Tych 6 patologicznych zachowań szkodzi legalizacji zioła

by Stonerchef

Jeśli powtarzasz któreś z nich, natychmiast przestań. Albo nie narzekaj, że ludzie mają spaczony obraz użytkowników konopi, a legalizacja stoi w miejscu.

W tym artykule zwracamy uwagę na patologiczne wzorce zachowań względem marihuany. Omówimy najpowszechniejsze postawy szkodzące legalizacji konopi; wytłumaczymy, skąd się one biorą, a także jak być odpowiedzialnym użytkownikiem i normalizować zioło w sposób społecznie akceptowalny.

Marcel budzi się rano z przyklejonymi śpiochami do oczu. 

Zanim pomyśli o umyciu zębów i wypiciu szklanki wody, nalewa tej wody do wiadra, od którego zaczyna dzień.

Wyjmuje temat z samarki, rozrywa go brudnymi paznokciami (w końcu terpeny to terpeny), a następnie mieli go w młynku, który skomlałby desperacko o mycie, gdyby producent wyposażył go w aparat mowy. 

Warto wspomnieć, że Marcel lubi praktyczne rozwiązania, dlatego do wiadra korzysta z plastikowej butelki, którą zatyka lufą czarną niczym dusza Voldermorta.

Kiedy już strzaska się jak szkło, które spadło z ostatniego piętra Pałacu Kultury, odpala konsolę, zamawia jedzenie do domu — i tak sobie spędza czas, bujając się od kolegi do parku, z przerwą na pracę, w której pojawia się, żeby… być.

A po wieczornym wiadrze płacze w poduszkę, że legalizacji nie ma, bo mohery nie wymarły.

Marcel jednak nie ma pojęcia, że moher to postać liryczna, którą stworzył w swojej głowie, aby zracjonalizować swój brak pracy u podstaw i brawurową roszczeniowość.

I niczym Don Kichot, walczy z wiatrakami, rzucając w skrzydła luźną kupą.

Nie bądź jak Marcel. Poznaj te patologiczne wzorce — i unikaj ich jak ognia.

6 patologicznych zachowań, które szkodzą legalizacji marihuany

Oto zachowania, które szkodzą ruchom legalizacyjnym i utrwalają w społeczeństwie stereotypowy obraz użytkownika zioła:

1. Walenie wiadra

Nie ma chyba bardziej żulerskiej metody konsumpcji niż wiadro.

Abstrahując już od kwestii zdrowotnych (o tym zaraz), to nie wyobrażamy sobie walenia zioła pod ciśnieniem z plastikowej butli.

Dla nas jest to tak samo odpychający widok, jak oddawanie moczu w miejscu publicznym — sorry, not sorry.

Dodatkowo każdy buch z wiadra zalewa receptory CB1 układu endokannabinoidowego mega dawkami THC, skutkując ich przestymulowaniem i dużym odurzeniem, które u osób wrażliwych może wywołać lęki, paranoję, czy atak paniki.

W skrócie: chcesz wyciągnąć konopie z bramy? To się do niej nie przyklejaj Poxipolem.

spliff

2. Dodawanie tytoniu do zioła

Łapiesz zamułę po gibonie?

Uskarżasz się na problemy z koncentracją i pamięcią?

Regularnie myślisz o tym, kiedy znowu zapalisz?

Na pewno nie ma z tym nic wspólnego tytoń, który dodajesz do spliffa. Ani to, że 10% składu obecnego tytoniu zajmują toksyczne dodatki, które powoli rujnują twoje zdrowie psychiczne, zwiększając ryzyko uzależnienia, zaburzeń lękowych, depresji, problemów z pamięcią krótkotrwałą i obniżoną motywacją.

Jeśli twierdzisz, że roślina będąca źródłem ponad 400 związków o działaniu antyoksydacyjnym, przeciwzapalnym, neuroprotekcyjnym i immunomodulującym, jest winna temu, że twój stan zdrowia reprezentuje wszystko, czym straszą w mediach przed ziołem — to oznacza, że obecny system edukacji jest, delikatnie mówiąc, wadliwy.

3. Wieczne przeskakiwanie swojej tolerancji

Wzrost tolerancji na THC może być zjawiskiem negatywnym, jeśli korzystasz z zioła w celach typowo rekreacyjnych.

Do filmu, przed wyjściem na spacer po lesie/górach, przed pysznym jedzeniem ze znajomymi — ty sobie wybierasz aktywność.

A wiesz, kiedy tolerancja na THC rośnie?

Kiedy regularnie korzystasz z zioła.

Każdy chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko — ale biologii nie oszukasz.

