To zaskakujące, że dopiero dzisiaj publikujemy pierwszy przepis na lasagne. W końcu trudno wyobrazić sobie bardziej stonerskie, klasyczne danie, które wbija się z buta w cały organizm, rozgrzewając go i pieszcząc serowo-mięsnym spektaklem na deskach makaronu. Ale lasagne w formie zupy? Pozwólcie nam to wyjaśnić.
Lasagne jako zupa chodziła nam po głowie od prawie roku, ale ponieważ jesteśmy jeszcze na takim etapie, że większość przepisów wychodzi spontanicznie zamiast planowo, to można powiedzieć, że ten pomysł bardzo odłożyliśmy w czasie.
Niemniej jednak, jak by to powiedziała Violetta z „Brzyduli” – lepiej późno niż później.
My w ogóle wyznajemy taką zasadę, że jeśli z jakiegoś dania można zrobić zupę, to znaczy, że jego podstawowa forma jest na tyle idealna, że można z nim robić cuda w kuchni. Przez pewien czas, mimo wszystko, wahaliśmy się nad słusznością tej metamorfozy klasycznej lasagne.
Sami wiecie, jak to jest… Włochy, tradycja, świętego nie tykaj, nie znasz – nie oceniaj, i takie tam.
Ale potem doszło do nas, że przecież jakiś rok temu robiliśmy pizzę na chipsach – bardziej już chyba nie da się zapaskudzić włoskiego buta.
W Wytrawnym Imperium nie ma miejsca na półśrodki. Jak pomidory lecą, to w trzech formach, jak mięso, to tłuściutka wołowina, a jak sera – to w opór. Nasz wywar naładowaliśmy właściwie trzema serami: mozzarellą, ricottą oraz długodojrzewającym bursztynem.
I makaronu też nie skąpimy, a ten w naszej zupie lasagne wylądował połamany na nieco drobniejsze prostokąty, coby nie tachać do buzi całego płatu. Smak smakiem, ale z samego rytuału jedzenia też trzeba czerpać radość.
Jak to wszystko wygląda od kuchni („ŚMIECH”) – zaraz zobaczycie. Tymczasem, zerknijmy, czy mamy potrzebny sprzęt w szafkach.
Do przygotowania zupy lasagne przydadzą się:
- nóż szefa kuchni,
- duży garnek (ok. 3 litry pojemności),
- szpatułka,
- trzepaczka.
A przed nami najlepsze. Tylko od razu uprzedzimy – jeśli zjedliście już swój chudy twaróg z bakaliami i oliwą, to dla własnego dobra skombinujcie jakiś rumianek na uspokojenie.
Składniki:
Lasagne z jednego gara:
500g wołowiny zmielonej z antrykotu,
10 płatków makaronu lasagne, podzielonych na ok. 3-4 centymetrowe kawałki
1 duża cebula, pokrojona w drobną kostkę
5 ząbków czosnku, posiekanych
1,5 łyżki sosu sambal oelek
400g pomidorów z puszki
3 łyżki koncentratu pomidorowego
1,2l bulionu drobiowego lub warzywnego
1 łyżeczka bazylii
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka oregano
1,5 łyżeczki octu balsamicznego
sól i pieprz do smaku
1 łyżka śmietany 36%
1 łyżka masła (do smażenia)
400g przecieru pomidorowego wymieszanego z: 1 łyżeczką mielonego czosnku, 2 łyżeczkami koncentratu pomidorowego, 1 łyżeczką ostrej papryki wędzonej, 1 łyżeczką tymianku, 2 łyżeczkami cukru, 4 łyżkami oleju rzepakowego i 2 łyżkami octu z białego wina
Dodatki:
180g mozzarelli w kulce
2 łyżki ricotty
5 łyżek startego sera bursztyn (może być parmezan albo grana paddano)
Garść natki pietruszki
Koloseum tonie w pomidorach
Uwaga, to będzie dziecinnie łatwe.
W dużym garnku rozpuszczamy masło na średnim ogniu, po czym dodajemy wołowinę wraz z cebulą. Mieszamy całość dokładnie, rozbijając mięso przy użyciu szpatułki lub drewnianej łopatki.
Smażymy zawartość naszego garnka do momentu, aż mięso się obrobi z każdej strony i straci różowy kolor.
Dodajemy czosnek i sambal, mieszamy całość dokładnie i smażymy ok. 30 sekund na średnim ogniu. Po tym czasie możemy przykryć nasze mięso pokrywką mniejszą od garnka i odlać nadmiar tłuszczu z naczynia. Oczywiście zostawiamy go trochę, żeby wpuścić do naszej zupy lasagne więcej smaku.
Teraz zaczyna się zabawa. Ładujemy do garnka pomidory, przyprawiony przecier, cały bulion, koncentrat pomidorowy, ocet balsamiczny i przyprawy.
Mieszamy zupę, zwiększamy ogień i doprowadzamy ją do zagotowania.
W następnej kolejności, w garnku ląduje makaron lasagne.
Redukujemy ogień do minimum i gotujemy zupę przez ok. 10 minut lub do momentu, gdy makaron ugotuje się al dente.
W osobnym naczyniu mieszamy śmietanę z kilkoma łyżkami gorącej zupy i zabielamy ją nieco. Na sam koniec wrzucamy po kolei wszystkie sery i dajemy im się rozpuścić w zupie, coby się seksownie ciągnęły na łyżce.
Teraz już nie macie wymówek, że bez piekarnika się nie da. Oczywiście, że się da! Trochę inaczej, ale za to w pełnej krasie i z praktycznie takim samym składem, jak podstawowa lasagne. Tej mocy smaków i stężenia pomidorowości trzeba doświadczyć na własnej skórze – chociaż lepiej będzie mimo wszystko tę zupkę zjeść (JESZCZE GŁOŚNIEJSZY ŚMIECH).
Nam jeszcze połowa porcji została i czeka na ponowne zagrzanie. Ku pokrzepieniu serc wpuścimy tam jeszcze trochę sera – a co!