“Myślenie to niezwykle trudny proces. Dlatego większość ludzi decyduje się oceniać”
~ Carl Jung, ojciec współczesnej psychologii.
Jakoś ok. 3 miesiące temu, media obiegł kolejny “incydent marihuaninowy” z badaniem naukowym w tle, opublikowany przez American Heart Association.
Nasze profile na Instagramie i Facebooku przez dwa tygodnie uginały się od wiadomości z linkami do tych artykułów z prośbą o odniesienie się do tych rewelacji.
Znając już temat przy okazji przygotowywania naszego e-booka “Zioło: wszystko wyjaśnione”, mieliśmy dostęp do badań, w których odkryto zupełnie co innego.
Zresztą w listopadzie zeszłego roku publikowaliśmy rolkę na Instagramie o najnowszym badaniu, które również nie odkryło związku przyczynowo-skutkowego między korzystaniem z marihuany a większym ryzykiem zawału — a było świetnie zakrojone pod kątem metodyki.
Ale o tych badaniach nie dowiedziałbyś się z mainstreamu prawdopodobnie do końca swoich dni.
Dlaczego więc media publikują zazwyczaj jeden typ badań – i czemu ludzie tak mocno im wierzą?
Tego dowiesz się z dzisiejszego newslettera, po którym z łatwością odróżnisz jakościowe badania od tzw. ścieku publikowanego dla atencji i trzymania ludzi w permanentnym strachu.
Wyłudzacze oszukują “na wnuczka” a media “na badanie”. Jak to robią?
Wspomniane badanie o zawale i udarach od palenia zioła nosi nazwę “Association Between Cannabis Use with Cardiovascular Outcomes Among US Adults”.
Autorzy stwierdzili, że odkryto związek (korelację) pomiędzy regularnym korzystaniem z marihuany, a zwiększonym ryzykiem zawału i udaru — dokładnie o 36%.
Brzmi strasznie, niektórzy użytkownicy zioła już mają pełno w zbroi, a prohibicjoniści ogłaszają triumf, bo oto ostrze nauki ostatecznie zabiło entuzjazm narkomanów.
Problem w tym, że to nie “nauka” a “naŁÓka”, zaś ostrze tępe jak stara żyletka.
Jeśli chcemy zrozumieć faktyczny wpływ marihuany na zdrowie, musimy wziąć pod uwagę cały garnizon czynników, które po drodze mogą zakłócać obiektywną ocenę.
A powyższe badanie – jak i większość publikowanych w mediach głównego nurtu na temat zioła – całkowicie je ominęło.
Co zakłóca ocenę wpływu marihuany na zdrowie układu krwionośnego?
Czynniki zakłócające to takie, które współwystępują z konopiami w badaniu i mogą zaburzać ocenę jego wpływu na poszczególne parametry zdrowia.
Dopóki badacze nie kontrolują takich czynników, nie są w stanie odkryć związku przyczynowo-skutkowego i mogą polegać tylko na mniejszych lub większych korelacjach.
A jak wiadomo, korelacja nie oznacza przyczynowości.
Styl życia badanych
W omawianym badaniu nie sprawdzono statusu socjoekonomicznego uczestników; nikt nie zbadał też ich nawyków żywieniowych i różnic genetycznych. Ich pominięcie z automatu zakłada, że wszyscy ludzie są tacy sami, co jest błędem logicznym.
Przyjmowane leki
W tym badaniu obserwacyjno-ankietowym nie uwzględniono również, jakie leki przyjmowali uczestnicy. Mowa tu głównie o lekach na nadciśnienie i cukrzycę, które mogą negatywnie wpływać w długofalowej perspektywie na pracę układu krwionośnego.
Rozróżnienie pomiędzy rekreacyjnym a medycznym wykorzystaniem marihuany
Taka korelacja, której doszukali się autorzy badania, może iść w kierunku twierdzenia, że faktycznie marihuana zwiększa ryzyko zawału i udaru — ale ten medal ma też drugą stronę.
Biorąc pod uwagę rosnącą akceptację społeczną, wzrost tej liczby może polegać na tym, że przyznają się do tego osoby, które jeszcze 10-20 lat temu mogłyby się bać to zrobić z obawy o silną stygmatyzację.
Pacjenci medycznej marihuany w większości ją waporyzują albo przyjmują doustnie, gdzie ewentualny wpływ na układ krwionośny wywołany obecnością substancji smolistych w dymie jest zredukowany praktycznie do zera.
