Różnica między medyczną marihuaną a jej „odmianą” rekreacyjną jest jednocześnie prosta jak budowa cepa i zawiła niczym drogi w ogrodowych labiryntach. Jak w przypadku wielu terminów, tak i tutaj niezrozumienie różnic pomiędzy tymi dwoma konceptami wynika ze złej interpretacji ich oryginałów, tj. angielskiego „medical marijuana” i „recreational marijuana”.
Gdy w Kalifornii ustanowiono w 1996 roku prawo zezwalające na korzystanie z marihuany w celach medycznych, rok później wprowadzono w Polsce słynną ustawę o „przeciwdziałaniu narkomanii”, na którą została wpisana każda odmiana konopi posiadająca stężenie THC powyżej 0,2%.
Jeśli wychowywaliście się w latach 90tych, a Wasza edukacja „średnioszkolna” przypadała na lata 2004 – 2010, zapewne pamiętacie okresowe wizyty nawróconych więźniów w Waszych szkołach, na których ci cudem odmienieni neofici straszyli biedne dzieci tym, że korzystanie z marihuany powoduje wzrost agresji, sięganie po narkotyki, a dodatkowo niszczy komórki nerwowe, jednocześnie stymulując wzrost piersi u chłopców.
Niby można się pośmiać, bo w świetle tego, co dziś wiadomo o konopiach — i jak legalizacja postępuje na całym świecie — taka propaganda oparta o zarządzanie strachem na nikim już nie robi wrażenia i u bardziej świadomych osób wywołuje jedynie uśmiech politowania. Niemniej jednak, to właśnie temu podobne działania są odpowiedzialne za dzisiejszy stan wiedzy na temat konopi w Polsce.
Dzisiaj Kalifornia jest kolebką kultury konopnej i jednym z najprężniej rozwijających się rynków marihuany na całym świecie, natomiast w Polsce dopiero formuje się jakiekolwiek prawo wokół medycznego zastosowania tej rośliny.
Na pytanie „jaka jest różnica między medyczną marihuaną a rekreacyjną?” można usłyszeć w naszym kraju taki przekrój rozmaitych odpowiedzi, że konfuzja zamiast znikać — nabiera coraz to pełniejszych kształtów.
Dzisiejsza lekcja na Weedukacji wyjaśnia wszystko, co powinniście wiedzieć na temat powyższych różnic.
Podwijajcie rękawy, zwijajcie całą resztę, a my zapraszamy do lektury.
Czym różni się medyczna marihuana od rekreacyjnej?
Na poziomie samego kwiatu — niczym.
Marihuana, podobnie jak konopie włókniste (ang. hemp), jest jedną z odmian gatunku Cannabis Sativa L.
Obie odmiany różnią się od siebie znacząco pod kątem zawartości THC — konopie włókniste posiadają jedynie śladowe ilości psychoaktywnego składnika, często w granicach 0,2% – 0,3%. Ta odmiana ma jednak większe stężenie CBD, czyli drugiego najliczniejszego kannabinoidu w tej roślinie — jednak ze względu na limity prawne dotyczące THC, poziom CBD w konopiach włóknistych może sięgać do 8–10%
Z kolei marihuana oferuje dużo większy poziom THC — zazwyczaj między 10% a 30% (chociaż zdarzają się egzemplarze o stężeniu na poziomie 34%) — i bardzo skromną zawartość CBD. Zdecydowana większość szczepów marihuany ma od 0.1% do 3% Kannabidiolu.
Nie istnieje jednak żadna podkategoria gatunkowa dla marihuany, wedle której jedna odmiana byłaby lekiem, a druga substancją wyskokową — to tak nie działa. Marihuana to Marihuana.
No… Ale… Jak to?
Pamiętacie jak na początku wspominaliśmy o tym, że ogrom sporów na tym świecie wynika z nieprawidłowej interpretacji oryginalnych definicji pewnych terminów?
