Wczoraj stuknęło nam 20 tysięcy polubień na naszym facebookowym fanpage’u. To oznacza trzy rzeczy: po pierwsze, jest to więcej niż 19 tysięcy; po drugie, według rapera Eldo, 20 koła to „Boże, jakaś paranoja”; a po trzecie, pora na jakiś celebracyjny przepis. Coś równie karkołomnego jak nasz legendarna chałka z kurczakiem i mac&cheese w tempurze. Dlatego z piersią wypchniętą do przodu przedstawiamy najnowszy gastro mariaż ze stonerskiej kuchni w postaci Burrito Yayamiomate.
Co jakiś czas dochodzą nas słuchy, że niektóre nasze przepisy są bardzo czasochłonne, ale taka jest istota tego bloga – żeby bawić się jedzeniem i tworzyć takie posągi, na jakie tylko wyobraźnia pozwoli wytworzyć swój cenny kruszec. Od początku zachęcamy Was do tego, żeby w wyjątkowych okolicznościach zadbać o wyjątkowe zadowolenie podniebienia i brzuszka, zamiast skakać na jednej nodze po batona, żeby tylko na chwilę stłumić gastro.
Nie zrozumcie nas źle, my kochamy proste kompozycje, a sam fakt, że codziennie jemy dwie pizze świadczy o tym, że nasze słowa to nie salami, a pizza to nie wiatr, żeby na nią owe słowa rzucać. Prostota w gotowaniu jest piękna, ale niekiedy po prostu pragnienie dogodzenia sobie z dokładnością do ostatniego okruszka jest nie do powstrzymania.
I właśnie w takich chwilach powstają takie cuda, jak Burrito Yayamiomate.
Co ciekawe, to jest tzw. przepis „dwa w jednym”.
Burrito Yayamiomate to tak naprawdę dwa popularne dania z tzw. chińszczyzny na wynos owinięte w tortillę dla jeszcze większego uwęglowodanienia posiłku (ach, to polskie słowotwórstwo).
Może lepiej będzie, jak Wam to rozrysujemy rozpiszemy.
- Burrito Yayami: kurczak w koreańskim stylu (Korean Fried Chicken), czyli mięso z udek kurczaka, panierowane i smażone dwa razy w głębokim oleju, otoczone w ostrej glazurze z pastą gochujang.
- Burrito Omate: podwójnie smażone udka kurczaka w glazurze hoisin.
Oba rollowane placki są wzbogacone o kleisty ryż oraz warzywa i mango z woka w sosie sojowo-grzybowym.
Na pierwszy rzut oka wygląda łatwo, jak wyciągniecie składniki, to włosy Wam staną dęba, ale kiedy już sobie wszystko ładnie rozplanujecie – z pomocą naszych instrukcji – to wszystko pójdzie gładziutko jak strzyżenie łysego.
Do przygotowania burrito Yayamiomate przydadzą się:
- wok,
- duży garnek lub frytownica,
- szpatułka,
- nóż szefa kuchni,
- trzepaczka,
- łyżka cedzakowa,
- ręczniki papierowe,
- kilka misek.
To będzie prawdziwy nokaut poprzez rzut jajami o matę. Lepiej zapnijcie pasy, bo potem trzeba będzie odpinać spodnie.
Składniki na Burrito Yayamiomate:
Podwójnie smażony kurczak:
500g mięska z udek kurczaka (bez skóry i kości)
60g mąki pszennej uniwersalnej (typ 480)
60g mąki kukurydzianej
1 duże jajko (roztrzepane)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki pieprzu
Glazura Gochujang:
1 łyżeczka oleju rzepakowego
2 małe ząbki czosnku (posiekane)
3 łyżki ketchupu
3 łyżki cukru
1,5 łyżki pasty gochujang
1 łyżeczka octu ryżowego
Glazura Hoisin:
1 ząbek czosnku (posiekany)
2 łyżeczki startego korzenia imbiru
1/4 łyżeczki płatków chili
2 łyżki jasnego sosu sojowego
1,5 łyżki octu ryżowego
50ml wody
2 łyżki cukru
2 łyżeczki sosu hoisin
1 łyżka mąki kukurydzianej
Warzywa i mango z woka:
1 średnia cebula pokrojona w piórka
4 pieczarki pokrojone w plastry
2 liście kapusty pak choi pokrojone w 2-cm kawałki
2 łodygi szczypioru (posiekane)
1 ząbek czosnku (posiekany)
1 małe mango pokrojone w paski
2 łyżeczki sosu sojowego
2 łyżeczki sosu riverbridge
Ziarna sezamu do posypania
Dodatkowo:
200g ryżu
450ml wody
Ruszyła machina
W pierwszej kolejności przygotowujemy sobie tortille.
Jak już placki będą odpoczywały pod przykryciem, bierzemy się za sosy – do tablicy wywołujemy glazurę Gochujang.
