Hm, ropa vieja… ropa vieja… Nie no, to nie brzmi apetycznie, prawda? Niestety, równie nieprzyjemny wydźwięk ma w oryginalnym języku, albowiem oznacza „stare ciuchy”. Na szczęście tu kończą się negatywne skojarzenia, bo ropa vieja to po prostu długo gotowana wołowina w pomidorowym sosie z dodatkiem różnorakich papryk, kuminu, oregano i wędzonej papryki.
Słowem – majstersztyk. Już samo to, że łączymy wołowinę z papryką i pomidorami, a potem gotujemy przez kilka godzin w bardzo niskiej temperaturze sprawia, że coś takiego nie może się nie udać, pod warunkiem, rzecz jasna, że nie będziemy skąpić przypraw.
Ropa vieja ma w ogóle bardzo ciekawą etymologię. Jest to potrawa kubańska (zapowiadaliśmy, że będziemy ten region eksploatować), którą tamtejsi mieszkańcy przygotowywali sobie na szczególne okazje – trzeba bowiem wiedzieć, że wołowina jest raczej towarem deficytowym na Kubie, a za nielegalny ubój krowy można iść w tak zwane pasiaki (do więzienia).
Dlatego właśnie Kubańczycy korzystają raczej już ze starej wołowiny, bo taka trafia na rynek. A stare mięso, niestety, trzeba gotować bardzo długo, żeby nie było twarde.
A co jeśli nie będziemy aż tak dreptać ścieżką lokalsów i skorzystamy ze świeżego kawałka tłustej wołowiny, a potem będziemy ją gotować/piec równie długo?
Wtedy spożywanie wołowiny „ropa vieja” przechodzi metamorfozę z przeżycia brzuchowego na duchowe.
Takie mięso można po ugotowaniu spożyć na wszelakie sposoby. Burritos? Jasne. Tacos? Oczywiście. Kanapki? Krój bułę!
A my poszliśmy za ryżem jaśminowym oraz fasolką w kubańskim stylu – oba dodatki zdejmują z mięsa odrobinę ciężaru, a sama fasolka genialnie odświeża każdy gryz rozpływającej się w ustach, intensywnie doprawionej karkówy.
Do przygotowania wołowiny „ropa vieja” przydadzą się:
- nóż szefa kuchni,
- duża, głęboka patelnia lub wok,
- szpatułka,
- wolnowar lub piekarnik.
Później cały dom będzie pięknie pachniał Kubą. Krajem, ma się rozumieć; bo chyba nikt by nie chciał, żeby jedzenie waniało mu jakimś Kubą.
Składniki:
Ropa vieja:
1,2kg karkówki wołowej
6 ząbków czosnku
Sól i pieprz do doprawienia mięsa
1 łyżka oleju ryżowego
500g przecieru pomidorowego
1 duża cebula pokrojona w piórka
3-4 papryczki pepperoni lub jalapeno pokrojone w plastry
1 zielona papryka pokrojona w paski
2 łyżki koncentratu pomidorowego
2 łyżeczki soli
2 łyżeczki oregano
1 łyżka kuminu
1/2 łyżeczki płatków chili
1 łyżka octu z białego wina
4 łyżki posiekanej kolendry
Dodatkowo: ryż jaśminowy i fasolka w kubańskim stylu
Brzmi paskudnie, smakuje wybornie
Kładziemy na blacie nasz kawał karkówki wołowej i nacinamy ją w trzech miejscach, tworząc 'X’. W te „iksy” wkładamy po 1 ząbku czosnku, po czym przyprawiamy mięso solą i pieprzem z każdej strony.
W patelni rozgrzewamy łyżkę oleju i kładziemy w niej nasze mięso.
Obsmażamy wołowinę po kilka minut z każdej strony – powinna być miejscami brązowa z wierzchu.
Zdejmujemy karkówkę z ognia i przenosimy ją do wolnowaru.
Kroimy pozostały czosnek w plastry i dodajemy go do mięsa, a wraz z nim lądują wszystkie pozostałe składniki naszego ropa vieja.
Teraz pozostaje nam wymieszać całość delikatnie.
Przykrywamy wolnowar i ustawiamy go na niską moc. Wołowinę gotujemy ok. 7-8 godzin.
Jedyne, co pozostało nam zrobić, to sprawić sobie tę niewątpliwą przyjemność i rozszarpać wołowinę w sosie przy użyciu widelców.
- Jeśli robisz to w piekarniku: ropa vieja z piekarnika wychodzi równie dobrze, co z wolnowaru, ale trzeba trochę pokombinować w paru miejscach. Po pierwsze – temperatura. Tę powinniśmy ustawić na 100 albo 110 stopni; druga sprawa – czas. Tutaj od 6 do 8 godzin, można sprawdzić zawsze widelcem, czy mięso już się ugotowało w sosie; no i trzecia rzecz – składniki. Możemy uciąć przecier pomidorowy do 400g.
Karkówkę podajemy z ryżem jaśminowym i naszą kubańską fasolką.
Ropa vieja to doskonała potrawa, żeby raz a porządnie odpowiedzieć na to pytanie, które ludzie zadają słysząc, że robiliśmy wołowinę:
A nie wychodzi ci za twarda? Suchawa?
Nie. Wychodzi zajebiście soczysta, a ten festiwal smaków, który odbywa się na podniebieniu, przypomina bardziej karnawał w Rio aniżeli kubańską biedę.
Jak dobrze, że jeszcze nam zostało…