Nie inaczej jest w przypadku różnic pomiędzy medyczną a rekreacyjną marihuaną.
Widzicie, język angielski bardzo lubi uproszczenia, a Amerykanie to już w ogóle za nimi przepadają. Wobec tego, zamiast wiecznie wplatać w dyskurs takie frazy, jak:
- the medical/recreational use of marijuana,
- using marijuana for recreational/medical purposes,
- patients using marijuana as a medicine,
- people who use marijuana recreationally,
Po prostu skrócili to sobie do terminów „medical marijuana” i „recreational marijuana”.
Analogicznie, stany, które zezwalają na rekreacyjne bądź medyczne korzystanie z marihuany, zamieniły się w „recreational/medical states”.
A my sobie z tego zrobiliśmy kalkę i stworzyliśmy jeszcze większy podział, który na poziomie językowym sugeruje, że może odnosić się do rzekomych rekreacyjnych/medycznych gatunków marihuany — a takie przecież nie istnieją.
Dla lepszego zobrazowania sytuacji: konkretny szczep marihuany może powodować uczucie radości, większy apetyt i ogólną relaksację, a przy okazji mieć silne działanie przeciwzapalne lub przeciwbólowe. Jedna osoba wybierze właściwości rozrywkowe i kojarzącą się z nią formę konsumpcji (np. gibonka), a druga skłoni się w kierunku waporyzacji, aby wyciągnąć jak najwięcej z właściwości medycznych marihuany, bo akurat będzie jej doskwierać przewlekły ból albo ostre dolegliwości trawienne. Różnica nie leży więc w rodzaju rośliny, a w typie użytkownika.
Co ciekawe, w USA i Kanadzie, gdzie funkcjonują tzw. medical dispensaries (placówki z medyczną marihuaną), można często znaleźć te same szczepy, co w placówkach rekreacyjnych — i vice versa.
Jeśli jednak chcemy jakoś płynnie poruszać się po tej całej nomenklaturze, wypada znać faktyczne różnice między medyczną a rekreacyjną marihuaną.
Cała prawda o różnicach między medyczną a rekreacyjną marihuaną
Bardzo dużo mówi się teraz o właściwościach medycznych CBD, a także o szczególnej relacji pomiędzy CBD a THC.
Badania pokazały, że obecność obu kannabinoidów w kwiatach lub ekstraktach konopnych wywołuje silniejszy efekt terapeutyczny niż każda z cząsteczek osobno. Ten koncept nazywa się efektem anturażu.
CBD nie ma właściwości odurzających, a co więcej, skutecznie kontruje działanie psychoaktywne THC. Jednocześnie, dowiedziono, że już 1% THC w marihuanie potrafi spotęgować przeciwzapalne, przeciwpadaczkowe i przeciwbólowe efekty CBD.
To doprowadziło do powstania tzw. upraw selektywnych, w których poszczególne szczepy marihuany są ze sobą krzyżowane w celu zmaksymalizowania zawartości konkretnego kannabinoidu lub ustanowienia specyficznych proporcji pomiędzy CBD i THC.
Co wspólnego mają selektywne uprawy z zastosowaniem marihuany?
Marihuana może być krzyżowana wewnątrz-gatunkowo — stąd wcześniej wspomniane 34% THC w niektórych kwiatach marihuany (Godfather OG) — lub przy użyciu szczepów z konopi siewnych w celu osiągnięcia większych proporcji CBD względem THC.
Marihuana z upraw selektywnych, która trafia do aptek lub przychodni, w których pacjentów leczy się konopiami, zazwyczaj celuje w stosunek 1:1 lub 2:1 pomiędzy CBD a THC. Pozwala to pacjentom korzystać z właściwości medycznych marihuany przy jednoczesnym braku (lub bardzo łagodnej formie) efektów psychoaktywnych.