Po pewnym czasie tolerancja na THC rośnie. Osoby stosujące zioło medycznie lub w ramach profilaktyki zdrowia doceniają ten fenomen. Dla nich jest to nawet zjawisko pożądane, bo uniewrażliwienie się na odurzające dawki THC pozwala im dostrzegać pozostały doraźny wpływ terapeutyczny kannabinoidów i terpenów (i “władać ziołem”).

Użytkownicy rekreacyjni już nie będą podzielać tego entuzjazmu. W przypadku zdrowej relacji z ziołem, zrobią sobie przerwę, jeśli zdecydują, że “to nie to samo”, a nie są zainteresowani zgłębianiem neurohackingowej natury zioła.

SPRAWDŹ: JAK ZBIĆ TOLERANCJĘ NA THC BEZ ROBIENIA PRZERWY?

Osoby wykazujące patologiczne wzorce korzystania z konopi będą się frustrować i dążyć do przeskakiwania tolerancji — co nosi znamiona uzależnienia behawioralnego. 

4. Fiksacja na stężeniu THC

Wiara daje siłę. Nie bez powodu mówi się, że dzięki niej można przenosić góry.

Ale kiedy wiara zmienia się w religię, a ty zaczynasz wyśmiewać, czy nawet atakować ludzi, którym założenia twojej wiary są nie po drodze — to nie jesteś osobą wierzącą, tylko fanatykiem.

Fajnie, że nie palisz nic, co ma mniej niż 30% THC. Każdy ma jakieś preferencje.

Ale pozwól, że wyjaśnimy jedną rzecz.

Od pewnego momentu THC nie ma wpływu na poziom odczuwanej przyjemności po konsumpcji zioła.

Jak nie wierzysz, to przyjmij kiedyś dużo czystego THC pod język i daj znać, jak było.

Samo THC jest silnikiem dla efektów konopi; ono odpala haj. Ale bez terpenów, będziesz jechać tym konopnym samochodem, i jechać… i jechać… aż się w końcu zmęczysz, rozboli cię głowa i zrobi ci się niedobrze.

PRZECZYTAJ: JAK EFEKT ANTURAŻU WPŁYWA NA EFEKTY ZIOŁA?

To terpeny odpowiadają za “magię” działania marihuany; one są jej GPS-em.

Niejednokrotnie korzystaliśmy z kwiatów o umiarkowanym stężeniu THC (15%) i tak pięknie rozwiniętym bukietem terpenowym, że niektóre odmiany > 30% nie miały podjazdu.

Zioło to nie alkohol; tu procenty od pewnego momentu przestają dawać różnicę.

ZOBACZ: MARIHUANA CZY ALKOHOL? CO BARDZIEJ SZKODZI?

5. Picie CBD na hejnał, żeby mieć “fazę”

Najgorszy rak, jaki mógł się przytrafić polskiej społeczności konopnej to hajp na “fazę po dużej ilości CBD”.

To było tłumaczone przez różne osobistości z branży, że tak, kochani, to jest normalnie legalna faza, proszę, tutaj cała buteleczka — cyk, na hejnał — i za chwilę bomba.

I ta duma z wytłumaczenia, że CBD konwertuje do THC w żołądku.

Tak, konwertuje. U krów, które mają wyspecjalizowane enzymy wywołujące takie reakcje.

Ale najbardziej chyba raziło w oczy to mruganie okiem do ludzi, że oczywiście nie polecają tego robić; żeby dawkować zgodnie z instrukcjami producenta, ale — WINK, WINK — wiadomo.

Plus jest taki, że temat umarł śmiercią naturalną, bo widocznie parę osób się kapnęło, że człowiek to nie krowa.

Minus? Totalne odebranie powagi CBD jako wszechstronnemu suplementowi, o którym w krajach o większej świadomości konsumenckiej mówi się, że to “witamina D XXI wieku”.

POWIĄZANE: CZY OLEJ CBD KOPIE?

6. Skrajne niechlujstwo

Lubisz jeść z brudnego talerza?

Delektujesz się długo dojrzewającą pleśnią na kanapkach?

Śpisz w pościeli żółtej od brudu?

Nie?

No patrz, a mielisz zioło uklejonym młynkiem, w szufladzie trzymasz osmoloną lufkę, a bucha z bonga filtrujesz brudną wodą.

Niechlujstwo w kontekście korzystania z zioła to jedno z tych zachowań, które szczególnie mocno cementują stereotypowe postrzeganie tej społeczności.

Myj sprzęty tak samo, jak zmywasz naczynia — uzasadnienie BHP jest identyczne.

Skąd biorą się patologiczne wzorce korzystania z marihuany?

No dobrze, to jak już sobie trochę krwi upuściliśmy, czas na chwilę wyjaśnień.

