Krokiety – to jest posiłek, który ze śmieszną łatwością mógłby zawojować naszą rodzimą scenę street foodu. Pierożki dim-sum, rameny, tacosy, burgery, tortille – krokiet rozłożyłby je wszystkie na łopatki. A tymczasem te panierowane naleśniki o rozmaitych farszach leżą w większości smutnie obok tzw. „steków drobiowych” lub „burgerów XXL, które wystarczy podgrzać w mikrofali”, albo niedaleko kopytek wątpliwej jakości. Tak nie powinno być. My się buntujemy!
W ogóle wydaje nam się, że w pewnych kwestiach, nasz naród jest potwornie zakompleksiony jeśli chodzi o kuchnię. To się oczywiście powoli zmienia, ale jednak nadal wyznajemy zasadę, że im dalej na zachód – tym lepiej. I o ile jesteśmy w stanie się zgodzić z tym stwierdzeniem jeśli chodzi o ludzi, to o naszych tradycjach kulinarnych nie damy powiedzieć złego słowa.
Bardzo fajnie, że w Polsce otwiera się coraz więcej ramen barów, knajp z krewetkami, lokali z kuchnią meksykańską, koreańską itd., ale niestety, własne podwórko kulinarne nadal jest w większości smutnym obrazkiem Seby wiszącego na centralnym trzepaku praskiego osiedla.
I nawet ten nasz polski patriotyzm kulinarny zdaje się jakiś dziwnie nielogiczny.
No bo jak to tak? Z jednej strony hasło, że kupując kebaba osiedlasz Araba, a z drugiej, w większości arabskich przybytków gastronomicznych można bez problemu dostrzec wielu – skądinąd niechlubnych – dziedziców Polski Walczącej w charakterystycznych fryzurach „”na wyspę”, zajadających się lawaszem.
A nie lepiej – skoro już trzymamy się takiej hardej retoryki – wyskoczyć z hasłem o zabarwieniu bardziej pozytywnym?
Na przykład:
Kupując krokieta, wypędzasz Mahometa
Można? Można!
A tak całkiem serio: krokietem można robić w kuchni takie cuda, że najsroższe przepisy amerykańskiego multi-kulti foodpornu wymiękają; nasz przepis na krokiety mięsne w płonących cheetosach z sosem serowym będzie tego dowodem.
W środku mamy mięso z rosołu – nie byle jakiego, bo jest to mix rosołu polskiego z wywarem do zupy pho – podlane delikatnie bulionem dla nadania mięsku konsystencji muso-pasztetu. Farsz przyjął jeszcze do siebie podsmażoną cebulę z pieczarkami, aby podkręcić smak mielonego drobiu.
Na zewnątrz, oczywiście, panierka z płonących cheetosów, czyli te właśnie chrupki ketchupowe zmiksowane z ostrą wędzoną papryką i sosem louisiana. A wszystko maczane w rozpustnie płynącym sosie serowym – również z dodatkiem louisiany oraz odrobiny soli dla podbicia jego walorów.
I to tyle. Prościzna, w dodatku w większości sporządzona z resztek. A smakuje tak, że za takiego krokieta dostalibyśmy osobiste Besos od Magdy Gessler.
Do przygotowania krokietów mięsnych w płonących cheetosach z sosem serowym przydadzą się:
- rondelek,
- szpatułka,
- szczypce,
- duża patelnia teflonowa,
- nóż szefa kuchni,
- malakser,
- kilka dużych misek.
Zagramy w krokieta?
Składniki:
Krokiety w płonących cheetosach:
Ok. 200-250g mięsa z rosołu drobiowego, zmielonego z odrobiną bulionu
1 średnia cebula pokrojona w kostkę
3 pieczarki pokrojone w kostkę
1 posiekany ząbek czosnku
Sól i pieprz do smaku
2 paczki Cheetosów ketchupowych
3 łyżki bułki tartej
1 łyżka ostrej papryki wędzonej
1 łyżka sosu louisiana albo tabasco
2-3 roztrzepane jajka
6 naleśników
3-4 łyżki masła klarowanego (do smażenia)
Do podania:
Odczarować mi to, raz, dwa!
Na mocno rozgrzaną patelnię wlewamy 1 łyżkę oleju ryżowego. Kiedy olej będzie gorący, dodajemy cebulę i podsmażamy ją ok. 3 minuty, często mieszając, aż do zeszklenia. Następnie wsypujemy pieczarki i kontynuujemy smażenie przez następne 3 minuty. Na sam koniec wlatuje czosnek, który smażymy przez ok. 30 sekund, aż puści zapach.
Zdejmujemy cebulę i pieczarki z patelni, po czym łączymy je z mięsem z rosołu i doprawiamy solą oraz pieprzem.
Tak powstały farsz rozsmarowujemy na naleśnikach (po 2-2,5 łyżki na krokieta wystarczy), które rolujemy, zamykając naleśniki do wewnątrz.
Skoro krokiety są zawinięte, możemy przejść do robienia panierki. W tym celu miksujemy stopniowo wszystkie cheetosy w malakserze. Dodajemy ostrą paprykę, tabasco/louisianę, po czym miksujemy całość ponownie. Na końcu łączymy wszystko z bułką tartą.
Panierkę przesypujemy do szerokiego naczynia, a obok ustawiamy dużą miskę z roztrzepanymi jajkami. Każdy naleśnik maczamy najpierw w jajku, później obtaczamy go w panierce, następnie znów maczamy w jajku i ponownie panierujemy.
Na dużej patelni rozpuszczamy masło klarowane i smażymy na nim krokiety po ok. 2 minuty z każdej strony na średnim ogniu. W tym czasie – albo chwilę przed smażeniem – możemy przygotować sos serowy.
Krokiety odsączamy na ręcznikach papierowych z nadmiaru tłuszczu, po czym przenosimy się z całym asortymentem na stół i rozpoczynamy maczanko.
Coś dobrego nad nami czuwało, bo sos serowy do krokietów wyszedł nam w idealnej konsystencji, dokładnie takiej, jak go pamiętamy z holenderskich budek z frytkami. W tym posiłku można się właściwie zachwycać wszystkim – od wieloteksturowości, przez wzajemne przegryzanie się łagodnych i ostrych smaków, aż po to, że z pozornego dodatku wyciągnęliśmy prawilne danie główne, którym można się najeść po korek.
Lądujecie w stonerchefowej Hali Sław, kochane krokieciki.