Co to znaczy być zjaranym? Działanie marihuany, pierwszy raz, czego nie robić

by Stonerchef

Stan po spożyciu marihuany był już portretowany wielokrotnie w popkulturze, jednak z różnym skutkiem. Przez to, w głowach wielu ludzi działanie konopi indyjskich nadal sprowadza się do głupkowatej śmiechawki, opóźnionego zapłonu, nadmiernego rozczulenia nad pierdołami i gigantycznym apetytem, który rujnuje nasz budżet i plany na wakacje.

Jeszcze inni mogą mieć w głowie opowieści o tzw. “bad tripach”, gdzie zioło to rosyjska ruletka i nie wiadomo, kiedy się zaśmiejesz, a kiedy wybałuszysz oczy w panice z powodu przyjęcia zbyt dużej ilości THC.

Prawda o działaniu marihuany jest taka, że na każdego wpływa inaczej. Konopny haj może nie być traktowany tak samo przez różne osoby, ponieważ reakcja organizmu na te efekty to rzecz dość złożona.

Dzisiaj spojrzymy na doraźne działanie konopi indyjskich i zastanowimy się nad tym, jak to jest być zjaranym — od czego zależy nasza reakcja na THC oraz pozostałe związki z zioła.

Co się dzieje w twoim ciele, gdy korzystasz z marihuany?

No właśnie, co się dzieje?

Pokutującym do tej pory wytłumaczeniem działania marihuany było to, że THC “zalewa mózg dopaminą” (1).

Jednak to nieprawda. 

Na pewno Twojego mózgu nie zalewa dopamina

Po pierwsze, ta teoria pochodzi z badań na szczurach, które przyjmowały czyste THC, często drogą dożylną (2). 

Ktoś na sali robi kompot z marihuany i daje po kablach?

No nie bardzo.

Tak naprawdę badania na ludziach dowiodły, że spożywanie konopi indyjskich sprawia, że nasz mózg wytwarza jedynie skromną ilość tego hormonu, mniej więcej do 10 razy mniej niż zazwyczaj podawano, powołując się na wcześniej wspomniane badania.

W 2015 roku badacze z King’s College w Londynie przeprowadzili analizę 25 badań nad wpływem kannabinoidów na procesy dopaminogenn. Ich wniosek był taki, że “wśród zdrowych ludzi przeważnie nie dochodzi do wyrzutów dopaminy z prążkowia”. Badacze odkryli też, że korzystanie z konopi nie jest powiązane ze zmianami w funkcjonowaniu receptorów dopaminowych (3).

Działanie marihuany to kwestia anandamidu

Anandamid to jeden z głównych endokannabinoidów produkowanych przez układ endokannabinoidowy. Został odkryty w 1990 roku przez Raphaela Mechoulama, tego samego człowieka, który jako pirwszy na świecie wyizolował THC.

Główne efekty anandamidu to poczucie radości i szczęścia. Z tego powodu anandamid jest właśnie nazywany cząsteczką błogości, ponieważ anandamid pochodzi od starohinduskiego “ananda”, co oznacza “radość” i “błogość”.

Okazuje się jednak, że lista właściwości anandamidu sięga daleko poza kwestie związane z nastrojem. Odgrywa on ważną rolę w funkcjonowaniu pamięci, motywacji, apetytu, funkcji reprodukcyjnych, czy percepcji bólu. Anandamid może też blokować rozprzestrzenianie się komórek nowotworowych, a dzięki udziałowi w neurogenezie — tworzeniu nowych komórek nerwowych — ma też potencjał przeciwlękowy i antydepresyjny.

Wadą anandamidu jest to, że wykazuje krótki czas istnienia w organizmie, więc dlatego nie chodzimy z wiecznym “bananem” na twarzy. 

I tu do gry wchodzi THC.

Co się dzieje, gdy THC trafia do organizmu?

THC ma łudząco podobną strukturę chemiczną do anandamidu. Co więcej, wchodzi w interakcję z tymi samymi receptorami kannabinoidowymi (CB1 i CB2). To właśnie aktywacja receptorów CB1 w mózgu prowadzi do euforycznego działania marihuany.

Kiedy palimy bądź waporyzujemy zioło, THC dostaje się do mózgu w ciągu sekund. To jest bardzo podobny mechanizm do przekręcania klucza w zamku drzwi. THC jest kluczem, receptory zamkiem a gdy przekręcimy klucz, otwierają się drzwi z całą paletą charaktetystycznych efektów.

