Umówmy się, Hagrid raczej nie miał wszędzie dobrej prasy. Jasne, był z niego bardzo sympatyczny gość, kochał zwierzęta – za co jeszcze bardziej go polubiliśmy – i zawsze można było na niego liczyć. Ale w sumie, gdybyśmy wypiekali ciastka tak samo, jak on – też moglibyśmy podpaść paru osobom. Mimo to, wzięliśmy na warsztat osławione ciasteczka Hagrida. I wiecie co? Parę lekcji z nami, a zrobiłby taki biznes ze swojej piekarni, że w końcu poszedłby do barbera przystrzyc tę swoją wielką brodę.
Właściwie to ciasteczka Hagrida pojawiały się w książkach o Harrym Potterze kilka razy. Niestety, za każdym razem, gdy była o nich mowa, wspominano jedynie fakt, że można było na nich zjeść zęby – dosłownie, takie twarde były. A szkoda, bo biorąc pod uwagę ich składniki, to ciasteczka Hagrida mają ogromny potencjał.
I my ten potencjał wykorzystaliśmy. Tylko wiecie, nie chcieliśmy popełnić żadnej gafy, no bo trochę siara by była, więc postanowiliśmy, że postawimy na kucharskie doświadczenie Pani Weasley.
Garść Proszku Fiuu, kierunek: dom Weasleyów, a kotom powiedzieliśmy, że idziemy po żwirek i zaraz wracamy.
No i co, że skłamaliśmy, one też kłamią, że niby są głodne, a minutę temu wyżarły całe mięso z misek. Oko za oko, sierść za sierść. Ważne, że udało nam się wybadać, ile tak naprawdę powinno się te ciasteczka Hagrida piec, żeby nie połamać sobie na nich zębów.
Do przygotowania ciasteczek Hagrida przydadzą się:
- duża miska,
- drewniana łyżka,
- nóż szefa kuchni,
- łyżka stołowa,
- kratka do studzenia,
- papier do pieczenia.
Wchodzimy do kuchni – alohomora!
Składniki:
Ciasteczka Hagrida:
260g mąki pszennej uniwersalnej (typ 480)
130g masła
1 łyżeczka proszku do pieczenia
110g brązowego cukru
150g posiekanej mlecznej czekolady
150g posiekanej suszonej żurawiny
100g migdałów, posiekanych drobno
2 jajka
60ml niesłodzonego mleka skondensowanego
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki soli himalajskiej
Oj, Hagrid, Hagrid…
Najpierw ruszamy w stronę piekarnika i rozgrzewamy go do 175 stopni (termoobieg).
Następnie, w dużej misce mieszamy mąkę z cukrem, proszkiem do pieczenia, cynamonem i solą. Kiedy składniki się połączą, zaczynamy wcierać w nie masło (musi być zimne i pokrojone w kawałki), aż do uzyskania konsystencji kruszonki.
Zaczynamy wlewać mleko do miski, po czym wbijamy jajka, mieszamy całość i wprowadzamy czekoladę wraz z migdałami i żurawiną.
Gdyby ciasto było zbyt luźne, dosypujemy jeszcze trochę mąki, aby uzyskać bardziej zwartą konsystencję.
Wykładamy blachę papierem do pieczenia i smarujemy ją tłuszczem. Następnie nakładamy po ok. 1 łyżce stołowej masy na ciastka, zostawiając pomiędzy każdą porcją ok. 3-5 cm odstępu.
Ciasteczka Hagrida powinny się piec ok. 15 minut. Po tym czasie wyjmujemy je od razu z piekarnika i zostawiamy na ok. 5-10 minut na blasze, aby nieco stwardniały, a później możemy przenieść je na kratkę do studzenia i dać im tam ostatecznie odpocząć.
W oryginale były rodzynki w środku ciastek, ale my mamy z rodzynkami podobną kosę, co Trump z Kim Dzong Unem, więc zastąpiliśmy je żurawiną. Jest bardziej soczysta niż rodzynki, a do tego nadaje delikatnie kwaśnego posmaku ciasteczkom, co ładnie kontruje ich słodycz – zintensyfikowaną obecnością cynamonu.
No i ta delikatnie chrupiąca tekstura… Normalnie OM NOM NOM NOM!
A do tego zęby nadal całe.