Crème brûlée oznacza „przypalony krem”. My lubimy przypalanie różnych rzeczy, a zwłaszcza skórek i skorupek na potrawach, także ten aksamitny w środku i chrupiący z wierzchu deser prędzej czy później musiał wylądować w naszych ramekinach.
No dobra, przyznajemy się bez nabicia, że już nie raz tam lądował, ale Nitka się uparła, że nie wrzucimy go na Stonerchefa, dopóki nie dojdzie do perfekcji w jego przyrządzaniu – kiedy już oboje zgodziliśmy się, że smakuje tak, jakbyśmy kosztowali nieba, nastała pora, żeby zapoznać Was z jego klasyczną, waniliową odsłoną.
Skąd w ogóle pochodzi Crème brûlée? Zdania są podzielone (no, to pomogliśmy!). O jego odkrycie spierają się Francja, Anglia i Hiszpania, chociaż pierwszy oficjalny przepis na ten boski krem znalazł się w książce François Massialota w 1691 roku. Jego geneza wytłumaczona jest totalnym przypadkiem, a właściwie kaprysem młodego księcia Orleańskiego – Filipa (w wolnym tłumaczeniu dla współczesnej nowomowy – gimbusa z bogatej rodziny).
Otóż młody Filip słynął z wyjątkowo wybrednego podejścia do deserów i biedny Massialot miał ogromny problem z zadowoleniem jego kubków smakowych. Pewnego dnia Filipek zaczął się skarżyć, że waniliowy deser, który mu podano jest za zimny, na co Massialot przyłożył do niego (do deseru, nie do Filipa) rozgrzane żelazo. To spowodowało, że cukier się skarmelizował, a krem zachował pierwotną temperaturę w środku, dzięki czemu deser zyskał bardzo ciekawy kontrast.
Dużo jednak mówi się o tym, że Massialot inspirował się zarówno kremami katalońskimi jak i szkockimi, i to właśnie z jednej ze swoich wielu podróży w tamte dwa rejony przywiózł zmodyfikowaną recepturę.
Jak to było naprawdę, tego nie wiedzą nawet najstarsi górale. My wiemy jedno – zamiast się kłócić, kto był pierwszy, lepiej przyswoić sobie kawałek nieba. A my już Was nauczymy, jak to się robi.
Do przygotowania waniliowego crème brûlée przydadzą się:
- Garnek
- Szpatułka
- 2 duże miski
- Ramekiny
- Piekarnik
- Naczynie żaroodporne
- Mikser
- Palnik gazowy do przypalania cukru
- Nóż szefa kuchni
Składniki (na 4-6 ramekinów):
Waniliowy Crème brûlée:
725g śmietany 36% (kremówki)
6 żółtek
80g cukru pudru
1 laska wanilii
Brązowy cukier do posypania z wierzchu
W drodze do nieba
Najpierw rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni z włączoną opcją termoobiegu.
Następnie przekrawamy laskę wanilii wzdłuż na pół i wyjmujemy z niej ziarna przy użycu noża (a dokładniej jego czubka).
W garnku umieszczamy pozbawioną ziaren laskę wanilii i śmietanę. Całość podgrzewamy na małym ogniu, ale nie doprowadzamy jej do wrzenia.
Podczas gdy śmietana się podgrzewa, rozrabiamy w misce żółtka z cukrem pudrem i ziarnami wanilii. Możemy do tego użyć ręcznego miksera, ale należy pamiętać, że powinien on pracować na małych obrotach do momentu połączenia się składników.
Do miski z rozrobionymi żółtkami wlewamy podgrzaną śmietanę z laską wanilii. Całość dokładnie mieszamy, a miskę kładziemy na garnku wypełnionym gotującą się wodą (wody musi być tyle, żeby nie dotykała powierzchni miski, ale żeby miało co parować). Zmniejszamy ogień do minimum (można go również całkowicie wyłączyć – woda i tak będzie parować) i w tejże kąpieli wodnej mieszamy cały czas zawartość miski przez 10 minut.
Kiedy krem zgęstnieje, wyjmujemy naczynie z kąpieli i pozbywamy się laski wanilii. Masę przelewamy do ramekinów.
Ramekiny z kremem wkładamy do naczynia żaroodpornego do połowy wypełnionego wodą, które wstawiamy do rozgrzanego piekarnika.
Tam trzymamy foremki z naszym deserem przez 20 minut. Po wyjęciu studzimy Crème brûlée do temperatury pokojowej, a kiedy to nastąpi, wstawiamy go na minimum 5 godzin do lodówki.
Po wyjęciu z lodówki posypujemy krem brązowym cukrem. Do stworzenia skorupki z cukru możemy użyć palnika gazowego lub piekarnika z włączoną funkcją grilla i termoobiegu (wtedy wkładamy tam deser na 10 minut) – my skorzystaliśmy z palnika.
Teraz możemy przejść do najlepszej części, tj. do przełamania skorupki łyżeczką i doświadczenia tego kontrastu, o którym mówiliśmy przy okazji wprowadzenia do przepisu:
Ostatnie zdjęcie idealnie oddaje to, jaką Crème brûlée powinien mieć teksturę. Z wierzchu widzimy ciepłą, przypaloną skorupkę, którą (dosłownie!) przełamuje chmurkowy i kojący nawet najdelikatniejsze podniebienia krem na bazie śmietany, żółtek, cukru pudru i wanilii.
Kolejny mit obalony – otóż, kochani, ideały istnieją.
- 725 g śmietany 36% kremówki
- 6 żółtek
- 80 g cukru pudru
- 1 laska wanilii
- Brązowy cukier do posypania z wierzchu
-
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni (termoobieg).
-
Przekrój laskę wanilii wzdłuż na pół i wyjmij z niej ziarna czubkiem noża.
-
Podgrzej w garnku śmietanę z laską wanilii, ale nie doprowadzaj do zagotowania.
-
Kiedy śmietana z wanilią się podgrzewa, rozrabiaj w misce żółtka z cukrem pudrem i ziarnami wanilii (użyj do tego miksera ręcznego), Miksuj wyłącznie do momentu połączenia się składników.
-
Dodaj do miski z rozrobionymi żółtkami podgrzaną śmietanę oraz laskę wanilii.
-
Umieść miskę w kąpieli wodnej na 10 minut, cały czas mieszając (kiedy woda do kąpieli się zagotuje, zmniejsz ogień do minimum lub zupełnie wyłącz palnik - para i tak będzie się unosić)
-
Kiedy krem zgęstnieje, wyjmij miskę z kąpieli i pozbądź się laski wanilii.
-
Przelej masę do ramekinów.
-
Umieść ramekiny z kremem w naczyniu żaroodpornym, wypełnionym do połowy wodą.
-
Wstaw naczynie do rozgrzanego piekarnika.
-
Trzymaj je tam przez 20 minut.
-
Wystudź Crème brûlée do temperatury pokojowej.
-
Przenieś go do lodówki na minimum 5 godzin.
-
Po wyjęciu z lodówki posyp Crème brûlée brązowym cukrem.
-
Przypalaj cukier palnikiem gazowym lub włóż deser na 10 minut do piekarnika z włączoną funkcją grilla i termoobiegu.