Niekiedy, na potrzeby badań nad skutecznością konopi w leczeniu konkretnych schorzeń (np. padaczki lekoopornej lub depresji), tworzy się szczepy o dość unikalnych proporcjach CBD do THC, jak np. 12:1 (Charlotte’s Web) czy 20:1 (AC/DC).
Z kolei popularny olej RSO stosowany w przypadku chorób neurodegeneratywnych lub guzów, ma wywindowaną zawartość THC do 80%-90% przy mniejszym udziale CBD i pozostałych kannabinoidów.
Trzeba jednak pamiętać, że olej RSO jest wysoce skoncentrowaną formą podania kannabinoidów i takie stężenie THC nie występuje w samych kwiatach marihuany.
Powtarzalność, powtarzalność, powtarzalność.
Szczepy marihuany z upraw selektywnych, które później trafiają do aptek lub placówek z medyczną marihuaną (Kanada i USA), podlegają też dużo większej kontroli dotyczącej powtarzalności proporcji między CBD a THC.
Wiąże się to z koniecznością standardyzacji takich szczepów ze względu na ich klasyfikację jako leku.
Uprawy przeznaczone pod marihuanę rekreacyjną często nie mają aż tak wysokiej powtarzalności, a proporcje mogą się dość znacznie różnić między jedną partią szczepu a drugą.
Aspekt prawny
Jak sama nazwa wskazuje, medyczna marihuana trafia do aptek jako lek, a jeśli tam trafia, to oznacza, że dane państwo zezwala na medyczne zastosowanie konopi pod pewnymi warunkami.
W Polsce potrzebujemy recepty, natomiast w USA (w stanach, gdzie tylko medyczna marihuana jest legalna) i Kanadzie wydawane są specjalne karty medyczne uprawniające do zakupu marihuany w tym celu.
Pacjenci z takimi kartami mogą nabywać produkty o większym stężeniu THC, płacą mniejszy podatek za swoje lekarstwo, mogą kupować większe ilości, a także uprawiać marihuanę na własny użytek (nie w każdym stanie).
W Polsce posiadanie recepty nie daje co prawda takich przywilejów, ale przynajmniej nie grozi nam wtedy odpowiedzialność karna za posiadanie marihuany.
I tu przechodzimy do sedna sprawy — rekreacyjna marihuana podlega pod osobne przepisy prawne i jeśli nie mamy recepty, a jakimś cudem weszliśmy w posiadanie odmiany, która jest dostępna w aptekach, to musimy się liczyć z tym, że korzystamy ze „groźnego narkotyku”, za posiadanie którego grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Mity na temat medycznej marihuany, które wypada szybko wyprostować
Mit nr 1: Medyczna inaczej wygląda, inaczej się jej używa, a już na pewno nie pali.
Owszem, pali się — a raczej można palić, choć nie jest to najefektywniejsza forma dostarczenia kannabinoidów do organizmu.
Medyczna marihuana występuje pod wieloma postaciami; może mieć formę suszu, olejków, kropli, kapsułek, koncentratów, izolatów, a nawet produktów spożywczych.
Ludzie, którzy korzystają z marihuany w sposób rekreacyjny, najczęściej wybierają palenie lub waporyzację suszu czy koncentratów, ewentualnie idą w stronę produktów spożywczych ( np. wypieków). Rzadziej korzystają z olejków i innych form podania.
Mit nr 2: medyczna to tylko CBD
O ile większe stężenie CBD jest mocno pożądane w przypadku medycznej marihuany, na niektóre schorzenia przepisuje się szczepy (lub ich przetwory) z wysokim poziomem THC — wszystko zależy od konkretnego przypadku.
Faktem jest, że użytkownicy rekreacyjni rzadziej korzystają z konopi o wysokiej zawartości CBD; nie oznacza to jednak, że CBD ma wyłączność na medyczne zastosowanie marihuany.
