Czy to możliwe, żeby o losach świata decydowali ludzie zepsuci do szpiku kości? Czy faktycznie ludzkie zdrowie jest warte mniej niż satysfakcja udziałowców dużych korporacji? Czy media stworzyły nam bańkę konopną, z której nie możemy wyjść jako społeczeństwo przez ciągłą manipulację? Uważaj, jakie pytania zadajesz, bo możesz nie być gotowy na odpowiedź.
ChatGPT ma szeroki wachlarz zastosowań.
Możesz go wykorzystać jako asystenta, badacza, analityka, nauczyciela, specjalistę z dowolnej dziedziny, czy robota do zadań błahych i nudnych, ale nieuniknionych.
Niektórzy używają tego bota do prowadzenia burzy mózgów; inni tworzą w nim poezję i teksty piosenek; jeszcze inni szukają tłumaczenia złożonych zagadnień; a jak chcesz, to Chat będzie twoim tłumaczem, planerem podróży albo pomysłodawcą dowcipów.
A my wykorzystaliśmy go do czegoś zupełnie innego.
Mianowicie, zadaliśmy mu pewne filozoficzne pytanie natury konopno-moralnej.
Pytanie brzmiało:
„Gdybyś był diabłem, jak podszedłbyś do zadania manipulacji ludźmi, aby uwierzyli, że konopie są niebezpiecznym narkotykiem, a nie pożyteczną rośliną?”
A ten wyciągnął z rękawa same asy. Ale nie to jest w tym wszystkim najlepsze. Na końcu artykułu pokażemy ci coś, co wprawi cię w nie lada dyskomfort.
1. Demonizacja przez propagandę
„Odpaliłbym w mediach szeroką kampanię dezinformacyjną, przedstawiając konopie jako niebezpieczną, uzależniającą substancję, która odbiera ambicje, robi z ludzi prestępców i prowadzi do zgnilizny moralnej”.
- Sponsorowałbym przesadzone historie o przemocy i chorobach psychicznych wywołanych przez konopie.
- Powiązałbym konopie z marginalizowaną lub buntowniczą grupą, aby zyskać obiekt do stygmatyzacji.
- Promowałbym hasło „marihuana” zamiast „konopie” w celu stworzenia nowego, obcego wroga, a później wykorzystał je do szerzenia zachowań ksenofobicznych.
2. Ucisk legislacyjny i kryminalizacja
- Forsowałbym ustawy klasyfikujące konopie jako niebezpieczny narkotyk, całkowicie ignorując ich zastosowanie medyczne.
- Wprowadziłbym ostre kary za posiadanie i dystrybucję konopi, aby zainstalować w społeczeństwie lęk przed tymi aktywnościami.
- Lobbowałbym w rządach poszczególnych państw za umieszczeniem konopi w wykazie substancji kontrolowanych obok twardych narkotyków (np. heroiny), co zablokowałoby badania naukowe i legitymizację medycznego użytku
3. Sojusze korporacyjne
- Wszedłbym w komitywę z gałęziami przemysłu, które czerpią korzyści z prohibicji konopnej (farmacja, alkohol, wyroby tytoniowe, prywatne więzienia)
- Sponsorowałbym badania skupiające się wyłącznie na negatywnych aspektach korzystania z konopi, jednocześnie hamując lub dyskredytując badania nad ich pozytywnym działaniem.
- Zalegalizowałbym i wprowadzał kolejne opatentowane produkty syntetyczne, trzymając konopie w rękach czarnego rynku.
4. Stygmatyzacja kulturowa
- Sponsorowałbym mass media, aby portretowały użytkowników konopi jako leniwych przegrywów z zapędami kryminalnymi.
- Zachęcałbym instytucje religijne do stygmatyzacji korzystania z konopi jako grzechu i braku odpowiedzialności.
- Znormalizowałbym alkohol i syntetyczne leki jako „moralnie akceptowalne”, jednocześnie wmawiając ludziom, że konopie to „furtka do twardych narkotyków”.
