Jeśli chodzi o dzielenie przez zero i inne sporty ekstremalne, to się trochę cykamy, ale w momencie, kiedy śni nam się sernik crème brûlée z malinami, to należy potraktować to jako najwyższe proroctwo i zakasać rękawy do śmietanowej pracy.
Sernik crème brûlée miał się pojawić na Stonerchefie już dwa razy. Zanim przekminiliśmy, że w wersji na zimno wjedzie w nasze brzuszki, jak dzik w żołędzie, próbowaliśmy upiec ciasto w takiej kombinacji. Wiecie, niby wrażenia smakowe były „ok”, ale na Stonerchefie „ok” znaczy tyle, co „nie waż się nawet zgrywać zdjęć tego z aparatu, bo będzie wiocha”.
Na szczęście – jak to się mówi – do trzech śmietan sztuka. Tutaj wszystko poszło perfekcyjnie – czuliśmy się, jak na holenderskiej trasie szybkiego ruchu, podczas gdy poprzednie podejścia przypominały raczej podróże po drogach krajowych przy wschodniej granicy.
Co zatem przechyla szalę zwycięstwa na stronę sernika crème brûlée na zimno?
Może to, że ostatnio doszliśmy do wniosku, iż schłodzone desery są personifikacją gastro rozkoszy i w połączeniu z prostotą przygotowania sprawiają, że czujemy się kibolami ciast na zimno – jesteśmy w tym obszarze życia taką prawdziwą żyletą, a nawet malakserem. Druga sprawa to smak crème brûlée w połączeniu z dodatkową ilością śmietanki kremówki i gościnnym występem serka mascarpone. Jeśli jedwab ma swój odpowiednik wśród dzieł cukierniczych, to crème brûlée z malinami na zimno pozdrawia konkurencję środkowym palcem w okularach przeciwsłonecznych i czapką z daszkiem przesuniętym na potylicę.
Mamy też zakodowane w pamięci długotrwałej, że ciasto musi mieć solidne fundamenty – jak mawiają kulturyści, nigdy nie omijaj dnia spodu, bo będziesz bocianem. Wobec powyższych życiowych wskazówek nie pozostało nam nic innego, jak zmiksować całą tubę Hitów o smaku brownie z karmelem. Taki spód nie tylko utrzyma potężną masę sernikową przykrytą mięsistymi malinami, ale przede wszystkim stanie w ostrej opozycji do delikatnego smaku crème brûlée i mascarpone.
Nie wspominając już o przypalonym cukrze na wierzchu.
Na to wszystko kładziemy maliny, bo nie tylko kurczak może być słodko-kwaśny. Poza tym, nie ma to, jak przełamać odrobinę smaki.
Do przygotowania sernika crème brûlée z malinami na zimno przydadzą się:
- kilka ramekinów,
- palnik gazowy,
- naczynie żaroodporne,
- okrągła forma do ciasta,
- papier do pieczenia,
- malakser,
- szpatułka,
- mikser,
- kilka dużych misek.
Lepiej przygotujcie sobie miejsce w lodówce.
Składniki:
Sernik crème brûlée:
crème brûlée (z 600g śmietany – reszta według przepisu)
200g mascarpone
200g śmietanki 36% (kremówki)
ok. 2 łyżki cukru pudru
Spód do sernika:
200g ciasteczek Hit o smaku „karmel brownie”
2 łyżki masła w temperaturze pokojowej
Szczypta soli
Do podania:
Cukier puder i świeże maliny
Ogłaszam Was kremem i sernikiem
Crème brûlée przygotowujemy dzień przed sernikiem, trzymając go przez ten czas w lodówce.
Wypada zacząć od zrobienia spodu do ciasta. W tym celu umieszczamy Hity wraz z masłem i solą w malakserze i miksujemy do uzyskania konsystencji mokrego piasku.
Spód wykładamy na formę do ciasta wyłożoną papierem do pieczenia. Dociskamy masę do dna i krawędzi naczynia, aby spód solidnie się trzymał.
Spód wkładamy do lodówki na czas przygotowania masy sernikowej.
No właśnie! Wyjmujemy crème brûlée z ramekinów i dodajemy je do miski, w której ląduje również mascarpone. Miksujemy całość, aż do dokładnego połączenia się składników. Następnie w osobnej misce ubijamy na sztywno śmietanę z cukrem pudrem, po czym łączymy zawartość obu misek przy użyciu szpatułki.
Wyjmujemy z lodówki formę i przenosimy do niej masę sernikową, wyrównując wierzch szpatułką. Ciasto wkładamy z powrotem do lodówki na minimum 4 godziny, a najlepiej na całą noc.
Na drugi dzień można już spokojnie wyjąć sernik crème brûlée z formy i posypać go cukrem, który przypalamy palnikiem gazowym, aż na cieście powstanie skorupka.
Na koniec kładziemy na samej górze maliny i posypujemy sernik crème brûlée cukrem pudrem.
Jeśli uda Wam się zebrać każdy element ciasta na jednej łyżeczce, a potem zadokować ją między językiem a podniebieniem, odnajdziecie sens życia i jasne światełko na końcu drogi bez spożywania silnych substancji psychoaktywnych. To jest taka podróż po wszystkich pozytywnych stanach emocjonalnych przy użyciu trójkątnego wyrobu ludzkich rąk, miksera i lodówki.
Radość. Czysta radość.