medyczna marihuana w polsce

5 lat medycznej marihuany w Polsce: wyprzedziliśmy nawet Holandię

by Stonerchef

Medyczna marihuana jest dostępna w Polsce już od 5 lat… Ale ten czas leci, nie? Z tej okazji przygotowaliśmy podsumowanie tego, co się przez ten czas wydarzyło na tym słowiańskim łez padole. A działo się wiele, niczym w cyrku – i w podobnym klimacie.

Gdyby ktoś nam kiedyś powiedział, że Polska będzie jednym z pierwszych krajów w Europie z legalnym programem medycznej marihuany, to wzięlibyśmy rozwieracz i wsadzili go sobie do buzi, żeby móc się odpowiednio głośno śmiać.

A tu któregoś dnia siedzimy sobie w domu i nagle przed oczami pojawia się wielki tytuł: MEDYCZNA MARIHUANA TRAFI DO POLSKICH APTEK.

Jak już oczy zrobiły się odpowiednio czerwone — z przecierania, rzecz jasna — zaczęliśmy zgłębiać temat i sami zostaliśmy pacjentami, jako jedni z pierwszych obywateli.

Pięć lat i kilka traum obyczajowych później patrzymy na medyczną marihuanę w Polsce z niekrytym podziwem. Oczywiście, jak to w Polsce, nie mogło się obyć bez wybojów i tragikomicznych scenariuszy, ale w ogólnym rozrachunku wypadamy bez większych zarzutów na tle innych krajów w Europie.

Zaczniemy od suchych statystyk, a później pokusimy się o swój komentarz w tej sprawie; bo jest co komentować.

Medyczna marihuana w Polsce: garść statystyk po 5 latach istnienia rynku

Najpierw spójrzmy na sprawę globalnie.

4,4 mln pacjentów korzystało z medycznej marihuany w 2020 roku, a liczba ta ma wzrosnąć do 5,6 miliona do 2025 roku.

Warto przy tym pamiętać, że są to oficjalne liczby z rejestru pacjentów; dane nie biorą pod uwagę osób leczących się marihuaną bez recepty (lub karty pacjenta, w zależności od kraju). Ostatecznie pacjentów medycznej marihuany jest znacznie więcej.

A jak wygląda sytuacja w Polsce? Statystyki podaje Agnieszka Teodoru z wrocławskiej fundacji CannMedica, propagującej wiedzę o zastosowaniu marihuany w medycynie:

W 2020 roku w Polsce było ponad 4100 pacjentów prowadzących oficjalną terapię z wykorzystaniem związków konopi. W tym roku, według analityków Prohibition Partners, jest to już ponad 9200 pacjentów. Polska jest obecnie jednym z największych rynków medycznej marihuany w Europie pod względem ilości pacjentów.

Ile osób faktycznie mogłoby skorzystać z medycznej marihuany w Polsce?

Na przestrzeni zaledwie 12 miesięcy liczba pacjentów medycznej marihuany w Polsce wzrosła ponad dwukrotnie.

Mimo to, wiele osób nadal nie decyduje się na terapię ze względu na wysokie koszty wejścia. Obecnie wizyty w klinikach konopnych kosztują pomiędzy 100 a 300 zł; dodajmy do tego cenę leku (500-700 zł za 10 gramów) i koszty przedłużenia recepty — i robi nam się terapia dla wybranych.

Według szacunków Naczelnej Izby Aptekarskiej z 2017 roku, osób czekających na terapie medyczną marihuaną może być nawet około 300 tysięcy.

Medyczna marihuana wzmacnia działanie anandamidu, związku, który działa przeciwbólowo i uspokajająco, pobudza apetyt, redukuje nudności i wymioty, hamuje stany zapalne, działa neuroprotekcyjnie i chroni komórki przed wolnymi rodnikami.

PRZECZYTAJ: NA CO LEKARZ MOŻE PRZEPISAĆ MEDYCZNĄ MARIHUANĘ?

Polska podąża za światowymi trendami

Wbrew temu, co mówi się o Polsce w temacie legalizacji marihuany — że to się nie stanie, póki „mohery” i „komuchy” nie wymrą — Polska wcale nie pozostaje daleko w tyle za krajami Ameryki Północnej i Południowej, które przodują w tworzeniu rynków medycznych.

Jeśli polska strefa medycznej marihuany będzie dalej rozwijać się w tak szybkim tempie, być może w najbliższych latach pacjenci doczekają się refundacji konopi indyjskich; tak twierdzi dr Grzegorz Kiełbowicz, ekspert ds. biotechnologii laboratoriów Healthcann:

Żyjemy w czasach będących początkiem końca mocnych ograniczeń dotyczących konopi. Spodziewamy się, że w najbliższych latach w Polsce leczenie konopiami zostanie włączone m.in. do programów ubezpieczeń zdrowotnych i odpowiednich rekompensat. Dobrym przykładem są kraje Ameryki Łacińskiej, które znakomicie poradziły sobie z legalnym, kontrolowanym upowszechnieniem medycznej marihuany wśród pacjentów.

