Risotto zrobiliśmy dzisiaj po raz pierwszy. Co prawda chyba milion razy widzieliśmy, jak uczestnicy wszystkich edycji Masterchefa – w mniej lub bardziej udany sposób – szaleli z tym ryżowym posiłkiem przed oczami jurorów. Nigdy jednak nie mieliśmy sposobności (albo tak nam się przynajmniej wydawało) przyrządzić porządnego stonerskiego risotto, które z jednej strony byłoby hołdem dla kulinarnego zgorszenia, a z drugiej nie dotykały zbyt mocno ogólnej formuły jego przygotowywania.
Takim bodźcem do ugotowania naszego risotto stała się potrzeba poczucia ryzyka. Niektórzy w tym celu idą do kasyna i przepuszczają majątek życia, inni z kolei wyruszają w niebezpieczne podróże. My zaś jesteśmy takimi harpaganami wśród wszystkich nieustraszonych istot na świecie, że kiedy odwiedzają nas goście, bierzemy się za potrawy, o których do tej pory tylko czytaliśmy.
A z takich bardziej hardkorowych rzeczy, to nie mamy umowy o pracę.
Wracając jednak do tematu – coby nie rzucać się od razu na głęboki olej – postawiliśmy na absolutną prostotę, a nawet siermiężność i prostactwo. Nie będzie jadalnych kwiatów, nie posypiemy risotto pudrem z zębów bazyliszka, ale za to zrobimy je tak, że jeśli chodzi o wagę ciężką, to ta potrawa zapewnia techniczny nokaut w pierwszej rundzie .
Ponieważ naszymi głównymi bohaterami – oprócz ryżu – będą jedynie ostra kiełbasa, cebula, ser i czosnek, zadbanie o odpowiednie tło dla produkcji okazało się niezbędne, bowiem ryż arborio chłonie płyny jak szalony, a przecież skoro mamy aż tak duże okno możliwości, to pora wyciągnąć bardzo ciężkie działa, tj. potężny bulion wołowy i ciemny lagerek.
Gotowanie z alkoholem jest niesamowite jeśli chodzi o oddziaływanie na zmysł powonienia w trakcie zajadania się gotową potrawą – tak jak nie pijemy rzeczy „z wkładkami”, tak w gotowaniu mamy dość weselną rękę do polewania. Jak już browarek wyparuje, to wtedy zaczyna się wlewanie smaku prosto z domowych kostek z bulionu wołowego nasyconego wędzoną papryczką chipotle. Jeśli dodamy do tego pieczoną kiełbasę, zeszkloną cebulę i aromatyczny polski czosnek, wszelkie inne dodatki stają się zbyteczne.
Poza tym, stanie cały czas nad garnkiem i obserwowanie ziarenek ryżu pęczniejących z każdą minutą jest równie romantyczne – a na pewno bezpieczniejsze – niż patrzenie na zachód słońca nad morzem. Aha, gdybyście chcieli wejść w polemikę na ten temat, to już gasimy pożar. Słońce tak ładnie nie pachnie.
Szach mat.
Do przygotowania risotto z pieczoną kiełbasą i serem gouda przydadzą się:
- duża patelnia lub wok,
- nóż szefa kuchni,
- szpatułka,
- rondelek.
Uprzedzamy od razu, że będzie sporo mieszania.
Składniki:
Risotto na piwie i bulionie wołowym z pieczoną kiełbasą i serem gouda:
300g ryżu arborio
1 litr bulionu wołowego
300ml ciemnego lagera
250g pieczonej wiejskiej kiełbasy
1 duża posiekana cebula
3 posiekane ząbki czosnku
1 łyżka masła
75g sera Gouda
Posiekana natka pietruszki
1,5 łyżki oleju rzepakowego do smażenia
Sól i pieprz do smaku
Smak w ryżu odnajdziesz… w garnku mieszając.
Bulion wołowy przelewamy do rondelka i stawiamy go na małym ogniu, aby się podgrzewał powoli.
W tym czasie bierzemy głęboką patelnię, stawiamy ją na średnim ogniu i rozgrzewamy w niej olej. Następnie dodajemy kiełbasę i smażymy ją ok. 4 minuty na sporym ogniu, aż się dobrze „ozłoci” z każdej strony.
Kiełbasę zdejmujemy łyżką cedzakową i przenosimy je do miski, a tłuszcz zostawiamy na patelni. Teraz w naczyniu ląduje cebula, którą powinniśmy zeszklić na średnim ogniu (ok. 3 minuty), co jakiś czas mieszając.
Dodajemy czosnek i podsmażamy całość jeszcze przez minutę. Na koniec wsypujemy ryż, mieszamy wszystkie składniki i podsmażamy je, aż z patelni zacznie wydobywać się lekko orzechowy aromat.
Teraz wlewamy na patelnię połowę porcji piwa, mieszamy, zwiększamy delikatnie ogień i czekamy, aż ryż wchłonie naszego ciemnego lagera. Po tym czasie dolewamy resztę piwa i znów dajemy mu się zaabsorbować. Pamiętamy przy tym, żeby w miarę często mieszać nasze risotto.
Kolejno wlewamy do woka/patelni pierwszą porcję bulionu – załóżmy, że będziemy dodawać go na 4-5 razy. Zwiększamy nieco ogień i postępujemy z bulionem podobnie jak z piwem.
Za każdym razem, kiedy ryż wchłonie wywar i będzie prawie suchy, dolewamy kolejną partię i lecimy dalej. Całość powinna potrwać od 20 do 30 minut, przy czym cały czas mamy na uwadze to, aby często mieszać w patelni.
Jak już ostatnia partia bulionu zostanie wchłonięta do risotto, zdejmujemy patelnię z ognia i wpuszczamy do niej masło, mieszając cały czas szpatułką, aż tłuszcz się rozpuści. Następnie dodajemy ser i postępujemy z nim tak, jak robimy z masłem – musi się roztopić i połączyć z risotto. Na koniec wprowadzamy kiełbasę, doprawiamy całość solą i pieprzem, mieszamy i posypujemy posiekaną natką pietruszki.
Sukces jest wtedy, gdy robicie porcję dla 7 osób, a zjadają ją 4, przy czym każda marzy o dokładce. Być może to risotto otworzy nam drogę do coachingu? Chociaż w sumie… zważając na jego ładunek energetyczny, to bardziej skłanialibyśmy się w stronę couchigu.