amsterdam

Dlaczego życie w symbiozie jest najlepsze?

by Stonerchef

– Naprawdę? Państwo razem pracujecie i chcecie być jeszcze w tej samej grupie? Ja bym z moim starym nawet w pracy nie wytrzymała, a co dopiero na studiach – powiedziała pewnego razu pani zapisująca nas na pierwszy rok psychologii. To nie jest normalne. My nie jesteśmy normalni. I ta pani nie jest odosobniona w swoich przypuszczeniach. No bo jak to tak, żyć ze sobą zamiast obok siebie? A po co to komu?

Jako para – albo w ogóle jako ludzie – jesteśmy dość osobliwymi przypadkami. Nie pracujemy po 8 godzin dziennie, nie dzielimy posiłków na śniadanie, obiad i kolację, wykonujemy wspólny zawód, robimy to obok siebie, dodatkowo rozwijamy wspólną działalność i, co najbardziej patologiczne w tym wszystkim, praktycznie żyjemy w symbiozie. Dobra, to nie jest najbardziej patologiczne. Szczytem jest nasza abstynencja.

Połączmy więc fakty: niepijące, aspołeczne odludki bez normalnej pracy, przywiązane do siebie jak  więźniowie do łańcucha. Przecież tu nie trzeba eboli, żeby ludzie ginęli – wystarczy nas sklonować.

Dobra, zacznijmy jeszcze raz – już na poważnie.

Jak ludzie postrzegają bycie z sobą 24/7 w dzisiejszych czasach?

kajdanki

Może trudno będzie Wam w to uwierzyć, ale to nie jest tak, że lepsze jutro było wczoraj, a jutro nic nas nie czeka. I odwrotnie – nasi rodzice wcale nie mieli tak smutnego życia w tym braku wszechobecnego dostatku na wyciągnięcie ręki, a my nie odkryliśmy recepty na szczęście i nie możemy się podcierać jedynie własnym zachwytem. Nie.

Każde czasy mają zarówno swoje złe, jak i dobre strony #Paulo_Coelho.

Słabą sprawą w naszych czasach jest to, że przestaliśmy żyć ze sobą. Po drodze mamy zbyt wiele obowiązków: latanie za idealną sylwetką, idealną pracą, bieganie na kołowrotku jak chomik, bo trzeba mieć pieniądze na kredyt (bo wszyscy biorą kredyty), a potem ten kredyt z czegoś spłacać. Wychować dzieci, zadbać o relacje ze znajomymi, złożyć życzenia na czyjejś tablicy, zresetować się, pobyć samemu, mieć czas dla siebie.

W takich warunkach bycie obok siebie jest jedyną słuszną opcją.

A ponieważ wszystkiego dzisiaj jest pełno, również podaż bodźców występuje w nadmiarze. A to nie są budujące bodźce. Wieczny konflikt płci, planeta z browarkami, kariera matki trójki dzieci w korpo, wszechobecny pod-coaching, szczucie ludzi na siebie, wmawianie nam, że bogactwo mierzone jest przez posiadanie – tego jest przytłaczająca ilość, a na co dzień nam to umyka, bo trzeba skupiać się na zbyt wielu rzeczach.

Nie pomaga też fakt, że w wielu zakładach pracy (lubimy to określenie), polityka firm wręcz wyklucza pracę pary w jednym miejscu.

I wtedy wchodzimy my, cali ubrudzeni od burgerów; i mówimy ludziom, że spędzamy ze sobą praktycznie każdą sekundę, żyjemy bezstresowo, i jeszcze nie mamy siebie dosyć.

Dysonans poznawczy to naturalna reakcja, występująca u większości ludzi, którzy to od nas słyszą. No bo wyobraźcie sobie, że przez całe życie trwacie w przekonaniu, że klamka nie służy do otwierania drzwi. W telewizji, radio, internetach, każdy daje Wam do zrozumienia, że w pokoju jest tyle rzeczy do zrobienia, że ta klamka jest totalnie marginalnym elementem w całej przestrzeni.