Co ciekawe, aktywność fizyczna (siłownia, bieganie, joga, itd.) czy spożywanie czekolady również prowadzi do wyrzutu anandamidu, jednak nie jest on aż tak wyraźny, jak w przypadku marihuany.

Od czego zależy to, czy dobrze reagujesz na działanie marihuany?

Choć konopie indyjskie mają działanie odprężające i uspokajające, mniej więcej co piąty użytkownik może spotkać się z odwrotną reakcją organizmu, tj. doznać uczucia dyskomfortu psychicznego w postaci lęków, niepewności, czy paranoi.

Takie osoby zazwyczaj produkują mniej enzymu, który rozbija ich anandamid, więc naturalnie mają w go w sobie więcej.

Gdy spożywają zioła, wtedy zaczyna występować ten paradoks, bo organizm dostaje sygnały o tym, że w krwiobiegu znajduje się zbyt dużo anandamidu — w wyniku czego aktywuje się obszar ciała migdałowatego odpowiedzialny za odczuwanie strachu.

Do tego dochodzi jeszcze wrażliwość na THC, która u każdego człowieka jest inna. THC ma dwufazową naturę, co oznacza, że do pewnego momentu możemy odczuwać wcześniej wspomnianą euforię, ale po przekroczeniu konkretnego progu dawkowania może się do przerodzić w działanie przeciwne.

Nie zmienia to faktu, że większość ludzi — tak długo, jak nie leci po bandzie z ilością — jest w stanie cieszyć się terapeutycznym wpływem “fazy”.

Działanie marihuany dobrze podsumował Terry Neco w swoim artykule z 1998 roku “Marijuana and Sex: A Classic Combination”:

“W ciele człowieka istnieją systemy nagrody, które aktywują się w momencie uprawiania seksu. I tak samo w mózgu mamy obwody neurokomórkowe, które mogą być aktywowane wyłącznie przez substancje o strukturze identycznej do THC. To sprawia, że haj konopny dostarcza nam tak bogatą konstelację doznań. Co więcej, istnieją tylko dwa źródła aktywacji receptorów reagujących z THC. Pierwszym z nich jest mózg; produkuje on bowiem neuroprzekaźnik o bardzo podobnej strukturze do THC (anandamid). Drugim takim wyjątkowym źródłem są konopie.”

Tak że to tyle, jeśli chodzi o teorię. 

A teraz z pamiętnika Stonera…

Jak to jest za pierwszym razem?

To zależy od użytkownika.

Niektórzy ludzie nic nie czują za pierwszym razem — i tak też było w naszym przypadku.

Jednym z wytłumaczeń takiego stanu rzeczy jest to, że przy pierwszym kontakcie receptory kannabinoidowe w mózgu mogą nie rozpoznać THC, bo nie są przyzwyczajone do nowej substancji. Takie zjawisko występuje u niektórych użytkowników w temacie różnych substancji psychoaktywnych i nazywa się okresem uwrażliwiania.

Takie, wiecie, siema, co tam, skąd klikasz.

No, ale jak już kliknie…

Na poziomie emocjonalnym możemy odczuwać:

  • Euforię
  • Redukcję stresu
  • Spokój w głowie
  • Rozczulenie
  • Przypływ kreatywności
  • Gadatliwość

Z kolei działanie fizyczne zazwyczaj obejmuje:

  • Odprężenie i redukcja napięcia
  • Wzmożony apetyt
  • Czerwone oczy
  • Suchość w ustach
  • Senność (w większych dawkach)
  • Większa wrażliwość na dotyk, smak, zapach, światła i kolory

To jest taka paleta “wymarzonych efektów” po marihuanie.

W naszym przypadku wyglądało to tak:

Pierwszy raz Piotrka:

“Moja przygoda z konopiami zaczęła się bardzo wcześnie, bo w wieku 15 lat w okolicach trzeciej klasy gimnazjum. Spaliliśmy wtedy ½ grama z fifki w jakieś 6 osób, a później musieliśmy się rozbiec, bo na boisko zajechała Straż Miejska. Po wszystkim byłem nieco dziwiony, bo jedyne, co czułem, to suchość w ustach i chęć zaspokojenia delikatnego głodu. Poszedłem więc do najbliższej piekarni, wziąłem zwykłą kajzerkę — i mimo braku euforii oraz śmiechawy, zjadłem wtedy najsmaczniejszą bułkę w swoim życiu. Drugi raz to było już zupełnie co innego, bo jednym nabiciem tak się zrobiliśmy z trójką znajomych, że rechot i zdrętwienie policzków z tamtego czasu pamiętam do dzisiaj. To był też dzień, w którym najdłużej w życiu wracałem do domu. Nie dlatego, że zapomniałem, gdzie mieszkam; podróż trwała 15 minut, ale w moim mniemaniu czas się wtedy rozciągnął. Może przez to wgapianie się w drzewa i chmury po drodze; przybierały wtedy bardzo ciekawe kształty.