Mit nr 3: Medyczna nie daje „jazdy”
Zacznijmy od tego, że jazdę to można mieć w zdezelowanym golfie po wiejskich garbach, ale jeśli już mówimy o psychoaktywnym działaniu medycznej marihuany, to wszystko sprowadza się do szczepu, z którego korzystamy. Jeśli top ma 20% CBD i 1% THC to nie ma mowy o jakimkolwiek „zjaraniu się”, natomiast w przypadku korzystania z takiego Red No. 2 (19% THC i ok. 0.3% CBD), to właściwościom terapeutycznym może towarzyszyć pani Pompa i pan Pacman — swoją drogą tzw. „gastro” jest ujęte w medycznych efektach marihuany i znajduje zastosowanie w leczeniu zaburzeń żywieniowych.
Mit nr 4: Medyczna jest tylko na raka i padaczkę
Co prawda to, czy kwalifikujemy się do leczenia „medyczną marihuaną”, zależy od tego, w jakim kraju do tego aplikujemy, i w niektórych miejscach trzeba cierpieć na albo naprawdę rzadkie, albo naprawdę ostre schorzenie i przy okazji udowodnić, że wszelkie inne formy terapii zawiodły.
Nie oznacza to jednak, że zastosowanie medycznej marihuany jest aż tak okrojone. Wręcz przeciwnie, medyczna marihuana może pomóc w każdym schorzeniu, które wynika z deficytów w ludzkim układzie endokannabinoidowym.
Przewlekły ból, choroby autoimmunologiczne, schorzenia neurodegeneratywne, problemy z pamięcią, stany lękowe, trauma, depresja, problemy trawienne, choroby jelit, migreny – to tylko kilka przykładów.
Mit nr 5: Medyczną można dostać normalnie w sklepach online albo w headshopach
Uuu, nu, nu, nu! Nie można.
Sklepy online i headshopy sprzedają ekstrakty z konopi w formie oleju CBD, ale są one pozyskiwane z konopi siewnych o dużej zawartości kannabidiolu, w których skupienie THC nie przekracza 0.2%. Takich produktów nie pozyskuje się z marihuany i są one klasyfikowane jako suplementy diety lub produkty kolekcjonerskie.
Co nie oznacza, że takie produkty nie mają właściwości prozdrowotnych — wręcz przeciwnie, są ich pełne, a więcej dowiecie się na ten temat z naszego artykułu o CBD.
Różnica między medyczną a rekreacyjną marihuaną w bibułce
- Na poziomie biologicznym, marihuana to marihuana i nie istnieje jakaś specjalna odmiana medyczna lub rekreacyjna. Marihuana pochodzi z rodziny Cannabis Sativa L., do której należą również konopie siewne o znikomej zawartości THC.
- Powinniśmy raczej używać sformułowań „medyczne użycie” lub „rekreacyjne/wyskokowe” użycie marihuany, bo do tego sprowadzają się głównie różnice;
- Oprócz tradycyjnych upraw marihuany, istnieją uprawy selektywne, których celem jest osiągnięcie jak największego stężenia konkretnego kannabinoidu (THC lub CBD) poprzez krzyżowanie różnych szczepów marihuany wewnątrz tego gatunku (więcej THC) lub krzyżówki z konopiami siewnymi (więcej CBD);
- Do celów medycznych preferowane jest większe stężenie CBD, nawet jeśli nadal ma mniejszy udział niż THC w budowie chemicznej kwiatu;
- Głównym wyróżnikiem „medycznej marihuany” jest dużo większa powtarzalność proporcji pomiędzy CBD a THC, a także ostrzejsza kontrola nad procesem kultywacji, niż w przypadku upraw przeznaczonych na użytek rekreacyjny;
- W miejscach, gdzie „medyczna marihuana” jest legalna, jej rekreacyjny użytek może być nadal zabroniony;
I tak to właśnie wygląda, gdy próbujemy wyprostować te zakrętasy zawiłych liter prawa — bo przecież chodzi o to, jak kto korzysta z marihuany i co komu z tego względu wolno, a czego nie.
Wszakże roślina pozostaje jedna i ta sama.