Właśnie tyle są warte niektóre tytuły naukowe: rozliczenie prof. Jędrzejko z bzdur na temat marihuany

by Stonerchef

Człowiek to takie stworzenie, że wiele może znieść. Ale każdy ma swój próg cierpliwości. Nasz jest akurat niski, zwłaszcza jeśli chodzi o manipulowanie opinią publiczną na temat konopi przez tzw. autorytety. A prof. Mariusz Jędrzejko swoim wywiadem dla portalu wPolityce.pl sprawił, że trafiliśmy w ten próg gołym piszczelem.

W ostatnich dniach media żyją w Polsce sprawą zatrzymania znanego rapera Maty, u którego dzielni stróże prawa znaleźli niebagatelne ilości substancji zakazanej prawem, bo aż — matko kochana, jak mawiali najsłynniejsi Rodzice Zastępczy — 1,5 grama marihuany.

Stety/niestety zbiegło się to w czasie z głośnym tematem trzech projektów ustaw w sprawie konopi, które ostatnio wpłynęły do sejmu; a także z coraz bardziej dynamicznym rozwojem rynku medycznego, który dzięki wspólnej pracy udaje się w Polsce budować mimo licznych przeciwności.

Niektórym, zdaje się, ta praca u podstaw przeszkadza. W swoim wywiadzie dla wPolityce.pl, niejaki prof. dr hab. Mariusz Jędrzejko, rzekomo obala mity na temat marihuany.

Podziwiamy unikalną percepcję rzeczywistości, natomiast sam artykuł jest wręcz siedliskiem mitów na temat zioła; i to tych odwołujących się do najgorszych chwytów peryferyjnego modelu perswazji.

Widocznie profesor przez kilkanaście lat siedział pod głazem — albo był zbyt zajęty zbieraniem tytułów, żeby obserwować postęp nauki w temacie, w którym jest — usiądźcie, jak stoicie — ekspertem.

Mariusz Jędrzejko i marihuana: bolesny crash test dla uprzedzeń

Wywiad z profesorem znajdziecie TUTAJ.

My go sobie rozbierzemy na czynniki pierwsze, od głowy do malutkiego palca u stopy — tam, gdzie profesor popisuje się swoją „ekspercką wiedzą” na temat marihuany.

„Proszę zobaczyć, ilu ludzi stanie w obronie pana „Maty”: bo gdyby marihuana była zalegalizowana, nic by mu się nie stało. Nieprawda, jest norma prawna i trzeba jej przestrzegać, inaczej wszystko się rozsypie.

Zaczynamy od pierwszego błędu poznawczego i — jakby nie było — trzonu stygmatyzacji użytkowników konopi:

Korzystanie z marihuany jest zabronione prawem, więc jest z gruntu złe/niemoralne. Za to wszystkich norm prawnych trzeba przestrzegać, bo inaczej rozsypie się nam światowy porządek.

Niestety jest to prawdopodobnie porządek istniejący jedynie w głowie profesora i osób reprezentujących podobny wachlarz uprzedzeń.

Być może — to tylko teoria — wpływ na takie uprzedzenia miały długo formowane przekonania, których profesor mógł nabyć podczas studiów wojskowych i późniejszej służby w latach 1981–2004. To spory kawałek czasu, żeby wyrobić sobie twarde postawy, zwłaszcza w środowisku, w którym musztra jest na porządku dziennym.

W końcu rozkaz to rozkaz, żołnierzu. Masz się stosować, nawet jeśli jest niemoralny; nie zadawać pytań, wykonać.

W wojsku być może ta praktyczna zasada się sprawdza. W nauce — niekoniecznie.

Im dalej w las, tym większy śmietnik merytoryczny

Dalej jest tylko „lepiej”. Abstrahując już od tego, że osoba, która ma podobno lata doświadczeń pracy z ludźmi uzależnionymi, nie ma problemu z tym, żeby z marszu oceniać czyjąś moralność jako „g… wartą” tylko dlatego, że w Polsce panuje nieuzasadnione naukowo drakońskie prawo względem marihuany — obok kolejnego stwierdzenia po prostu nie można przejść obojętnie.

Co prawda pandemia to (Marsz Wyzwolenia Konopi, przyp. red.) zatrzymała, ale pojawiła się kolejna metoda manipulacji: „odstygmatyzowanie” marihuany ze względu na jej rzekome właściwości medyczne. Tymczasem marihuana nie ma żadnych właściwości medycznych! To jest po prostu mit rzucony w głowy ludzi, ale niemający żadnej podstawy naukowej – nawet jeśli „Gazeta Wyborcza” poświęci temu tematowi dwie kolumny, co miało miejsce w grudniu lub na początku stycznia.

Jak łysy grzywą o kant kuli.

Przyjrzyjmy się źródłom tych mitów.