Pierwszy raz Nitki:

“To zabrzmi jak wstęp do kiepskiego straszaka w jakiejś kampanii społecznej, ale… pierwszego jointa podała mi siostra. Złapałam kilka buchów i, podobnie jak Piotrek, nic nie poczułam i w sumie to zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi z tym ziołem, że ludzie robią o to taką sensację. Z kolei za drugim razem to już zupełnie zaskoczyło i też doświadczyłam całej palety sygnaturowych efektów, od wyjątkowo dobrego humoru i nieokiełznanego śmiechu przez przyjemną zmianę postrzegania otoczenia, aż po gastro, dzięki któremu zakochałam się w takich rozpustnych połączeniach smakowych.”

Czego nie robić przy pierwszym kontakcie z ziołem?

Jest kilka rzeczy, których unikać przy kontakcie z konopiami.

  • Zanieczyszczenia: Pierwszą jest podejrzany temat z niesprawdzonego źródła. Głównym problemem zanieczyszczonej marihuany są metale ciężkie i pestycydy, ale niektóre kreatywne głowy potrafią też np. pryskać kwiaty izolatem THC w celu zwiększenia potencjału psychodelicznego. Jakość zioła ma kolosalne znaczenie na jego efekty, jak i na to, w jaki sposób wpływa na nas regularne korzystanie z marihuany.
  • Za duże dawki na raz: nie znając swojej wrażliwości i tolerancji na THC, można łatwo doświadczyć nieprzyjemnych skutków ubocznych, jak  wspomniane wyżej stany lękowe, paranoje, przyspieszone bicie serca, czy dezorientacja.
  • Stresujące otoczenie: zioło ma to do siebie, że potrafi wypiętrzyć ukryte lęki, więc jeśli korzystamy w stresujących okolicznościach i obawiamy się np. kontroli policji (w miejscu, gdzie konopie są nielegalne), to zamiast cieszyć się stanem błogiej relaksacji i przypływem pozytywnej energii, możemy skupić całą uwagę na wyszukiwaniu w otoczeniu, czy aby na pewno nigdzie nie kręcą się tak zwane tajniaki.
  • Negatywne nastawienie: to działa podobnie do stresującego otoczenia. Jakiekolwiek obawy lub rzeczy, które głęboko w sobie dusimy na co dzień, mogą się uzewnętrznić, gdy korzystamy z konopi bogatych w THC. Dlatego tak ważne jest, żeby zadbać o odpowiednie warunki dookoła siebie — i w sobie.
  • Tytoń: tytoń dokłada ciężaru do efektów marihuany i sprawia, że człowiek czuje się bardziej zamulony. Ponadto tytoń silnie uzależnia, więc pośrednio zwiększa ryzyko wystąpienia uzależnienia behawioralnego od konopi; nie mówiąc o fizycznym uzależnieniu od tytoniu.
  • Zaczynanie w pojedynkę: korzystanie z konopi w formie spędzania czasu samemu z sobą może dawać dużo radości, jednak do tego trzeba znać swoje limity jeśli chodzi o THC, a przy okazji czuć się pewnie z ziołem w takich warunkach, również jeśli chodzi o wybraną odmianę. Jednak gdy jest to pierwszy raz, dobrze jest mieć przy sobie kogoś, kto już korzystał z konopi. Choćby na wypadek, gdyby te efekty poszły w niepożądanym kierunku i trzeba byłoby się uspokoić. Większość użytkowników zioła ma za sobą choćby jeden taki nieprzyjemny epizod, więc zawsze mogą pomóc (w teorii i praktyce)

PRZECZYTAJ: JAK ROZPOZNAĆ ZANIECZYSZCZONE ZIOŁO?

Co wpływa na odczuwanie efektów marihuany?

Jest tego trochę. Począwszy od otoczenia, przez obecny stan naszej psychiki, spójność tożsamości, aż po dawkę THC, obecność pozostałych kannabinoidów i zapachy charakterystyczne dla danego szczepu.

Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do ogrodu — a lubicie przebywać w ładnych przestrzeniach — i widzicie tam pięknie przystrzyżone krzaczki, wiele gatunków roślin, a do tego gdzieniegdzie pojawia się urokliwy staw. No nic, tylko spędzać tam czas i rozkoszować się otoczeniem.

A teraz w drugą stronę. Wchodzicie do ogrodu, a tam syf, kopiec kreta, chwasty się panoszą po całej powierzchni, a w powietrzu unosi się swąd pleśni.

Nie wytrzymacie długo.

I tak właśnie działa zioło.

Przede wszystkim, trzeba mieć w głowie spokój. Żadnych niepozałatwianych spraw albo moralnych bitew, czy aby na pewno wszystkie decyzje w życiu zostały podjęte w zgodzie z sobą. W tym momencie, o ile nie należymy do tej mniejszości, która ma naturalnie więcej anandamidu w organizmie, THC nie powinno mieć pola do popisu, jeśli chodzi o wypiętrzone lęki.

To jest absolutna podstawa.

A to — równie ważne — szczegóły:

  • Stężenie THC: ta cecha determinuje siłę działania psychoaktywnego. Wbrew obiegowej opinii wśród niektórych użytkowników rekreacyjnych, więcej THC nie oznacza lepszych doznań. Wręcz przeciwnie, bez odpowiednio rozwiniętego bukietu zapachów (terpenów), ta warstwa psychoaktywna staje się nijaka i niekoniecznie przyjemna. 
  • Dawka: dzisiejsze konopie indyjskie mają średnio 15–20% THC. Właściwie to te 20% staje się powoli standardem. To oznacza, że w 1 gramie suszu jest ok. 200 mg THC. Do jednego czystego jointa wchodzi przeciętnie 0,3 g suszu, więc ok. 66 mg THC. Przyjmuje się, że na początek ok. 5 mg powinno wystarczyć to odczucia pierwszych efektów psychoaktywnych. Niektórzy na początku robią takiego jointa w 3 osoby, więc ta dawka jest zazwyczaj większa. Lepiej odczekać kilka minut po buszku zamiast brać trzy w krótkim odstępie.
  • Obecność CBD: większość odmian marihuany jest raczej uboga w CBD; jeśli szczepy nie pochodzą z selektywnych upraw, to stężenie CBD może wynosić maksymalnie 3%. W większości przypadków jest to na poziomie 1% lub mniej. Jednak im więcej CBD, tym ten psychodeliczny potencjał THC jest tłumiony, a same doznania psychoaktywne przebiegają łagodniej i z wyraźniejszym skrętem (he, he) w kierunku pożądanego odprężenia.
  • Zapachy: to, czy dana odmiana jest pobudzająca, usypiająca, wzmagająca kreatywność, czy bardziej hipnotyzująca, zależy od jej bukietu terpenowego, który nadaje kwiatom konopi ich charakterystyczny zapach i smak. Odmiany pachnące słodko, ziemiście lub z nutami “kleju”, będą dążyły w kierunku fizycznych efektów i raczej nie posłużą aktywnej rekreacji. Co innego szczepy z profilem leśno-cytrusowym wzbogaconym o nuty mięty. W ich przypadku często dochodzi do poczucia misji i przypływu dużych pokładów pozytywnej energii. Z kolei tzw. “Śmierdzące” odmiany, gdzie wyczuwalne są warstwy paliwa, sera, mokrego drewna i kwiatów, mogą potęgować psychoaktywne działanie THC, bo z natury rozwinęły takie zapachy, żeby odstraszać roślinożerców. Śmierdziele raczej nie na pierwszy raz.

PRZECZYTAJ: EFEKT ANTURAŻU – DZIĘKI TEMU ZROZUMIESZ, JAK DZIAŁAJĄ KONOPIE

Czy “faza” jest zawsze?

Do pewnego momentu tak.

Oprócz pierwszego kontaktu, kiedy receptory kannabinoidowe mogą nie być jeszcze przystosowane do nowej substancji, siła psychoaktywnych efektów zmienia się w zależności od zbudowanej tolerancji.

Jak zmienia się działanie marihuany wraz ze wzrostem tolerancji?

Przede wszystkim robimy się odporni na psychoaktywne działanie THC. Innymi słowy, nie możemy już dłużej zjarać się tak samo przy takiej samej ilości zioła.

Teraz będzie odważnie.

Czy tolerancja to coś złego? 

To jest stały argument w rozmowie z osobami, które mają coś przeciwko ziołu.

