Nie bez powodu skarbiec z Alladyna nazywał się „Sezam”. Ta roślina jest nie tylko bogata w dobroczynne tłuszcze, ale przede wszystkim kapitalnie smaczna – jako posypka na bułkach, element marynaty, półprodukt w oleju, podstawa w chałwie, czy choćby pasta Tahini, tzw. sezamowy kuzyn masła orzechowego.

Bliskowschodnia pasta Tahini tworzona jest na bazie prażonych ziaren sezamu, które powinny być zmiksowane z olejem z roślin takich jak np. rzepak, winogrona, sezam (!), czy ryż. Cały proces obróbki termicznej i dalsze jej podkręcenie w malakserze musi trwać na tyle długo, żeby ziarna sezamu same puściły swoje tłuszcze i stworzyły konsystencję pasty.

Do naszej tahini wmieszaliśmy jeszcze manualnie trochę ziaren sezamu, dzięki czemu pasta odbiega od gładkich standardów i przypomina teksturą tę, którą ma masło orzechowe z kawałkami fistaszków.

Składniki:

Pasta Tahini:

150g ziaren sezamu

3 łyżki oleju (my użyliśmy sezamowego)

Szczypta soli (opcjonalnie)

Prażymy

Rozgrzewamy dużą patelnię, na którą wsypujemy ziarna sezamu. Prażymy je na średnim ogniu ok. 7 minut, nieustannie mieszając, żeby sezam się nie przypalił (a potrafi to zrobić bardzo szybko).  Następnie przenosimy ziarenka na duży talerz i dajemy im wystygnąć ok. 20 minut.

Sezam przesypujemy do pojemnika od malaksera i dodajemy olej. Miksujemy najpierw na niskich obrotach, przechodząc po 2 minutach na wysokie. Będziemy musieli przerywać miksowanie co jakiś czas, żeby zebrać nieprzerobione ziarenka sezamu do środka urządzenia. Malakser powinien działać ok. 6 minut – po tym czasie sezam sam puści swoje tłuszcze i połączy się z olejem, tworząc delikatną pastę.

Odpowiednio do wrażliwości kubków smakowych, możemy jeszcze doprawić pastę Tahini szczyptą soli, po czym miksować jeszcze kilka sekund, żeby weszła w nasz sezamowy przetwór.

Pastę Tahini możemy z powodzeniem przechowywać w lodówce nawet przez kilka miesięcy. Od razu uprzedzamy, że przed terminem spokojnie zniknie ze słoika, choćby do samych sosów orientalnych, takich jak np. majonez sriracha.