5. Podziały i dezinformacja w środowisku pro-konopnym
- Tworzyłbym podziały wśród zwolenników legalizacji, podsycając spory o regulacje, podatki i kontrolę korporacyjną.
- Wmanewrowałbym ruchy legalizacyjne we współpracę z korporacjami, aby wypchnąć z rynku kraftowych growerów i sprzedawać produkty niskiej jakości po zawyżonych cenach.
6. Selektywna legalizacja i przejęcie rynku przez korporacje
- Gdy opinia publiczna zaczęłaby zmieniać zdanie, dopuściłbym częściową legalizację, ale pod ścisłą kontrolą wielkich korporacji.
- Zakazałbym domowej uprawy i ograniczył działalność małych przedsiębiorstw, aby nie mogły konkurować z dużymi firmami.
- Stworzyłbym tak skomplikowane przepisy i wysokie podatki, że legalne konopie stałyby się mniej dostępne niż te z czarnego rynku, co pozwoliłoby utrzymać narrację o „niebezpiecznych narkotykach”
Brzmi, jak scenariusz rodem z dystopijnej powieści?
A co, gdybyśmy ci powiedzieli, że wszystko, o czym tu przeczytałeś — krok po kroku — zostało zrealizowane w ciągu ostatnich 100 lat?
Przeczytaj naszego posta o historii kryminalizacji konopi i przekonaj się na własne oczy.
Mało tego, spora część tego diabelskiego planu nadal funkcjonuje i możesz się z nią zderzyć w życiu codziennym.
Obecnie jesteśmy na etapie schyłku punktu 4., zaś wkraczamy w założenia punktu 5. i 6.
Media nadal manipulują opinią publiczną, próbując utrzymać w ryzach starą narrację portretującą użytkowników jako margines społeczny. Zamiast skupić się na oddaniu konopi w ręce rolników i zwyczajnych konsumentów, którzy chcieliby po prostu mieć kilka krzaczków na balkonie albo w ogródku, temat schodzi na wymyślanie, jak by tu uregulować rynek, żeby było odpowiednio ciasno, ale żeby dało się trochę oddychać.
Zresztą samo środowisko pro-konopne niejednokrotnie daje się manipulować i sami siebie trzymają w wizerunku, który ich stygmatyzuje. Sami byliśmy swego czasu atakowani przez ludzi z tego środowiska za to, że łamiemy schematy i traktujemy konopie jako coś więcej niż tylko element redukcji szkód, żeby ludzie nie sięgali po mocne rzeczy z ulicy. Zarzucano nam sekciarstwo i propagandę w drugim kierunku, mimo że zawsze na tacy podajemy badania naukowe z każdej strony i tłumaczymy, jak działają konopie na podstawie mechanizmów biologicznych, jakie nimi rządzą.
Właśnie tak bardzo ludzie są wychowani w strachu przed konopiami przez te 100 lat konsekwentnej demonizacji.
Jeśli chodzi o sam rynek, to wystarczy spojrzeć, w jaką stronę zmierzają USA, Kanada i Niemcy. Masa niepotrzebnych regulacji, turbo skomplikowane systemy licencjonowania, wysokie koszty wejścia; to wszystko sprawia, że wielkie korpo bez mrugnięcia okiem obejdą to wszystko, a mali przedsiębiorcy i producenci będą funkcjonować na granicy przetrwania. Tymczasem rynek zalewają podrzędne produkty w kosmicznych cenach, często przekraczający budżet mniej zasobnych użytkowników.
Jak widzisz, do obalenia szatańskiego planu jest już bliżej niż dalej. Teraz warto skupić soczewkę na dobru konsumentów i lokalnych przedsiębiorców, temat regulacji ograniczyć do czystości produktu i wieku legalnej sprzedaży, a resztę zostawić w rękach wyżej wymienionych. Z kolei branży przyda się porzucenie starego paradygmatu konopi jako wyłącznie używki wyskokowej albo leku dla ciężko chorych, bo inaczej kultura korzystania będzie stała w miejscu – podobnie do świadomości użytkowników.