National Academies of Sciences, Engineering, and Medicine; Health and Medicine Division; Board on Population Health and Public Health Practice; Committee on the Health Effects of Marijuana: An Evidence Review and Research Agenda. The Health Effects of Cannabis and Cannabinoids: The Current State of Evidence and Recommendations for Research. Washington (DC): National Academies Press (US); 2017 Jan 12. 4, Therapeutic Effects of Cannabis and Cannabinoids.

Ahmed, W., & Katz, S. (2016). Therapeutic Use of Cannabis in Inflammatory Bowel Disease. Gastroenterology & hepatology, 12(11), 668–679.

Smith, L. A., Azariah, F., Lavender, V. T., Stoner, N. S., & Bettiol, S. (2015). Cannabinoids for nausea and vomiting in adults with cancer receiving chemotherapy. The Cochrane database of systematic reviews, 2015(11), CD009464. https://doi.org/10.1002/14651858.CD009464.pub2

Sagy, I., Bar-Lev Schleider, L., Abu-Shakra, M., & Novack, V. (2019). Safety and Efficacy of Medical Cannabis in Fibromyalgia. Journal of clinical medicine, 8(6), 807. https://doi.org/10.3390/jcm8060807

Broers B, Patà Z, Mina A, Wampfler J, de Saussure C, Pautex S: Prescription of a THC/CBD-Based Medication to Patients with Dementia: A Pilot Study in Geneva. Med Cannabis Cannabinoids 2019;2:56-59. doi: 10.1159/000498924

Poudel, S., Quinonez, J., Choudhari, J., Au, Z. T., Paesani, S., Thiess, A. K., Ruxmohan, S., Hosameddin, M., Ferrer, G. F., & Michel, J. (2021). Medical Cannabis, Headaches, and Migraines: A Review of the Current Literature. Cureus, 13(8), e17407. https://doi.org/10.7759/cureus.17407

A tutaj tzw. podstawa naukowa, której według profesora doktora habilitowanego nie ma:

Mackie K. (2006). Cannabinoid receptors as therapeutic targets. Annual review of pharmacology and toxicology, 46, 101–122. https://doi.org/10.1146/annurev.pharmtox.46.120604.141254

Russo E. B. (2016). Clinical Endocannabinoid Deficiency Reconsidered: Current Research Supports the Theory in Migraine, Fibromyalgia, Irritable Bowel, and Other Treatment-Resistant Syndromes. Cannabis and cannabinoid research, 1(1), 154–165. https://doi.org/10.1089/can.2016.0009

Steardo, L., Jr, Carbone, E. A., Menculini, G., Moretti, P., Steardo, L., & Tortorella, A. (2021). Endocannabinoid System as Therapeutic Target of PTSD: A Systematic Review. Life (Basel, Switzerland), 11(3), 214. https://doi.org/10.3390/life11030214

Kaur, R., Ambwani, S. R., & Singh, S. (2016). Endocannabinoid System: A Multi-Facet Therapeutic Target. Current clinical pharmacology, 11(2), 110–117. https://doi.org/10.2174/1574884711666160418105339

Moglibyśmy tak jeszcze cytować biblioteki z badaniami naukowymi, ale nie chcielibyśmy, żeby przez większość czasu nasi czytelnicy musieli przewijać przez przypisy z bibliografii, bo Panu nie chciało się nawet palcem kiwnąć przed palnięciem takiej bzdury.

Przypominamy, że jest Pan ekspertem w zakresie marihuany, jak podano na stronie Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie m.in. Pan wykłada.

Pan jest odpowiedzialny za kształcenie przyszłych „elit intelektualnych”. Też im Pan wpaja do głowy, że układ endokannabinoidowy stanowiący nadrzędną sieć do samoregulacji homeostazy organizmu, a zarazem naturalnie występujące związki będące jedynym źródłem jego wsparcia, nie stanowią podstawy naukowej do twierdzenia, że marihuana ma właściwości medyczne?

Takie mamy Rzeczypospolite, jakie młodzież chowanie.

Czy marihuana jest z konopi? Nie, a na pewno nie z indyjskich

No to już jest kopanie samego siebie. Mamy nadzieję, że nic teraz nie jecie, bo obryzganie monitora gwarantowane.

Otóż lecznicze są syntetyczne kannabinoidy, czyli to, co pozyskujemy z konopi indyjskiej – nie z marihuany, tylko z konopi indyjskiej

Panie profesorze, chcielibyśmy zwrócić uwagę na fakt, że według definicji dostępnych w literaturze naukowej i w internetowych słownikach, marihuana to susz z konopi siewnych.

Konopie siewne to nazwa gatunku Cannabis Sativa L., do których — według klasyfikacji botanicznej — należą zarówno konopie włókniste, jak i indyjskie.

Marihuana to potoczny termin na konopie indyjskie, które są zazwyczaj bogate w THC.

A teraz do syntetycznych kannabinoidów. Przypominamy jeszcze raz cytat i uzupełniamy kontynuacją:


Otóż lecznicze są syntetyczne kannabinoidy (…) Następnie wzmacniamy i stosujemy kierunkowo w przypadku konkretnych chorób, ale nie podajemy przecież ludziom jointów.