Pewnie musisz coraz więcej JARAĆ, żeby chodzić znieczulony.

No i wtedy oczywiście jest też wyraz troski o nasz budżet domowy, plany na przyszłość, a co za tym idzie — ich brak.

Prawda jest taka, że budowanie tolerancji na THC jest z gruntu neutralne. To, czy ktoś postrzega to jako coś złego, wynika jedynie z percepcji na temat marihuany.

Owszem, jeśli korzysta się w typowo rekreacyjny sposób, to można narzekać, że duża tolerancja to coś złego.

Jeśli jednak konopie stanowią regularny element naszego życia, to odporność na psychoaktywne działanie THC jest zbawieniem. Dlatego, że przy odpowiednim poziomie tolerancji, zaczynamy bardziej odczuwać działanie terpenów, które odpowiadają za kierunek efektów w odmianie, z której korzystamy. Możemy więc wyłapywać niuanse, THC nadal będzie sprawiało wrażenie, że mamy +5 do wszystkiego, co robimy w życiu, ale nie będziemy odczuwać negatywnych skutków przestymulowania receptorów kannabinoidowych, czyli m.in. zaburzonemu funkcjonowaniu pamięci operacyjnej, spowolnionej reakcji, czy problemów z koordynacją.

O ile pamiętamy, to pierwsza mocna kawa zawsze sieka dużo mocniej niż ta sama mocna kawa pita 10 lat później w trzeciej porcji. Według badań nad bezpieczeństwem różnych substancji psychoaktywnych, profil bezpieczeństwa marihuany i kawy jest podobny (4), więc wyolbrzymianie tematu tolerancji w przypadku marihuany, że o rety, to świadczy o uzależnieniu, jest naszym zdaniem co najmniej zabawne.

Zwłaszcza, że znając swoją tolerancję, jesteśmy w stanie korzystać z zioła jako z narzędzia do poprawy jakości życia na wielu polach, choćby poprzez zwiększenie produktywności, większą kreatywność, podbicie nastroju, czy ulgę od bólu i stresu — bez rozentuzjazmowanej euforii i spowolnionych reakcji.

Po prostu na pewnym etapie nie ładuje się więcej tematu do bletki, tak jak nie wychyla się 8 filiżanek kawy dziennie, bo ani chodzenie zbombionym po za dużej ilości zioła, ani wystrzelonym przez nadmiar kofeiny, nie jest przyjemne. Tu chodzi o wzorce korzystania.

PRZECZYTAJ: CAŁA PRAWDA O UZALEŻNIENIU OD MARIHUANY

Idealny stan: jak wygląda?

Trudno to określić, bo dla każdego ten idealny stan po buszku będzie wyglądał inaczej. My np. lubimy być za dnia bardzo produktywni i kreatywni, więc dla nas idealny stan to taki, gdzie śmieszkowy humor i lekka głowa łączą się z wlewem energii i skupienia — i z takich odmian też korzystamy. Dopiero, gdy przychodzi wieczór, zmieniamy szczepy na takie, które bardziej rozluźniają i usypiają.

Z kolei dla kogoś innego idealnym stanem będzie właśnie ta zmiana stanu świadomości raz na jakiś czas, gdzie euforia łączy się z głębokim odprężeniem, śmiechawą, zwiększoną wrażliwością zmysłów i gargantuiczną gastrofazą.

Niezależnie od preferencji, idealny stan określilibyśmy jako taki, w którym odczuwamy wszystkie pożądane efekty terapeutyczne, jednak bez zbytniego przestymulowania receptorów kannabinoidowych i związanych z tym potencjalnych nieprzyjemności.

A skoro już przy tym jesteśmy…

Co zrobić, jak za bardzo się zjarasz?

Przede wszystkim zachować spokój. Fizycznie nic złego się wtedy z nami nie dzieje, po prostu dochodzi do sytuacji, w której mózg odbiera sygnały o tym, że w krwiobiegu znajduje się zbyt dużo anandamidu, co z kolei aktywuje ten obszar mózgu, który odpowiada za przetwarzanie strachu.

Stąd właśnie uczucie uogólnionego lęku, paranoi czy natłok myśli spowodowany zbytnim analizowaniem otoczenia w poszukiwaniu ryzyka, którego nie ma.