Nic nie dzieje się bez przyczyny — nie inaczej jest w przypadku patologicznych zachowań.

Patrząc na to z perspektywy psychologii społecznej, wyłania nam się pięć sił napędowych takich postaw:

  • Stygmatyzacja konopi wynikająca z ich statusu prawnego
  • Oczekiwania społeczeństwa
  • Wpływ środowiska
  • Brak odpowiednich wzorców wychowawczych w dzieciństwie
  • Impulsywność i skłonności do zachowań ryzykownych

Łatwiej ci będzie zrozumieć, skąd taka powszechność pewnych zjawisk w naszym kraju.

Status prawny konopi

Do niedawna konopie indyjskie były trzymane w międzynarodowych konwencjach narkotykowych w kategorii substancji o zerowym potencjale medycznym i wysokiej szkodliwości społecznej.

Do tego zioło nadal jest nielegalne w wielu miejscach na świecie na użytek rekreacyjny.

Władza stanowi prawo, a prawo to autorytet. Większość z nas jest od małego wychowywana w duchu posłuszeństwa autorytetom, a wszelkie objawy krytycznego myślenia karane stygmatyzacją. 

Pamiętasz klasyczne “ja nie jestem twoją koleżanką do dyskusji?”, kiedy jakiś sprytny gówniarz wytrącił nauczycielce argument z ręki i obnażył jej brak kompetencji?

No właśnie. Ten krnąbrny, problematyczny uczeń, który się nie słucha i “rozwala” porządek w klasie.

Zatem większość ludzi ma wgrany taki system:

Coś jest nielegalne > można za to trafić do więzienia > do więzienia trafiają ludzie niebezpieczni dla społeczeństwa > korzystanie z konopi jest moralnie złe > mielą to później w wersji stereo, bo prawa stworzonego przez autorytety się nie kwestionuje.

Z kolei u niektórych producentów, dystrybutorów i samych użytkowników panuje przeświadczenie, że odpowiedzialne korzystanie z zioła — jakaś kultura użytkowania — to jest abstrakcyjny wymysł lamusów, którzy chcą się podszywać pod prawdziwe Ważki G.

Oczekiwania społeczeństwa

Prawo oparte na uprzedzeniach, a nie aktualnej wiedzy naukowej, sprawia, że pewne grupy są siłą rzeczy stygmatyzowane.

W końcu nikt nie chce hodować degeneratów na zdrowym organizmie społecznym, prawda?

Ćpun, przestępca, przepalone styki, warzywo mentalne, nierób, odklejeniec — każde z tych wyzwisk słyszeliśmy w swoim życiu, bo ktoś nas zobaczył w anturażu zioła. 

Raz? Pfff…

Akurat my jesteśmy twardej konstrukcji psychicznej. Żyjemy konopiami i jesteśmy na tyle pewni swojej wiedzy, że po prostu nie dajemy takim ludziom uwagi i robimy swoje — z myślą, że praca u podstaw i efekt kuli śnieżnej przyniesie spodziewane owoce.

Niestety stygmatyzacja jest na tyle silnym zjawiskiem, że u osób o większej wrażliwości i podatności na manipulację może dojść do zachwiania poczucia własnej integralności. 

Ryzyko utraty tożsamości sprawia, że, jedni będą się ukrywać w obawie przed piętnowaniem, a inni przybiorą pozę zgodną z oczekiwaniami społeczeństwa, żeby nie trwać w wiecznym konflikcie między “ja” realnym, “ja” idealnym, a “ja” powinnościowym — i zaczną poświadomie kultywować patologiczne wzorce korzystania.

Wpływ środowiska

Środowisko, zwłaszcza w okresie dorastania, często ma na człowieka większy wpływ niż rodzice. 

Czas buntu to moment, w którym to znajomi są autorytetami, a rodzice zamiast wzoru do naśladowania stają się wrogiem, który nic nie wie o ich życiu i problemach.

Niekiedy nawet trudno “upilnować” pociechę, gdy wydaje się, że do tej pory szło gładko i bez większych ekscesów.

Trafiając w toksyczne środowisko, dużo łatwiej zacząć zachowywać się w podobny sposób, choćby z głęboko zakorzenionej potrzeby akceptacji i przynależności do grupy.

Nie bez powodu mówi się, że człowiek jest sumą pięciu osób, z którymi spędza najwięcej czasu.

Dlatego jeśli znajdujesz się w towarzystwie, gdzie walenie wiadra, brawurowe dawkowanie, łączenie zioła z tytoniem bądź współwystępowanie innych substancji psychoaktywnych (tych niezbyt kompatybilnie biologicznych z człowiekiem) jest na porządku dziennym — nie oczekuj, że nagle zaczniesz zgłębiać tajniki mikrodawkowania, a bez waporyzacji przez filtrację wodną nie będziesz sobie wyobrażać życia.