W misce mieszamy dokładnie ketchup, pastę gochujang, cukier oraz ocet ryżowy. Następnie rozgrzewamy olej w rondelku na średnim ogniu i podsmażamy na nim czosnek przez ok. 30 sekund. Dodajemy całą zawartość miski, po czym zmniejszamy ogień i trzymamy całość na palniku przez ok. 5 minut.
Odstawiamy sobie miskę z sosem na bok i przenosimy się do glazury hoisin.
Tutaj sprawy mają się jeszcze łatwiej, ponieważ na razie wystarczy nam wymieszać wszystkie składniki glazury, z wyjątkiem oleju, czosnku, imbiru i płatków chili – te zachowujemy na chwilę przed obtoczeniem kurczaka w sosach.
W tym momencie możemy już wstawić ryż. W tym celu bierzemy rondelek, nasypujemy tam te 200 gramów ryżu, zalewamy wodą i zostawiamy go tam na ok. 20 minut. Po tym czasie doprowadzamy ryż do wrzenia na średnim ogniu, zmniejszamy płomień do minimum, zostawiamy garnek z uchyloną pokrywką i dajemy się ryżowi gotować przez ok. 10-12 minut, aż cała woda wyparuje, a nasz bohater będzie się lepił – konsystencja powinna być taka, jak w klasycznym „chińczyku”.
Jak ryż będzie nam dochodził, to bierzemy się za warzywa i mango. Rozgrzewamy porządnie olej w woku na dużym ogniu, po czym wrzucamy do niego piórka cebuli.
Smażymy cebulę, dopóki się nie zeszkli, a następnie dodajemy do woka pieczarki.
Kontynuujemy smażenie przez ok. 2 minuty, mieszając cały czas, a następnie wrzucamy na patelnię kapustę pak choi oraz szczypior. Przesmażamy całość kolejne 2 minuty (pamiętamy o mieszaniu), dodajemy mango, powtarzamy czynność raz jeszcze, po czym wrzucamy czosnek na ok. 30 sekund, dodajemy sos sojowy wraz z sosem riverbridge (można dorzucić jeszcze 1 łyżeczkę octu ryżowego dla wprowadzenia kwaskowości) i na koniec zostawiamy wok na ogniu na statnie 2 minutki.
Warzywa posypujemy sezamem, odstawiamy je na bok i podwijamy rękawy do zabawy z mięsem.
W małej misce mieszamy z sobą obie mąki, proszek do pieczenia, sól i pieprz.
Udka kurczaka kroimy w ok. 2-cm kostkę i łączymy je z roztrzepanym jajkiem, po czym dodajemy sypkie składniki i mieszamy całość rękami, aż mięso pokryje się panierką.
Rozgrzewamy olej w dużym garnku (lub frytownicy) do temperatury 175 stopni i wrzucamy tam kawałki kurczaka.
Smażymy je przez ok. 5 minut, po czym wyjmujemy mięso na ręcznik papierowy, dajemy mu odpocząć ok. 2 minuty i wkładamy do oleju na drugi raz. Drugie smażenie również odbywa się 5 minut.
Teraz dokończymy naszą glazurę hoisin. W rondelku lub na patelni podgrzewamy olej na średnim ogniu i dodajemy czosnek wraz z imbirem i płatkami chili. Smażymy je przez ok. 30 sekund, po czym wlewamy wymieszane składniki glazury, doprowadzamy do zagotowania i trzymamy na ogniu tak długo, aż glazura zgęstnieje na tyle, aby leniwie spływać po szpatułce.
Jedną połowę kurczaka mieszamy z glazurą hoisin, a drugą z glazurą gochujang.
Ufff, nadchodzi czas skręcania – czyli to, co lubimy najbardziej.
Wyjmujemy sobie arkusz folii aluminiowej i kładziemy na niej placek tortilli. Po jednej stronie nakładamy pasek ryżu (spłaszczamy go dłodnią), dodajemy sporą warstwę warzyw i mango, a następnie wykańczamy kompozycję kawałkami kurczaka w glazurze.
Burrito zwijamy tak, aby miało zamknięte końce po obu stronach, a pomoże nam w tym jego ciasne zawijanie z użyciem folii aluminiowej – w dużym skrócie, zwijamy burrito tak ciasno, jak się da.
Na koniec, coby zjeść ciepły posiłek, podpiekamy nasze kreacje przez ok. 7 minut w piekarniku nagrzanym do 160 stopni (termoobieg).
O, a tak wygląda przekrój niczym nieskrępowanego szczęścia:
Z 0,5kg mięska i reszty składników wyszło nam ok. 6 burrito, z czego dwa zostawiliśmy sobie na drugi dzień, żeby usmażyć je na śniadanie w tempurze, co również polecamy, bo dobrego jedzenia nie wolno marnować, a w tempurze wszystko smakuje lepiej. Kawałki sernika w tempurze też muszą być nieziemsko dobre.
Oho, chyba trzeba zrobić notatkę w plannerze na przepisy.