Gonimy europejskich liderów w rozwoju medycznej marihuany

Według firmy analitycznej Proibition Partners, obecnie z medycznej marihuany korzysta ponad 9200 pacjentów w Polsce.

Obecnie jesteśmy jednym z największych rynków medycznej marihuany — pozostajemy jedynie za Niemcami i Włochami.

A może być jeszcze lepiej, bo kolejna firma badawcza, Euromonitor International, podaje, że liczba legalnych użytkowników konopi w Polsce (wliczając w to CBD) wyniesie 1,3 miliona do 2026 roku.

Oczywiście powyższe szacunki nie uwzględniają ewentualnej legalizacji, bo jeśli ta miałaby miejsce w tym czasie, to wynik będzie dużo wyższy.

Medyczna marihuana odpowiada na potrzeby pacjentów

Popularność medycznej marihuany na świecie wynika z tego, że sprawdza się tam, gdzie zazwyczaj zawodzą tzw. „konwencjonalne” metody leczenia, a przy tym ma lepszy profil bezpieczeństwa i jest biologicznie kompatybilna z ludzkim organizmem.

I tak oto lecznicza marihuana stała się niezwykle popularna w USA, gdzie w 2020 roku produktów medycznych z konopi spróbowało 109 milionów Amerykanów. Z tej puli aż 74 miliony uznało te produkty za skuteczne.

W Wielkiej Brytanii też można zauważyć zielony trend, bo z samego CBD korzysta tam regularnie 1,3 miliona osób.

W raporcie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) konopie indyjskie zostały określone jako używka o względnie dobrym profilu bezpieczeństwa, a CBD uznano za całkowicie bezpieczną, nieuzależniającą substancję.

Co się udało z medyczną marihuaną w Polsce?

Zerknijmy na listę sukcesów — a jest ich kilka.

Mamy świetne prawo w temacie medycznej marihuany

Nasz kraj może pochwalić się jednym z najbardziej liberalnych praw dotyczących medycznej marihuany na świecie. Wyprzedzamy pod tym względem nawet niektóre stany w USA.

Nie istnieje oficjalny wykaz chorób kwalifikujących do leczenia konopiami, więc jeśli lekarz stwierdzi, że twój przypadek się nadaje do terapii, to otrzymasz receptę na zioło.

Nawet chroniczny stres, okresowe bóle, czy problemy z zasypianiem kwalifikują do rozpoczęcia terapii medyczną marihuaną — i nigdzie nie jest napisane, że trzeba wcześniej spróbować ileś razy leczenia konwencjonalnego zanim przejdziemy do medycznej marihuany.

Coraz więcej lekarzy chce leczyć ziołem

Cieszy też liczba lekarzy zainteresowanych konopiami. 5 lat temu były to pojedyncze przypadki; dziś kliniki z lekarzami specjalizującymi się w terapiach medyczną marihuaną rosną jak grzyby po deszczu (to, że jakość jest do bólu nierówna, to już inna sprawa.

SPRAWDŹ: POLECANE KLINIKI KONOPNE, W KTÓRYCH DOSTANIESZ RECEPTĘ NA MEDYCZNĄ MARIHUANĘ

Nowych odmian przybywa co kilka miesięcy

Na starcie pacjenci mogli korzystać z Lemon Skunka (Red No.2) i na tym kończył się wachlarz odmian medycznej marihuany.

Później doszły dwie Aurory — Ghost Train Haze i L.A. Confidential — a za nimi przybyły hybrydy o zbalansowanych proporcjach pomiędzy THC i CBD (również od Aurory i Spectrum).

Dzisiaj pacjent medycznej marihuany może wybierać spośród 8 odmian, w tym dwóch nowych od S-Lab.

ZOBACZ: RECENZJE ODMIAN MEDYCZNEJ MARIHUANY

Przy obecnym wachlarzu odmian można porządnie spersonalizować terapię i dobrać szczepy pod różne pory dnia i cele zdrowotne.

Ceny spadają

Nie da się ukryć, ceny medycznej marihuany w Polsce idą sukcesywnie w dół, choć tempo nie jest zawrotne.

Na początku za gram medycznej marihuany trzeba było zapłacić ok. 65-70 zł i ten stan rzeczy utrzymywał się przez cały rok.

Po 5 latach ceny wahają się od 45 do 65 zł za gram, przy czym w tej górnej granicy bawią się apteki, które chcą maksymalizować zyski ze sprzedaży.

Rynek medyczny robi się konkurencyjny w stosunku do czarnej strefy.

SPRAWDŹ: ILE KOSZTUJE GRAM MARIHUANY W POLSCE I NA ŚWIECIE?

A gdzie polski rynek medycznej marihuany kuleje?

Oczywiście nie ma róży bez kolców. Co prawda obyło się bez większych „fakapów”, jednak jest kilka problemów, które wymagają szybkiej korekty.

Jakość suszu jest nierówna

Biorąc pod uwagę wystandaryzowanie upraw medycznych, człowiek spodziewałby się względnie dużej powtarzalności jeśli chodzi o jakość kwiatów.