Aha, czyli rozumiemy, że popularne Spice i K2, przed którymi przestrzega rząd Wielkiej Brytanii ze względu na ich wysoką toksyczność i potencjał uzależnień, mają działanie lecznicze według Pana profesora?

Pan profesor pozwoli, że damy małe wyjaśnienie:

Lecznicze kannabinoidynaturalnymi związkami, które na potrzeby badań pozyskuje się na drodze specjalnej metody ekstrakcji. Najpierw uzyskujemy pierwotny ekstrakt, który zawiera wszystkie substancje z rośliny. Następnie w procesie potocznie zwanym ziomowaniem, usuwa się z rośliny wszelkie lipidy i woski. Później następuje filtracja przy użyciu technologii próżniowej, gdzie usuwa się szczególnie oporne cząsteczki roślinne. Kolejny krok to usunięcie rozpuszczalnika, żeby pozyskać skoncentrowany ekstrakt. Dalej przechodzimy do destylacji frakcyjnej, która polega na pełnym oczyszczeniu ekstraktu i stworzeniu płynu bogatego wyłącznie w kannabinoidy. Przedostatni krok to rozcieńczenie roztworu przy użyciu specjalnych rozpuszczalników w taki sposób, żeby mieszanka kannabinoidów mogła przejść przez dedykowaną komorę eksrtraktora. Na końcu następuje puryfikacja, podczas której dochodzi do odseparowania pojedynczych cząsteczek i przeniesienia ich do osobnego naczynia, aby później można było tworzyć wystandaryzowane mieszanki m.in. do badań nad lekami.

Natomiast syntetyczne kannabinoidy, na które się pan powołuje, to sztuczne substancje o nieco zmienionej strukturze molekularnej do ich naturalnych odpowiedników, które naśladują jedynie mechanizm aktywacji receptorów kannabinoidowych — a ich szerszy wpływ na organizm nie został zbadany ze względu na ich „nowoczesność”; to nic innego, jak dopalacze, w których struktura chemiczna ma być na tyle łudząca do naturalnych związków z marihuany, żeby wywoływać efekt zmiany stanu świadomości (tylko mocniejszy), ale dająca się odróżnić od oryginału, żeby nie można było jej przypisać do tej samej klasy substancji — ot, wykorzystywanie luk prawnych.

Luk stworzony przez system budowany m.in. przez decyzje bazujące na opiniach autorytetów naukowych uprawiających podobną pornografię strachu, co Pan. Zamiast zalegalizować roślinę o profilu bezpieczeństwa podobnym do kawy, pchamy ludzi w nieznane srodki chemiczne z czarnego rynku.

Przecież nie podajemy ludziom jointów.

Nie wiemy, co podajecie ludziom, natomiast wiemy, że np. pierwszy pacjent z federalnego programu badającego właściwości tzw. medycznej marihuany dostawał — i do tej pory dostaje — swój lek w formie jointów. Co prawda lekarze zalecają waporyzację w miejsce palenia jako środek redukcji szkód, jednak źródło pozostaje to samo: susz konopny, który w jointa się zwija, a w waporyzatorze nabija do komory.

Tak wygląda obecnie leczenie medyczną marihuaną w Polsce; oprócz tego mamy jeszcze ekstrakty w formie olejów i możliwość przygotowywania kapsułek, a nawet czopków, gdy człowiek cierpi na przewlekły ból w okolicach odbytu.

A, swoją drogą, to nie wiemy, czy Pan profesor wie, ale na rynku istnieją waporyzatory stacjonarne, które mają certyfikat medyczny, a który w Polsce pacjenci mogą nabyć m.in…. nie, nie u dilera — w aptece.

W Polsce sprzedają kosmetyki z marihuaną (SZOK, MUSISZ TO ZOBACZYĆ)

Na tym jednak tyrada profesora Jędrzejki się nie kończy, gdzie tam.

Twierdzi bowiem, że w Polsce kwitnie rynek kosmetyków z marihuaną, do których promocji przykładają rękę celebryci i byli politycy.

To są fabryki różnego rodzaju rzeczy związanych z marihuaną – np. kosmetyków. Tego rodzaju rzeczy powstają po to, aby marihuanę „destygmatyzować”. Producenci wiedzą, że to będzie biznes wart – tylko w Polsce – miliardy złotych. To nie jest żadne wołanie o wolność, mówienie, że w innych krajach robi się takie rzeczy. To po prostu wycie o miliardy leżące na ulicy. Jeżeli chcemy mówić o legalizacji, to musimy mówić także o tym, jakim interesem kierują się ci ludzie. Nie chodzi o wolność czy prawa człowieka.

Aż by się chciało zawołać staropolskim zawołaniem — siadaj, pała.

Po pierwsze, sprzedaż jakichkolwiek przetworów z konopi, w których stężenie THC wynosi więcej niż 0,2%, jest w Polsce nielegalna. Można iść za to do więzienia na długie lata.