Choroby współistniejące
Nikt nie przyjrzał się, czy (i jakie) choroby współistniejące towarzyszyły uczestnikom badań.
Wymieszano więc ludzi zdrowych z osobami potencjalnie cierpiącymi na choroby zapalne zwiększające ryzyko zawału i udaru, jak np. cukrzyca, otyłość, nadciśnienie tętnicze, czy stwardnienie tętnic.
Co daje kontrola czynników zakłócających w badaniu?
Kontrolowanie tego rodzaju danych pozwala ocenić, czy początkowe korelacje noszą znamiona związku przyczynowo-skutkowego — czy może wynikają z obecności wspomnianych zakłócaczy.
W idealnych warunkach naukowcy powinni jeszcze przeprowadzić analizę wrażliwości każdego z tych czynników, co pozwoliłoby określić, które z nich są dominujące, a które towarzyszą i mają drugorzędny wpływ na wzrost ryzyka zawału i udaru.
Brak takiej kontroli wprowadza do badania stronniczość, podając w wątpliwość jego wiarygodność.
Kolejne wady badania opublikowanego przez American Heart Association
To, co opisaliśmy powyżej, to tylko wierzchołek góry lodowej w wadach metodycznych badania, które poruszyło opinię publiczną w pierwszym kwartale tego roku.
Oto pozostałe niedoskonałości:
1. Przekrojowa natura badania
Poleganie wyłącznie na danych przekrojowych nie pozwala ustalić:
- Przyczynowości: wyciąganie wniosków na podstawie pozornych korelacji jest jak wróżenie z fusów. Dlatego w zdaniach na końcu badań często można przeczytać, że “tak może być”, co oznacza, że równie dobrze “może tak nie być”. I z tego badania też nie wiemy, czy faktycznie ryzyko zawału i udaru jest 36% większe wśród użytkowników marihuany, czy np. wśród osób z problemami kardiologicznymi jest więcej pacjentów medycznej marihuany, gdyż sięgają oni po nią coraz częściej.
- Roli czasu: dla uwiarygodnienia dowodów naukowych, w badaniach stosuje się tzw. “Follow-up period”, który polega na obserwacji uczestników badania przez jakiś czas po jego zakończeniu. Gdyby to zrobiono, można by przyjrzeć się, jak zmieniały się nawyki korzystania z marihuany i towarzyszące im parametry kardiometaboliczne. A tak wykorzystano tylko skrawek życia uczestników i polegano jedynie na ich opiniach dotyczących swoich zwyczajów korzystania z zioła.
- Szerszej perspektywy: badania przekrojowe dają nam tylko wycinek sytuacji, którą obserwujemy. Dlatego właśnie robi się przeglądy literatury naukowej i meta-analizy badań, żeby zebrać jak najwięcej dowodów i danych, i na tej podstawie móc wysnuć bardziej precyzyjne wnioski. Z tego samego powodu naukowcy decydują się na rozciągnięcie okresu badawczego np. na 10 albo 20 lat, zanim opublikują wyniki. Tutaj było to robione “na szybko”.
2. Poleganie na kwestionariuszach z uczestnikami badania
Biorąc pod uwagę status prawny marihuany w wielu miejscach na świecie, niektórzy ludzie nadal mogą się wstydzić, żeby otwarcie przyznać się do bycia użytkownikami.
I nawet w takiej sytuacji, gdzie uczestniczą w badaniu naukowym i mają gwarancję anonimowości, niektórzy mogą nie mówić całej prawdy lub pudrować swój obraz przed badaczami, żeby wyglądać na “porządniejszych”.
Ci, którzy korzystają tam, gdzie zioło jest nielegalne, mogą np. bać się oceny uczestniczenia w szarej/czarnej strefie, jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało.
Poza tym, w metodzie naukowej, poleganie na opiniach i zaufaniu nie dostarcza parametrów, które pozwoliłyby cokolwiek zmierzyć.
3. Pominięcie genetyki i środowiska
Sprawdzanie czynników zakłócających to jedno, ale dobór próby do badania ma równie duże znaczenie.
W omawianym badaniu pominięto różnice genetyczne u badanych, które wpływają na to, jak dana osoba reaguje na działanie marihuany.