I nagle ktoś Wam mówi, że to wcale tak nie jest. Że klamkę można otworzyć, a za drzwiami jest kupa niesamowitych rzeczy do odkrycia.

Dlaczego według ludzi bycie z sobą 24/7 jest niemożliwe?

symbioza

Kiedy burzy się czyjeś pojmowanie jakiejkolwiek sfery życia, to całkiem zrozumiałe, że ludzie się przed tym bronią. Dla mózgu jest to zwyczajnie wygodniejsze, nie uruchamia krytycznego myślenia i wprawia nas w stan bezpieczeństwa.

Zaczynamy więc wyciągać broń białą:

  • Ale jak to tak? Nie macie siebie dosyć, skoro jesteście cały czas obok siebie?
  • Nie nudzi wam się to? Przecież nie można w kółko robić tego samego.
  • Człowiek musi mieć czas dla siebie.
  • A co ze znajomymi?

Ponieważ na każdy z tych argumentów istnieje logiczna kontra, kiedy to zawodzi, do gry wkracza broń dystansowa:

  • To nie jest normalne.
  • Ja bym swojego starego zabiła chyba.
  • Nie da się z kimś wytrzymać cały czas.
  • Teraz tak mówisz, zobaczymy za parę lat.
  • Niejeden był taki mądry.

W ostateczności, kiedy wytrąci się rozmówcy wszelkie argumenty z dłoni, można oberwać atomówką:

  • Współczuję.
  • To straszne być tak uwiązanym do kogoś.
  • Dlaczego dajesz się trzymać na smyczy?
  • Słabe to bycie pod pantoflem.
  • Głupota.
  • Dobra, weź…

A z naszej strony wygląda to tak.

Dlaczego bycie w symbiozie jest piękne?

Teraz wybijemy Was z pesymizmu, w który zostaliście wprowadzeni.

Można się ciągle poznawać – i to coraz lepiej

To nie jest tak, że jak już skończymy pracować, ugotujemy coś na bloga, pomiziamy koty i spojrzymy na zegarek, to siedzimy obok w ciszy, bo już wszystko o sobie wiemy i nic nas nie zaskoczy.

Pracując w domu i spędzając ze sobą każdą chwilę mamy idealne warunki do tego, żeby cały czas dowiadywać się o sobie nowych rzeczy. W końcu rozwijamy wspólnie bloga, dzielimy ten sam zawód i mamy podobne marzenia (choć momentami się w nich mijamy).

Mamy czas na rozmowę o wspólnych celach, o tym co nas motywuje, a co wręcz mierzi i doprowadza do szału – możemy definiować wtedy swoje emocje, co świetnie sprawdza się podczas kłótni, bo zamiast włoskiego scenariusza, rozmawiamy właśnie o emocjach; właśnie dlatego, że możemy codziennie obserwować swoje zachowanie i to, jaki wpływ mamy na siebie.

holandia

To nam wypełnia właściwie cały czas, który spędzilibyśmy na narzekaniu na szefa, dojazdy do pracy, opowieści o tym, że ksero się zepsuło, a target nie został zrobiony. Dodatkowo wyciszamy z życia wszystko, co nas bezpośrednio nie dotyczy. W naszym domu nie ogląda się wiadomości, telewizja leci, jak akurat jest coś bekowego albo mamy sentyment do starego filmu, który akurat nadają – jesteśmy skupieni na sobie, a nie na tym, o czym za 10 lat nawet nie będziemy pamiętać.

A wraz ze wspólnymi doświadczeniami, możemy wpadać razem w takie sytuacje, które testują to, czy faktycznie tak dobrze się znamy – i mamy potem przyjemne uczucie, że jeszcze tak dużo przed nami.