W Polsce produkuje się kosmetyki z wykorzystaniem ekstraktów CBD z konopi włóknistych, które są w Polsce legalne, rynek się już rozwija, a ludzie nie wyją — jak to ich profesor próbuje dyskretnie zdehumanizować — o pieniądze, tylko już je zarabiają.

W tym przypadku możemy przypuszczać, że występuje u Pana efekt lustra i projekcja, czyli przypisywanie innym osobom własnych cech negatywnych i przez siebie niepożądanych, a także widzenie wypartych przez siebie cech w innych ludziach.

No, chyba, że Pan profesor posiadł magiczną zdolność odgadywania cudzych intencji na podstawie branży, w jakich działają. Co zatem może Pan powiedzieć o przemyśle farmaceutycznym, alkoholowym, czy spożywczym w Polsce?

Silna Polska, silna marihuana

Pan profesor Jędrzejko jawi nam się również jako doświadczony botanik i ekspert w zakresie genetyki konopnej.

W Polsce dominującą marihuaną jest marihuana silna. Wystarczy, że zadzwoni Pani do GIS-u, potwierdzą tam Pani, że w Polsce nie ma marihuany zalegalizowanej w części amerykańskich stanów, np. Kalifornii, czy np. w Holandii. W Polsce marihuana ma 12-17 proc. THC, na Zachodzie ma 3-4. To jest towar o potężnej sile działania na ośrodkowy układ nerwowy.

Przede wszystkim nie ma czegoś takiego, jak „marihuana silna”. Jest za to ponad 700 szczepów o różnym stężeniu THC, które pomimo tego, że określane jako „bogate w THC”, nie muszą mieć wcale bardzo wysokiego stężenia.

Po drugie, są dwie opcje, żeby wybrnąć z tej bzdury. Albo profesor Jędrzejko jest istotą, której śmierć się nie ima i miał w swoim życiu okazję do powszechnego próbowania marihuany w różnych częściach świata, gdy stężenie oscylowało wokół takich liczb — albo znowu pisze głupoty.

Tutaj niestety dobitnie widać, że o marihuanie wypowiada się człowiek, który w praktyce nie ma z nią nic wspólnego, a nawet być może nigdy nie korzystał z zioła.

Panie profesorze, przede wszystkim przeciętne stężenie THC w marihuanie na dzisiejsze czasy to ok. 18% Gdybyśmy grali razem w „Jeden z Dziesięciu” i „możnaby się pomylić o dziesięć procent”, to jeszcze by się Pan zmieścił z tymi polskimi standardami, ale cóż…

Dla informacji Pana profesora: w Polsce obecnie można dostać w aptekach odmiany marihuany o stężeniu 8%, 19%, 20% i 22% THC.

A skoro już przy „Zachodzie” jesteśmy, to Pan wybaczy bezczelność, ale pokusimy się o komentarz, ponieważ mieszkamy w Hiszpanii, o której mówi się, że jest „Kalifornią Europy” pod kątem kultury konopnej. Tutaj możemy nabywać swoje lekarstwo — wiemy, że Pan nie lubi tego słowa w tym kontekście, ale prosimy zajrzeć do polskiego rejestru leków — w specjalnych klubach konopnych.

Średnie stężenie THC w tych odmianach to ok. 24%. Owszem, zdarzają się szczepy o wartości 8% THC, ale można też trafić na egzemplarze, gdzie ten poziom jest wywindowany do np. 33%.

Tak że zapomniał Pan o jednej trójce z przodu przy swoich wnikliwych analizach.

Jeśli zaś chodzi o wpływ na układ nerwowy, to prosimy nie manipulować faktami. Kluczowa jest dawka THC, którą użytkownik dobiera do swojej tolerancji w oparciu o to stężenie. W momencie, gdy nie doprowadzamy do ciągłego przestymulowywania receptorów kannabinoidowych, marihuana ma terapeutyczny, a w najgorszym wypadku neutralny wpływ na funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego.

Dilerzy o tym wiedzą, a ja leczę tych pogubionych chłopców i dziewczynki. To jest po prostu biznes. Miliardy leżące na ulicy i lud polski rzuci się na to, jeśli tylko stanie się legalne.

Po pierwsze, panie Profesorze, to w ciągu 4 lat od pełnej legalizacji marihuany w Kanadzie, nie doczekaliśmy się wzrostu konsumpcji wśród osób poniżej 18 roku życia. Tak przynajmniej podaje kanadyjski urząd statystyczny. To tylko znak, że racjonalna edukacja oparta o centralny model perswazji jest kluczem do właściwej redukcji szkód wśród młodzieży — a nie pornografia strachu nacelowana na zakazany owoc.

Rotermann, M. (2020). „What Has Changed Since Cannabis Was Legalized?” Statistics Canada, pobrano z: https://www150.statcan.gc.ca/n1/pub/82-003-x/2020002/article/00002-eng.htm

Po drugie, podobne wnioski płyną z Kolorado w USA, gdzie marihuana jest legalna na użytek rekreacyjny od 2012 roku.