Warto rozejrzeć się po swoim najbliższym otoczeniu i odciąć się od ludzi, którzy ciągną w dół.

Brak odpowiednich wzorców wychowawczych w dzieciństwie

O tym można napisać całą książkę.

Zacząć od traum pokoleniowych w stylu mentalnego kneblowania ust (dzieci i ryby głosu nie mają), sakralizacji władzy rodzicielskiej (co mnie wojewodzie, to nie tobie smrodzie), czy serwowania huśtawek emocjonalnych (ty nie jesteś wszyscy / a to inni mogli dostać 5?).

Potem przejść do rekompensowania swoich własnych braków i chuchania naprzemian z dmuchaniem, co skutkuje wypuszczaniem w świat osób żądających natychmiastowej gratyfikacji i mających samokontrolę na poziomie lontu od dynamitu.

O rozwalaniu układu dopaminergicznego przez dostęp do social mediów i dawanie tabletu z grami na uspokojenie już nie wspominamy — i to w wieku, w którym mózg człowieka jest jak gąbka.

Trzeba też pamiętać, że osoby, które teraz mają po 40, 50, 60 lat, same były wychowywane w duchu największej pogardy dla marihuany przy bezwzględnej akceptacji alkoholu i papierosów, więc w wielu domach, rozmowa o ziole prędzej mogła skończyć się wygnaniem niż rozwinięciem myślotwórczej dyskusji. 

Człowiek, który żyje pod wiecznym butem autorytetu bez pola do dyskusji zaczyna się frustrować — a każdy ma swoje granice. Zważywszy na to, że okres nastoletni nie należy do najbardziej racjonalnych, im większa frustracja, tym większa chęć sięgania po zakazany owoc z podejściem “ja wam pokażę”.

Znasz powiedzenie “czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”?

No właśnie.

Jest taki film Marka Koterskiego, “7 Uczuć”, w którym w naturalistyczny sposób przedstawiono te pokoleniowe traumy i skalę ich konsekwencji rzutujących na dorosłych, którzy dzisiaj budują naszą przyszłość.

I to nie mohery muszą umrzeć, tylko te wzorce przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Impulsywność i skłonności do zachowań ryzykownych

Niektórzy są naturalnie predysponowani do angażowania się w zachowania ryzykowne. 

Sprawia im to hedonistyczną przyjemność i wzbudza pozytywne emocje, dlatego osoby o takich skłonnościach chętniej sięgną po wiadro, będą palić spliffy zamiast jointów, czy bić rekordy w liczbie miligramów przyjętych w jednym brownie z haszem.

Jeśli taki człowiek dodatkowo trafi w nieodpowiednie środowisko, ta cecha będzie się uwypuklała.

Ryzykowanie dla zabawy często ma charakter impulsywny, irracjonalny i pomija w swojej ocenie negatywne konsekwencje czynu.

na co lekarz może przepisać marihuanę

Jak odpowiedzialnie korzystać z konopi?

Przede wszystkim warto korzystać z zioła w granicach swojej tolerancji i wrażliwości na THC.

Marihuana ma z natury terapeutyczny wpływ na człowieka, a wzorce opisane w tym artykule wynikają z wyżej wymienionych czynników — wzmacnianych przez przekaz z mediów głównego nurtu.

Jeśli dana dawka wpływa na ciebie dobrze, to nie próbuj jej na siłę przeskakiwać, a swoje korzystanie dostrój w taki sposób, żeby nie dopuszczać do zbyt szybkiego budowania tolerancji.

Kiedy czujesz, że nie masz pewności, czy twoja relacja z konopiami jest prawidłowa, zrób sobie przerwę i po miesiącu wróć do tematu. Będziesz w stanie ocenić to na chłodno i przemyśleć swoje wzorce korzystania.

Zapomnij o wiadrze. Wiadro z wodą świetnie sprawdza się do czyszczenia podłóg, ale inhalowanie dymu z brudnej lufki i plastikowej butli włożonej do wiadra (i chwalenie się tym) to najgorsze, co można zrobić dla wizerunku konopi.

No i, na miłość boską, nie mieszaj zioła z tytoniem. To tak, jakby steka z wołowiny Wagyu wysmarować margaryną, a wcześniej usmażyć na rafinowanym oleju słonecznikowym. Lepiej zainwestować w waporyzator albo — jeśli już palisz — dodać suszone liście mięty, maliny, zielonej herbaty, czy chociaż susz CBD do miksu; w ostateczności zmień medium palenia.

Bądź tą zmianą, którą sam chcesz zobaczyć w społeczeństwie.

Zobacz również inne artykuły