„Kimchi” z ananasa celowo jest tu wzięte w cudzysłów, bowiem to nie jest kimchi – żeby nie było, że zaraz jakiś koreański kisiciel kapusty (jakkolwiek się ten zawód nazywa) popełni sudoku na widok tej przekąski albo że łamiemy prawa człowieka i tym podobne. To nie ma nic wspólnego z prawdziwym kimchi, bo ten ananas się nie kisi, a zostaje jedynie pokryty zalewą z koreańskiej kiszonki, ot co.
Jesteśmy teraz na etapie podniecania się kuchnią koreańską – pasta gochujang już została mocno wyeksploatowana, na celowniku mamy jeszcze płatki gochugaru, a krótkoziarnisty ryż namacza się na mąkę, z której będziemy wylepiać koreańskie kluseczki. Brakuje jeszcze koreańskiego popu w naszej muzycznej bibliotece cyfrowej, ale to nas chyba nigdy nie spotka. Zostańmy przy kuchni.
Kimchi z ananasa to jest świetny wynalazek – taka idealna przegryzka na lato. Od kiedy cukier ograniczyliśmy jedynie do domowych deserów i przestaliśmy pić słodzone napoje, szukamy sobie różnych opcji, które pozwoliłyby nam podjeść coś słodko-ostrego, bez wrzucania w siebie niepotrzebnych składników i kimchi z ananasa wbija się normalnie w sam środek tarczy.
Zrobiliśmy sobie trzy słoiczki tego ananasowego dobrodziejstwa, przy czym dwa pierwsze poszły się jeść w ciągu kolejnych dwóch dni, a trzeci – największy – stoi jeszcze w lodówce. I, cholera jasna, żałujemy, że nie oszczędziliśmy tych dwóch słoiczków jeszcze przez kilka dni, bo kimchi z ananasa z każdą godziną spędzoną w słoiku zyskuje na mocy.
Nie wiemy, ile jest on w stanie przetrwać w lodówce – na razie zbliżamy się do tygodnia i smakuje wręcz zniewalająco, a z łakomstwa człowiek nawet nie ma ochoty się przejmować buchającym coraz mocniej gorącem spowodowanym nagromadzającą się kapsaicyną.
No dobrze, tak ładnie prosiliście, to macie. Najpierw mały przegląd sprzętu, w miarę krótka lista zakupów i w drogę po ananasowe spełnienie.
Do przygotowania kimchi z ananasa przydadzą się:
- nóż szefa kuchni,
- duża miska,
- średnia miska,
- malakser z blenderem.
Ciśniemy.
Składniki:
Kimchi z ananasa:
1 cały ananas
3 łyżki pasty gochujang (zamienne na 5 łyżek papryki gochugaru)
1/2 gruszki, pokrojona w kostkę
2 ząbki czosnku, posiekane
2 łyżeczki imbiru, startego na tarce
45ml sosu rybnego
3 łyżki cukru
Akt pierwszy: Ananas zdejmuje kapelusz
Zaczynamy od postawienia ananasa poziomo na desce do krojenia.
Odkrawamy z niego kapelusz.
Teraz dobieramy mu się do tyłka i odkrawamy kawałek dołu, żeby ładnie nam się trzymał pionowo.
Obkrawamy ananasa po bokach ze skóry. Na początku robimy mu takie generalne strzyżenie, po którym mogą jeszcze zostać te upierdliwe otworki z małymi, ostrymi włoskami.
Bierzemy ponownie nóż do ręki i obkrawamy cienko ananasa po ścianach, aż pozbędziemy się tych brązowych śladów. Następnie możemy go albo pokroić plastry i wtedy z każdego wydrylować kawałek pnia, albo od razu obkroić go tak, żeby został nam sam rdzeń, który później możemy zutylizować w koszu – Wasz wybór.
Ananasa przekładamy do miski, a tymczasem możemy się wybrać do naszej zalewy, którą zaraz przygotujemy.
W malakserze ląduje pasta gochujang wraz z sosem rybnym, cukrem, imbirem, czosnkiem i gruszką
Zamykamy malakser i miksujemy całość na wysokich obrotach, aż uzyskamy jednolitą i gładką konsystencję.
Wylewamy zalewę po ananasie i mieszamy dokładnie oba te składniki, aż zalewa w całości pokryje owoc. Potem możemy przenieść nasze kimchi z ananasa do jednego 500-ml słoika lub do kilku mniejszych, a na końcu szczelnie zamknąć i wstawić do lodówki na minimum cztery godziny.
Mimo tego minimum czasowego, jakie kimchi z ananasa powinno spędzić w lodówce, polecamy Wam z całego serca poczekać chociaż dwa dni, zanim zatopicie zęby w soczystych kawałkach tej owocowej rozpusty. Smaki latają jak naspidowany Silny w „Wojnie Polsko-Ruskiej”, a mniej więcej w połowie drogi odzywa się przełyk ze zmodyfikowanym zawołaniem Lewego: „Co, k!$(*$@, lej tę wodę!”. Warto to zjeść o każdej porze dnia, w środku nocy, chwilę przed końcem świata, a o 4:20 to już nie wypada nie spożyć.