Cerdá M, Wall M, Feng T, et al. Association of State Recreational Marijuana Laws With Adolescent Marijuana Use. JAMA Pediatr. 2017;171(2):142–149. doi:10.1001/jamapediatrics.2016.3624

Po trzecie — i najważniejsze — przy całym szacunku do kariery naukowej, nie zauważyliśmy, aby miał Pan jakąkolwiek historię „leczenia ludzi z uzależnień” bądź praktykę jako „terapeuta”. Nie ma w internecie informacji o Pańskich certyfikacjach, ukończonych szkoleniach, prowadzonym gabinecie terapii uzależnień — słowem: nic.

Jest Pan za to „dyrektorem naukowym” Centrum Profilaktyki Społecznej, co również niewiele mówi na temat leczenia uzależnień. Profilaktyka, podobnie jak w przypadku chorób, kojarzy nam się z prewencją, a nie z leczeniem, jednak z przyjemnością zostaniemy wyprowadzeni z błędu.

Został nim Pan 4 lata po tym, jak obronił stopień doktora nauk w zakresie pedagogiki specjalnej za przełomową pracę w dziedzinie uzależnień pt. „Subkultury młodzieżowe w środowisku młodziezy cywilnej i wojskowej (aspekty historyczne i współczesne).”

Pytamy więc: kogo Pan leczy? Ile tych dzieci uzależnionych od marihuany się do Pana konkretnie zgłasza? Ilu pacjentów wyprowadził Pan z nałogu i czy może się Pan pochwalić jakimkolwiek dorobkiem praktycznym jako terapeuta?

Bo tytułów i pozycji w gremiach akademickich nie można Panu odmówić. Chcielibyśmy zobaczyć owoc pracy praktycznej.

Lubi Pan anegdotyczne dowody, jednak jeśli my mielibyśmy się w swojej pracy takowymi posługiwać, to pisalibyśmy artykuły o tym, jak ratownik medyczny z 15-letnim stażem przyznał się nam, że miał w swojej karierze 1 (słownie: jeden) przypadek wizyty na izbie przyjęć z powodu marihuany — i był to człowiek, który przez przypadek zjadł za dużo ciastek z marihuaną.

Sprzedajesz kosmetyki z konopi? To tylko grunt pod coffee shopy

Ci, którzy budują dzisiaj te sklepy z tymi kosmetykami z konopi, gotowi są następnego dnia otworzyć coffee shopy. Tu chodzi tylko o pieniądze, nie o wolność. To rynek wart 2 proc. PKB na świecie, ogromny rynek, oni wiedzą, że to się opłaca.

Kolejne „dane”, których nigdzie nie można sprawdzić.

Jak podaje portal „Bloomberg Canada”, światowy rynek konopi może do 2029 roku osiągnąć wartość 130 miliardów dolarów.

Dla porównania, obecnie przemysł farmaceutyczny jest wart 1,25 tryliona dolarów, a rynek leków stanowi 1% światowego PKB.

No i przypominamy, że np. w Holandii sklepy z kosmetykami z konopi włóknistych funkcjonują swobodnie obok coffee shoppów, a w tych drugich raczej próżno szukać kremów z CBD na półkach.

Nie dośc, że profesor doktor habilitowany nauk, to jeszcze obieżyświat i znawca prawa międzynarodowego

Tworzymy pola, aby te dzieciaki po prostu ratować, bo dziś to są dzieciaki, które mają 13-14 lat, a kiedy zaczynałem pracę, w 2006 zgłaszali się do mnie pacjenci 19- czy 20-letni, a dzisiaj, gdy przywożą 13-latkę albo 14-latka po wielu eksperymentach z narkotykami, to już mnie to nie dziwi. Legalizacja marihuany sprawi, że będzie następny krok: zalegalizowaliście marihuanę, to zobaczcie: Czesi zalegalizowali amfetaminę. Rzecz w tym, że nie mówi się o tym, jakie Czesi mają z tym problemy.

Zauważcie, jak zgrabnie pan profesor unika stwierdzenia: „zgłaszają się do mnie nastolatki i dzieci skrzywdzone przez marihuanę / uzależnione od marihuany”. Są tylko „narkotyki”, ale później już zgrabnie manipuluje opinią publiczną, twierdząc, że legalizacja marihuany to droga otwarta do narkotyków typu amfetamina, którą Czesi ponoć zalegalizowali.

Niestety, Panie profesorze, Czechy nie zalegalizowały marihuany pomimo Pańskiej wizji świata. Po prostu nikt nie wsadza ludzi do więzienia za posiadanie bardzo małych ilości tego narkotyku, bo Czesi już dawno wiedzą, że taka polityka jest kontrproduktywna.

I gdybyśmy mieli zapytać Czechów o to, jakie mają problemy, to prędzej byśmy pewnie usłyszeli o alkoholizmie toczącym kraj, który plasuje się na trzecim miejscu wśród najostrzej pijących w europie — a szacuje się, że 1 na 7 Czechów jest uzależniony od alkoholu.