Wspólny rozwój smakuje wyśmienicie

Oprócz tego, że oboje jesteśmy copywriterami, to jeszcze piszemy nawet w tej samej branży. Dzięki temu, niejednokrotnie wymieniamy się klientami, często angażują nas jako parę do projektów, a wspólna pasja do pisania sprawia, że research, burzę mózgów i w ogóle absolutnie wszystko robimy ze zdwojoną siłą.

To samo dotyczy bloga, bo niejednokrotnie, na spacerach, od słowa „zjadłbym kanapkę” przechodzimy do kilkunastu pomysłów na usprawnienie Stonerchefa, robienie jeszcze bardziej dekadenckiego żarcia i realizowania celów, które sobie wyznaczyliśmy. Też razem.

To nam pozwala patrzeć w przyszłość z uśmiechem.

A wspólna prokrastynacja jeszcze lepiej

O, to, to! Żeby nie było – nie wiedziemy życia w jakiejś bańce wypchanej piankami. Często dupa nam się pali, terminy gonią, finanse różnie się układają, czasem na blogu jakoś mniej się dzieje, a niekiedy potrafimy przeleżeć cały dzień z książkami lub przy serialach, grać razem na kompie albo nawet nie kiwnąć palcem.

I nie ma tu miejsca na jakieś bzdury typu: no, ja u siebie w pracy mogłam się zczelendżować, a ty slackujesz przed dedlajnem?!

Nie, jeśli wpadamy w paszczę Mobby Dicka, to również razem. A wtedy, rozumiejąc przyczynę tej wspólnej prokrastynacji, można się nawzajem kopnąć w pupkę i wrócić na normalne tory.

Dopóki, rzecz jasna, nie napiszą na Pudelku czegoś nowego o żywym Kenie.

Nie mamy czasu na pierdoły

Owszem, skarpetka wrzucona do kosza na pranie na lewą stronę po raz trzydziesty – potrafi doprowadzić do krwawych oczu. Zgadza się, torebka po herbacie w pojemniku na blender jest w stanie wyprowadzić z równowagi, gdy pozostawiona cztery razy z rzędu w tym samym miejscu.

My mamy czas na wypracowanie nieinwazyjnych metod zwracania uwagi na takie irytujące głupoty. Na przykład, poprzez wdrażanie w życie zasady „uczyć bawiąc”.

I tak, dajmy na to, gdy Królowa Słodkości widzi ową skarpetę, nie rzuca w eter, że Wytrawny Imperator ZNOWU NIE PRZEWINĄŁ SKARPETKI NA DRUGĄ STRONĘ – on przecież doskonale o tym wie i nie trzeba mu ciągle tego wypominać.

Ale jako mężczyzna, organizm noszący w sobie dziecko o wiele dłużej niż kobieta w ciąży, świetnie reaguje na stwierdzenie: „Kochanie, powiem Ci, że jakieś LEWE te Twoje skarpetki”, widząc wyraźny wzrok Królowej na rzeczonym przedmiocie. Dlatego, że uruchamia to strumień świadomości, wprowadza element zabawy i dobrze się kojarzy, a przy tym zapada w pamięć.

I tak ze wszystkim – bo na zabawę akurat zawsze mamy czas.

A paradoksalnie mamy więcej czasu dla siebie

Każde z nas ma swoje rozrywki. Królowa Słodkości uwielbia zatapiać się w książkach, a Wytrawny Imperator – choć próbuje ją nadgonić – nie przeżyje dwóch godzin bez ciachania w World of Warcraft albo Heroes of the Storm, bo ma taką zajawkę (chociaż w drugi tytuł gramy razem równie często – jest nawet taka postać, która ma jedno ciało i dwie głowy – symbioza, byczez!)

Ponieważ wszystko inne robimy razem, żadne z nas nie irytuje się na drugie, że to bez sensu, tamto bez sensu, głupia gra, po co ci tyle tych książek, a byś poszedł coś innego zrobić, a kiedy się zobaczymy z tymi, co ich nie widzieliśmy przez dwa lata i się do nas nie odzywali?