Jeśli przyjdzie nam się zmierzyć z takim stanem, prawdopodobnie możemy doświadczyć następujących reakcji psychologicznych i fizjologicznych:

  • Uczucie niepewności
  • Lęk o niezidentyfikowanej przyczynie
  • Paranoja
  • Panika (w ekstremalnych przypadkach)
  • Dezorientacja
  • Zaburzenia pracy pamięci operacyjnej
  • Problemy z koordynacją ruchową
  • Spowolniona reakcja
  • Przyspieszone bicie serca
  • Zawroty głowy i senność

Takie objawy można zbić lub im zaradzić na kilka sposobów.

Najszybszym i najbardziej skutecznym jest przyjęcie dawki oleju CBD, która zbalansuje psychoaktywne działanie THC. CBD blokuje część receptorów, do których THC chce się przyczepić, więc gdy te dwa związki występują w zbliżonych proporcjach, psychodeliczny potencjał THC jest tłumiony. Olej CBD najlepiej brać przed lub po konsumpcji. Jeśli zależy nam na wyważeniu efektów podczas korzystania z marihuany, to można ją połączyć z suszem CBD.

Odpowiednie nawodnienie też gra tutaj ważną rolę. Picie wody pomaga szybciej oczyścić organizm z THC, a przy okazji redukuje uczucie suchości w ustach. Gdy jesteśmy zbyt zjarani, może dojść do spadku poziomu cukru we krwi, więc w takim przypadku lepiej będzie napić się soku z owoców, żeby zredukować uczucie osłabienia.

Zjedzenie czegoś przed lub po spożyciu zioła może spowolnić metabolizm THC, co sprawi, że efekty będą mniej intensywne, a nieco bardziej rozciągnięte w czasie.

Można też rozgryźć kilka ziaren czarnego pieprzu i żuć je przez chwilę. W ten sposób uwalnia się beta-kariofilen, czyli terpen pomagający uspokoić receptory kannabinoidowe po nadmiernej stymulacji przez THC.

Przede wszystkim, jak wspominaliśmy na początku, najlepiej jest się uspokoić. Jeśli mamy obok kogoś, kto korzystał już z konopi bogatych w THC, to dobrze jest się podzielić swoimi obawami i tym, jak się czujemy. Gdy jesteśmy za wysoko, dobrze jest położyć się w jakimś komfortowym miejscu, wziąć kilka głębokich oddechów i najwyżej spróbować zasnąć.

To jak to jest z tym działaniem marihuany?

Tzw. haj konopny jest dość złożonym zjawiskiem, głównie ze względu na różnorodność efektów, jakie oferuje. 

Na to, jak odczuwamy konopie bogate w THC, ma wpływ wiele czynników, począwszy od stanu naszej tolerancji i wrażliwości na THC, przez stan naszej psychiki, nastawienie, i warunki, w jakich spożywamy zioło, aż po zapachy konkretnej odmiany, którą przyjmujemy.

Najważniejsze to znać umiar; jeśli to nasz pierwszy raz z ziołem, to zasada małych kroczków oszczędzi nam niepotrzebnego dyskomfortu psychicznego i pozwoli w sposób delikatny zapoznać się z działaniem psychoaktywnym marihuany — i zdecydować, czy jest to coś, co nam pasuje,

Oczywiście nie wszyscy lubią stan po spożyciu zioła. Niektóre osoby generalnie źle reagują na substancje psychoaktywne, a marihuana nie jest wyjątkiem. To nic takiego; konopie mają jeszcze swoją nieodurzającą odsłonę (patrz produkty z CBD), która też niesie ze sobą szereg terapeutycznych korzyści, a fakt, że nie pasuje nam “faza” nie jest niczym złym. Po prostu taki nasz organizm.

Źródła:

  1. Diana M. (2011). The dopamine hypothesis of drug addiction and its potential therapeutic value. Frontiers in psychiatry2, 64. https://doi.org/10.3389/fpsyt.2011.00064
  2. Nutt DJ, Lingford-Hughes A, Erritzoe D, Stokes PR. The dopamine theory of addiction: 40 years of highs and lows. Nat Rev Neurosci. 2015 May;16(5):305-12. doi: 10.1038/nrn3939. Epub 2015 Apr 15. PMID: 25873042.
  3. Sami, M. B., Rabiner, E. A., & Bhattacharyya, S. (2015). Does cannabis affect dopaminergic signaling in the human brain? A systematic review of evidence to date. European neuropsychopharmacology : the journal of the European College of Neuropsychopharmacology25(8), 1201–1224. https://doi.org/10.1016/j.euroneuro.2015.03.011

Zobacz również inne artykuły