Albo te wszystkie półprawdy, manipulacje, że inni coś robią: np. Holandia zalegalizowała marihuanę. Nie zalegalizowała, ale zdekryminalizowała, a poza tym 3 lata temu nie dała sobie rady z tzw. turystyką marihuanową i zamknęła granice dla obcokrajowców.

Tak się składa, że 3 lata temu mieliśmy w Amsterdamie sesję narzeczeńską — w dwóch Coffee Shopach. Natomiast przez cały wyjazd odwiedziliśmy bodajże 10 lokali i nikt nam drzwi przed nosem nie zamykał, o granicach już nie wspominając.

Wybitny specjalista w dziedzinie preparacji leków

Tak samo piszą, że dzieciom ze spastycznością mięśni trzeba podawać marihuanę, podczas gdy w rzeczywistości podaje się jeden z kannabinoidów: CBD, ale tylko jeden, nie daje się przecież do gryzienia kwiatów żeńskiej konopi indyjskiej czyli marihuany.

CBD podaje się dzieciom z lekooporną padaczką, a chorym ze spastycznością mięśni przepisuje się ew. Sativex, czyli lek na bazie CBD i THC w proporcjach 1:1.

Sekar, K., & Pack, A. (2019). Epidiolex as adjunct therapy for treatment of refractory epilepsy: a comprehensive review with a focus on adverse effects. F1000Research, 8, F1000 Faculty Rev-234. https://doi.org/10.12688/f1000research.16515.1

Markovà, J., Essner, U., Akmaz, B., Marinelli, M., Trompke, C., Lentschat, A., & Vila, C. (2019). Sativex® as add-on therapy vs. further optimized first-line ANTispastics (SAVANT) in resistant multiple sclerosis spasticity: a double-blind, placebo-controlled randomised clinical trial. The International journal of neuroscience, 129(2), 119–128. https://doi.org/10.1080/00207454.2018.1481066

Jak już Pan prowadzi takie kwieciste metafory na temat gryzienia „konopi indyjskiej czyli marihuany” (chociaż wcześniej pisał Pan, że marihuana to nie konopie indyjskie), to proponujemy najpierw ugryźć się w język.

Wzór dla terapeutów do naśladowania w kwestii empatii

Oto, co odpowiada Pan profesor Jędrzejko na pytanie, czy uważa, że marihuana jest miękkim narkotykiem prowadzącym do twardych używek:

Miękcy to są ludzie – nie ma miękkich narkotyków.

Czyli rozumiemy, że jeśli przychodzi do Pana człowiek uzależniony od narkotyków, to najpierw szybka diagnoza — mięczak — a później zaczynamy leczenie, którego śladów nigdzie nie ma.

jeżeli marihuanę pali dorosła osoba, to ona po jednym, drugim czy nawet po piątym joincie nie uzależni się. Ale u nastolatków mechanizm uzależnienia jest wielokrotnie szybszy i silniejszy. Jeśli ten 14-15-latek, nawet 18-latek, dostanie jointa, który ma 15 czy 12 proc. THC, to mechanizm uzależnienia nastąpi szybko. Gdybyśmy mieli tę marihuanę 3-4 procentową, to nawet powiedziałbym: a czemu nie, legalizujcie? Tylko że jej nie ma, na naszym rynku jest coś silniejszego. 

Poprosimy o zacytowanie randomizowanych badań kontrolnych, w których zbadano odsetek osób uzależnionych pod kątem szybkości rozwijania uzależnienia w stosunku do liczby wypalonych jointów w życiu — z uwzględnieniem ostrożnie dobranej grupy kontrolnej oraz różnych odmian marihuany o stężeniu THC w przedziale 3–15%.

Nie ma Pan takich badań, dlatego wymyśla Pan sobie niecodzienne liczby, które mają brzmieć przekonująco.

Co więcej – marihuana to przepustkowy narkotyk do substancji silniejszych. Następuje mechanizm uzależnienia, mózg woła o to pobudzenie, za chwileczkę ono już mu nie wystarcza, więc pali częściej, potem mówi: to nie wystarcza i po co sięga? Po coś silniejszego. I wtedy otwieramy sobie kolejne wrota do kolejnego piekła.

Tak, tak. Chcielibyśmy tylko zwrócić uwagę Pana profesora, że zdecydowana większość osób, która najpierw zapaliła marihuanę, wcześniej sięgnęła po alkohol. Ci ludzie, zanim sięgnęli po alkohol, mogli wcześniej regularnie dostarczać cukru w postaci płatków śniadaniowych.

Korelacja nie oznacza przyczynowości.

A mit narkotyku bramkowego został obalony w obszernym raporcie organizacji Drug Policy Alliance opartego o 53 publikacje naukowe, a nie o straszenie piekłem.