Rozumiemy, że choć jesteśmy właściwie swoimi odbiciami lustrzanymi, to każde z nas jest inne i MA PRAWO robić inne rzeczy, nawet jeśli przebywamy w tym samym pomieszczeniu. Ta inność jest właśnie piękna.

A przy okazji oboje zarażamy siebie nawzajem swoimi zajawkami – w Wytrawnym Imperium książki piętrzą się coraz bardziej, a Królowa kosi leszczy na battlegroundach.

Wszystko w symbiozie.

Dbamy o ognisko domowe i pielęgnujemy relacje z bliskimi

Akurat wartości rodzinne i cała otoczka wokół ciepłego domostwa, w którym jest miłość, zrozumienie i dużo mięsa, są nam bardzo bliskie.

Wspólnie przygotowujemy posiłki, razem celebrujemy jedzenie – i nigdy nie zdarzyło się tak, żebyśmy jedli osobno. I to też wywołuje rozmowy – od zachwytów nad jedzeniem, poprzez myślenie, co by tutaj pasowało z takim czy innym produktem, aż po wyznawanie sobie miłości z tej gastro ekstazy.

Jeszcze tak odnośnie do miłości, to gdy ludzie spędzają ze sobą cały czas, to w miarę logiczne jest, że powinni pielęgnować swój związek w taki sposób, żeby ten ogień się palił po wsze czasy. W końcu  na starość zostajemy właśnie z tą osobą, którą wybraliśmy do końca życia, a co to za życie w wiecznej zgryźliwości?

zaręczyny

Na szczęście każdego dnia, mamy na tę pielęgnację całe 24 godziny.

Jesteśmy też dostępni przez cały czas dla naszych dzieci. To znaczy, dla kotów, które są naszymi dziećmi. To są nasze dwa oczka w głowie, pełnoprawne członkinie rodziny i uważamy, że zasługują na to, co najlepsze. A wzajemne towarzystwo i opieka nad tymi dwiema niegdyś odratowanymi sierotami są w naszym mniemaniu właśnie najlepsze.

Nie jesteśmy w żadnym wypadku pustelnikami. Mamy co prawda bardzo wąskie, ale zaufane grono znajomych, z którymi regularnie kultywujemy relacje.

A to dlatego, że…

Życie w symbiozie nauczyło nas, czego szukać u innych ludzi

Człowiek zwykł otaczać się ludźmi, którzy wzbudzają w nim sympatię. A ponieważ my otaczamy się przez większość czasu sobą, doskonale wiemy, co nam sprawia radość, a co doprowadza do szewskiej pasji, dlatego umiemy precyzować swoje oczekiwania wobec innych ludzi. I to jest wspaniały filtr, który na pozór może robić z Was buraków, ale tak naprawdę pozwala odsiać z życia osoby nieistotne – takie, które są w Waszym życiu codziennie, ale ich brak pozostałby zupełnie niezauważony.

I tego, że to my jesteśmy najważniejsi

życie w symbiozie

Nie to, skąd wziął się człowiek, nie aktualna sytuacja polityczna, ani czarny, różowy, czy ecru protest, nie oczekiwania szefa, znajomych, nie popęd za pieniędzmi, nie to, co robią wszyscy.

My jesteśmy najważniejsi. To, jak się ze sobą czujemy, jakie MY mamy plany, jak NAM się żyje, jakie MY mamy obawy i co NAS będzie bezpośrednio dotyczyć za rok, dwa, pięć. I z tą świadomością sobie brniemy przez życie, skupiając się na swoim szczęściu, bo – zastosujemy mroczne zakończenie – to nie szef, znajomi, ani oczekiwania innych będą Was podcierać na starość.

Dlatego dbajcie o siebie i się kochajcie. Codziennie – nawet jeśli nie żyjecie w symbiozie.

Zobacz również inne artykuły