Nic bardziej mylnego.

W Polsce potrafią się zdarzyć w jednej partii piękne i aromatyczne pąki, żeby zaraz do drugiej trafiły przesuszone boby, z których coś wymiotło głębię zapachów.

Plus jest taki, że ten susz zawsze spełnia wymogi czystości, więc nadal jest bezpieczniejszy od marihuany z czarnego rynku. Jednak, gdy tak sobie porównamy stosunek ceny do jakości i zestawimy go z tym, co dostaniemy np. w Hiszpanii, to już resztki optymizmu zaczynają ulatywać.

Problem z ciągłością dostaw

Ten problem co prawda uległ poprawie w ostatnich latach, bo bywały okresy, gdzie suszu nie można było dostać w aptekach przez ponad 6 miesięcy.

Teraz pacjenci mają więcej dostaw, dostawców zrobiło się trzech, więc dostępność nabrała jako-takiej ciągłości.

Jako-takiej, bo nadal zdarzają się takie kwiatki, że przez minimalne różnice w poziomie THC cała partia leku zostaje zatrzymana na granicy; albo że nagle, z niewyjaśnionych przyczyn, nie da się kupić większości odmian od Aurory.

Dużo lekarzy nadal siedzi z głową w piachu

Albo udają, że medyczna marihuana nie istnieje w Polsce, albo że jest to ultra-skomplikowana procedura, którą można przeprowadzić jedynie przed ostatecznym namaszczeniem.

W miarę, jak rynek medycznej marihuany się u nas rozwija, rośnie też zainteresowanie rośliną po stronie samych lekarzy. Jednak nadal wielu specjalistów decyduje się ignorować temat bądź zasłania się brakiem badań i „bzdurami z internetu”, żeby nie obnażyć swojego braku kompetencji przed pacjentem.

W związku z tym nadal często otrzymujemy pytania w stylu „CZY NA PEWNO dostanę receptą na pierwszej wizycie?”

Plus jest taki, że zielonych lekarzy przybywa w szybszym tempie, więc przełożenie wajchy to tylko kwestia czasu.

Wciąż sprowadzamy marihuanę z zagranicy

Od ponad roku Polski Instytut Włókiennictwa w Poznaniu ma uprawnienia do prowadzenia krajowych upraw medycznej marihuany.

Jednak temat totalnie ucichł.

Nikt nawet nic nie przebąkuje na temat ewentualnej daty rozpoczęcia produkcji lub planów w kierunku dostępnych odmian.

Mają to mają, po co dalej drążyć temat.

Pacjenci dostają jajko z niespodzianką

Ostatnio na rynek trafił nowy susz od dystrybutora „S-Lab”. Problem polega na tym, że w zależności od oznaczenia partii, dostajesz albo odmianę Pink Kush, albo Mango.

To są odmiany o różnym profilu terpenowym, mimo że w obu dominują geny Cannabis indica. A to oznacza, że ich działanie terapeutyczne też różni się od siebie.

Oficjalna argumentacja jest taka, że takie rozwiązanie ma przeciwdziałać brakom w dostępności suszu w aptekach.

Dobrze, że jeszcze Sativy do tej puli nie wprowadzili, bo wtedy pacjenci mieliby już zupełny roller coaster.

Jak będzie wyglądało następnych 5 lat medycznej marihuany w Polsce?

Jeśli popularność konopi w Polsce będzie rosnąć w równie zawrotny sposób, co obecnie, to nasz kraj faktycznie ma szansę stać się jednym z liderów w Europie – przynajmniej jeśli chodzi o zastosowanie medyczne.

W najbliższych latach możemy liczyć na ciągłe powiększanie się asortymentu konopnego w aptekach; mowa tu nie tylko o nowych odmianach suszu, ale także o przetworach w postaci olejków, płynu do waporyzacji, kapsułek, czy żelek.

Zacierać się będą również problemy z ciągłością dostaw, choć tutaj wypadałoby obudzić rzeczony Instytut Włókiennictwa, bo to właśnie krajowe uprawy mogą położyć kres temu problemowi, podobnie jak wywindowanym cenom od zagranicznych dostawców.

Zbliżamy się do momentu, w którym segment klinik konopnych zaczyna się nasycać. Naszym zdaniem rynek szybko zweryfikuje wszystkie „fabryki recept” i „kliniki-widma”, a zostaną rzetelne placówki z wykwalifikowanymi specjalistami.

Czekamy też na odrodzenie się rynku CBD, bo mimo stałego, stopniowego wzrostu, medialnie temat umarł przez to, że swego czasu olejki CBD wyskakiwały ludziom z lodówek i do branży zaczęli wchodzić ludzie, których zaplecze merytoryczne było odwrotnie proporcjonalne do chęci zysku.

Podsumowując: jest nieźle. Oczywiście nie brakuje kilku bareizmów, ale na tle naszych sąsiadów nie mamy na co narzekać. Trzymamy kciuki, żeby kolejne 5 lat było jeszcze bardziej owocne w sukcesy, a mniej obfite w logiczne fikołki.

Zobacz również inne artykuły