Ona utrudnia działanie pamięci krótkotrwałej, ma bardzo silny wpływ na ośrodek motywacyjny. Młodzież paląca marihuanę ma jazdę w dół z wynikami edukacyjnymi. Dlaczego? Bo kiedy jestem „na luzie”, to po co mam sobie utrudniać życie? Tak, jest „fajnie”, jest „luźnie”, jestem rozweselony, ale ta druga strona medalu to: zaburzenia procesu widzenia, wpływ na postrzeganie rzeczywistości, motorykę, działanie błędnika.

Działanie pamięci krótkotrwałej jest zaburzone w momencie silniejszego odurzenia powodowanego przekroczeniem progu swojej tolerancji. I nie jest to zaburzenie per se, a selektywność mózgu wynikająca z interakcji THC z receptorem CB1 w mózgu. Brak jest badań jakościowych potwierdzających długotrwałe utrudnienie działania pamięci krótkotrwałej przy długotrwałym korzystaniu z marihuany, która nie jest zanieczyszczona np. metalami ciężkimi i pestycydami.

Co do „silnego wpływu na ośrodek motywacyjny, to ponowny apel do profesora o wyjście z jaskini:

Pacheco-Colón, I., Hawes, S. W., Duperrouzel, J. C., & Gonzalez, R. (2021). Evidence Lacking for Cannabis Users Slacking: A Longitudinal Analysis of Escalating Cannabis Use and Motivation among Adolescents. Journal of the International Neuropsychological Society : JINS, 27(6), 637–647. https://doi.org/10.1017/S135561772000096X

Po przeanalizowaniu czynników zakłócających w postaci depresji, korzystania z alkoholu i papierosów, wieku oraz płci, okazało się, że korzystanie z samej marihuany nie powoduje występowania zespołu amotywacyjnego.

Nie ma za co, Panie profesorze.

Co do poziomu wykształcenia i wyników w edukacji wśród użytkowników marihuany, to profesorskie wróżby mają się nijak do mierzalnych wyników statystycznych z oficjalnych raportów konsumenckich w miejscach, gdzie marihuana jest legalna, a stamtąd sygnał jest jasny — użytkownicy pomimo korzystania z marihuany są w większości wykształceni, spełnieni zawodowo, aktywni społecznie i fizycznie, a także zaangażowani w dbanie o swoje zdrowie.

Hasse, J. (2021). Study Shows Cannabis Consumers Are Successful, Motivated, Health-Conscious: Snoop Dogg Weighs In. Forbes. Pobrano z: https://www.forbes.com/sites/javierhasse/2021/08/11/study-shows-cannabis-consumers-are-successful-motivated-health-conscious-snoop-dogg-weighs-in/?sh=4d496e641233

Człowiek nie umrze po wypaleniu jointa, ale może wypaść z okna, utopić się, wpaść pod samochód, bo nigdy nie wie, z jaką prędkością jedzie samochód i w jakiej jest odległości.

Ponownie, takie zdanie może wypowiedzieć jedynie ktoś, kto nigdy nie palił zioła. No, ale jeśli Pan profesor lubi takie analogie, to chcielibyśmy tylko podpowiedzieć, że osoby wgapiające się w smartfony w przestrzeni otwartej również mogą utopić się lub wpaść pod samochód, bo nigdy nie wiedzą, z jaką prędkością jedzie samochód i w jakiej jest odlegości.

No skąd mają wiedzieć, jak mają facjatę przyklejoną do ekranu?

Zdelegalizować smartfony i dajcie wszystkich na leczenie do prof. dr hab. Jędrzejki!

Pasjonat mitologii

Nadal się zastanawiamy, jak ktoś bez elementarnej wiedzy — kto, w dodatku, nie rozumie w ogóle nauki — mógł rozwinąć tak prężną karierę akademicką. Oczywiście zastanawianie się jest zupełnie retoryczne.

Zapytany o kwestię korzystania z marihuany przez osoby z zaburzeniami psychicznymi oraz ryzyko zaostrzenia się objawów, nasz światły umysł, nasz Acapulco Gold wśród specjalistów leczenia uzależnień, z niezachwianą pewnością stwierdza, że:

To jest dobrze opracowane w literaturze, że jeśli ktoś ma predykatory schizofrenii, to palenie marihuany nasila schizofrenię. Niestety, znam taki przypadek, gdzie marihuana nasiliła schizofrenię do takiego stopnia, że młoda dziewczyna bardzo długo przebywała w szpitalu psychiatrycznym.

Profesor po raz kolejny padł ofiarą błedu, według którego korelacja oznacza przyczynowośc. Obecna teoria w kierunku marihuany i zaburzeń psychicznych pokroju schizofrenii jest taka, że może występować tzw. „odwrotna przyczynowość”, gdzie osoba w tzw. „fazie zwiastującej” jest jeszcze niezdiagnozowana i zaczyna korzystać z marihuany ze względu na terapeutyczny wpływ na swoje objawy.