Nie ujęto też czynników środowiskowych i ich roli w skłonnościach do podejmowania zachowań ryzykownych, dostępu do edukacji, służby zdrowia, czy choćby codziennych nawyków, które warunkują zdrowie.
O czynniku geograficznym nie wspominając, bo przecież jakość powietrza, gęstość zaludnienia, kultura życia i zwyczaje żywieniowe też mają niebagatelny wpływ na funkcjonowanie układu krwionośnwego.
4. Brak odseparowania palaczy czystej marihuany od tych, którzy mieszali z tytoniem
Tytoń ma ponad 600 dodatków, a jego spalanie produkuje 7000 różnych związków chemicznych, z czego 70 ma udowodnione działanie rakotwórcze.
Sama nikotyna jest pestycydem, więc jej funkcje chemiczne trochę gryzą się z koncepcją utrzymania życia.
Z kolei marihuana ma w sobie silne antyoksydanty o działaniu przeciwzapalnym i neuroprotekcyjnym, więc te właściwości stoją na zupełnie przeciwnym biegunie do tytoniu.
Dym z papierosów obkurcza naczynia krwionośne, zaś kannabinoidy i terpeny je rozszerzają.
Nie ma tu absolutnie żadnej synergii; mało tego, związki aktywne z marihuany, zamiast zajmować się regulacją układu endokannabinoidowego, skupiają się na neutralizacji toksyn z tytoniu.
Oprócz tego tytoń znacznie zwiększa ryzyko uzależnienia od takiego miksu i sprawia, że efekty marihuany są bardziej mulące, przybijające i mgliste.
Bez odłączenia palaczy czystego zioła od miksujących z tytoniem nie da się obiektywnie ocenić wpływu marihuany na układ krwionośny.
O tym badaniu nikt nie wspomniał w mediach
W listopadzie zeszłego roku przebadano ponad 14 tysięcy uczestników, zarówno palaczy marihuany, jak i takich, którzy nigdy w życiu nie mieli zioła w płucach.
Badano ich przez 13 lat i w odróżnieniu od tamtej medialnej pracy naukowej, wzięto pod uwagę wspomniane czynniki zakłócające, a zamiast rejestrów szpitalnych z wizyt na oddziałach kardiologicznych, sprawdzono faktyczne parametry kardiometaboliczne i markery ryzyka chorób serca, takie jak stwardnienie tętnic.
Okazało się, że badacze nie znaleźli związku między korzystaniem z marihuany — nawet regularnym — a większym ryzykiem chorób serca, w tym zawału.
Żeby było śmieszniej, użytkownicy zioła mieli lepsze wyniki na testach kardiometabolicznych od osób, które nigdy nie korzystały z marihuany.
Gdzie szukać jakościowych źródeł wiedzy o wpływie marihuany na zdrowie?
Brodzenie w takim chaosie informacyjnym może przyprawić o ból głowy i frustrację — coś o tym wiemy, bo byliśmy w tym miejscu.
Na szczęście dzięki codziennej pracy z tą rośliną i obcowaniu z badaniami naukowymi przez ostatnie 9 lat, wyrobiliśmy sobie system, według którego łatwo nam odróżnić badania wysokiej jakości od metodycznego ścieku, który zalewa media głównego nurtu.
Takie badania przedstawiamy zarówno na blogu, jak i w naszym e-booku “Zioło: wszystko wyjaśnione”, gdzie zebraliśmy 183 prace naukowe, w tym przeglądy badań, meta-analizy i studia przypadków, dzięki którym temat wpływu marihuany na zdrowie stanie się jaśniejszy.
A przede wszystkim pozbawiony skrajności — tej ze strony turbosceptyków i tej od hurraoptymistów.
Buch z Tobą!
Źródła:
- Jeffers, A. M., Glantz, S., Byers, A. L., & Keyhani, S. (2024). Association of Cannabis Use With Cardiovascular Outcomes Among US Adults. Journal of the American Heart Association, 13(5), e030178. https://doi.org/10.1161/JAHA.123.030178
- Alhassan, H. A., Akunor, H., Howard, A., Donohue, J., Kainat, A., Onyeaka, H. K., & Aiyer, A. (2023). Comparison of Atherosclerotic Cardiovascular Risk Factors and Cardiometabolic Profiles Between Current and Never Users of Marijuana. Circulation. Cardiovascular quality and outcomes, 16(11), e009609. https://doi.org/10.1161/CIRCOUTCOMES.122.009609