Władze amerykańskiej ligi doszły do wniosku, że gracze mogą korzystać z marihuany również w sezonie sportowym. Wcześniej NBA zapowiedziało koniec testowania zawodników na obecność THC.
Przełomowe zmiany dzieją się na naszych oczach Wczoraj (trochę niefortunna data dla wiarygodności newsów) NBA ogłosiło, że usuwa marihuanę z listy substancji zakazanych.
Informację przekazał światu Shams Charania, redaktor portalu sportowego The Athletic.
Decyzja NBA stanowi pokłosie dla poprzednich ruchów ze strony stowarzyszenia. Warto wspomnieć, że wcześniej włodarze zdecydowali się zawiesić testowanie zawodników na obecność THC w ciągu ostatnich trzech sezonów.
Kiedy mówiono o tym w 2020 roku, komisarz NBA Adam Silver zasugerował, że zmiana może w przyszłości stać się permanentna – i mamy to.
Zamiast wysyłać koszykarzy na obowiązkowe testy, komisarz stwierdził, że liga nie będzie dłużej ingerować w zwyczaje swoich graczy, tym bardziej, jeśli nie wykazują problemowego korzystania z konopi. W przypadku wystąpienia takowego, zawodnicy mieliby uzyskać profesjonalne wsparcie, a liga planuje z nimi rozmawiać, zamiast wymierzać surowe kary.
Nowy siedmioletni kontrakt zawarty pomiędzy ligą a zawodnikami gwarantuje tym drugim, że marihuana zniknie z testów na substancje niedozwolone na czas trwania umowy.
Porozumienie czeka jeszcze na ratyfikację ze strony reprezentantów koszykarzy oraz zarządców klubów.
Dyrektor generalny NBPA, Tamika Tremaglio, podsumowała porozumienie tymi słowami:
Można powiedzieć, że świat zmierza ku normalności — przynajmniej w tej kwestii.
Chciałoby się powiedzieć: „dlaczego to tak długo trwało?”, ale my wolimy zmodyfikowane przysłowie „lepiej późno niż później”.
PS 85% zawodowych koszykarzy grających w NBA korzysta regularnie z marihuany. Czyżby koszykarze to była grupa wyjątkowo oporna na zespół amotywacyjny, czy może kolejny mit oparty o zmanipulowane dane sypie się na naszych oczach?