Szerzej zostało to opisane w poniższych publikacjach:

Gage, S. H., Jones, H. J., Burgess, S., Bowden, J., Davey Smith, G., Zammit, S., & Munafò, M. R. (2017). Assessing causality in associations between cannabis use and schizophrenia risk: a two-sample Mendelian randomization study. Psychological medicine, 47(5), 971–980. https://doi.org/10.1017/S0033291716003172

Pasman JA, et al. (2019) GWAS of lifetime cannabis use reveals new risk loci, genetic overlap with psychiatric traits, and a causal influence of schizophrenia. Nat Neurosci. 2018 Sep;21(9):1161-1170. doi: 10.1038/s41593-018-0206-1. Epub 2018 Aug 27. Erratum in: Nat Neurosci. 2019 Jul;22(7):1196. PMID: 30150663; PMCID: PMC6386176.

Schofield, D., Tennant, C., Nash, L., Degenhardt, L., Cornish, A., Hobbs, C., & Brennan, G. (2006). Reasons for cannabis use in psychosis. The Australian and New Zealand journal of psychiatry, 40(6-7), 570–574. https://doi.org/10.1080/j.1440-1614.2006.01840.x

Zaś co do „teorii dwóch strzałów” mówiących o tym, że marihuana może być wyzwalaczem schizofrenii u genetycznie predysponowanych jednostek, to badanie na szczurach — jedyne, które do tej pory sprawdziło tę teorię — przyniosło efekt odwrotny do spodziewanego:

Lecca, S., Luchicchi, A., Scherma, M., Fadda, P., Muntoni, A. L., & Pistis, M. (2019). Δ9-Tetrahydrocannabinol During Adolescence Attenuates Disruption of Dopamine Function Induced in Rats by Maternal Immune Activation. Frontiers in behavioral neuroscience, 13, 202. https://doi.org/10.3389/fnbeh.2019.00202

Nieoceniony wirtuoz anegdot

Niestety, znam taki przypadek, gdzie marihuana nasiliła schizofrenię do takiego stopnia, że młoda dziewczyna bardzo długo przebywała w szpitalu psychiatrycznym.

Czy ze względu na to, że młoda dziewczyna pozostaje anonimowa, to czy profesor zechciałby się podzielić historią tego przypadku? Np. spożyciem innych substancji psychoaktywnych, środowisko, w którym przebywała, historię chorób psychicznych wśród dawnych pokoleń, itd.

Bo znamy młodego chłopaka, któremu bawełniany sweter nasiliła na tyle zapalenie wątroby, że już nie wyszedł ze szpitala. Sweter nosił bardzo często. I tak też pił alkohol.

Panie profesorze, korelacja to nie przyczynowość — po raz ostatni.

No dobra, nie ostatni raz. Jeszcze to musimy zacytować:

Znałem przypadek jednej z dziewczynek, której koleżanka podała jointa z marihuaną. Nastolatka nie wiedziała, że do tych jointów dosypywano mefedron. Kiedy „odleciała”, nakręcili z nią film pornograficzny. Musieliśmy, za zgodą rodziców, wyciągnąć tę dziewczynkę z naturalnego środowiska, wywieźć 400 km dalej. Nie może wrócić do swojej miejscowości, bo jest tam skończona. Wszystko zaczęło się od „niewinnej” marihuany. Tego nie powie pan „Mata”, pan Palikot, pan Wojewódzki czy pan Sipowicz.

SŁUCHAJCIE, ZNALIŚMY PRZYPADEK JEDNEGO CHŁOPAKA. WYCHODZIŁ Z SIŁOWNI I NIE ZAUWAŻYŁ, JAK JEDEN Z KOLEGÓW WRZUCIŁ MU DO SZEJKA BIAŁKOWEGO PIGUŁKĘ GWAŁTU. A ZACZĘŁO SIĘ OD SERWATKI. TEGO CI PUDZIANOWSKI NIE POWIE, ANI ŻADEN FIT INFLUENSER.

Może jednak z towarzystwem było coś nie tak, skoro do konopi dosypywali mefedron?

Dlaczego w ogóle to skomentowaliśmy?

Gdyby to powiedziała „randomowa” osoba, z którymi często wchodzimy w polemikę przy okazji prowadzenia działalności edukacyjnej, to skończyłoby się na krótkim komentarzu gdzieś na naszych mediach społecznościowych.

Ale nie możemy się biernie przyglądać, kiedy ktoś, kto dla wielu Polaków może być autorytetem, otrzymuje głos w czasopiśmie o ogólnokrajowym zasięgu — i powiela z tak niezachwianą pewnością najbardziej krzywdzące mity na temat marihuany i jej użytkowników.

Dlatego właśnie wypunktowaliśmy te wszystkie bzdury odnosząc się do nauki opartej na dowodach, a nie sianiu strachu budowanym na argumentach emocjonalnych i anegdotach ograniczonych do dwóch osób z historią bez kontekstu.

I dlatego zależy nam, żeby ten artykuł się poniósł; udostępniajcie go wśród siebie, gdzie się da. Wysyłajcie maile z tym artykułem do redakcji wPolityce.pl i rozprzestrzeniajcie go dalej na social mediach.

Zobacz również inne artykuły