Ziemniaki Hasselback to chyba najbardziej szpanerska forma serwowania przystawki, z jaką można się zmierzyć. Nie bez powodu ich nazwa sprowadza pierwsze skojarzenie z Davidem Hasselhofem, bo te zapiekane kartofelki są jeszcze bardziej legendarne niż przygody Knight Ridera.
Jeśli więc obudziliście się rano i dopadło Was spełnienie wszystkich swoich ziemniaczanych marzeń na raz, to właśnie znaleźliście na to sposób. Ziemniaki Hasselback łączą w sobie bowiem zewnętrzną chrupkość frytki oraz aksamitną teksturę tłuczonych ziemniaczków z zewnątrz. A najlepsze w tym całym mariażu jest to, że można je solidnie naładować ulubionymi składnikami i to tak, że po przystawce zaczniecie się zastanawiać, czy na pewno w brzuszkach znajdzie się jeszcze miejsce na danie główne.
My nasze Hasselhofy Hasselbacki wypełniliśmy świeżym jalapeno (to jest u nas takie wytrawne Oreo jeśli chodzi o częstotliwość spożywania) i obdarzyliśmy hojnie białym, półtwardym cheddarem. Do tego wszystkiego na wierzchu pyrek wylądował kremowy, odświeżający sos z awokado, serka śmietankowego, mleka i limonki, także meksykańska fiesta rozbrykała się w najlepsze.
Jeśli szukacie jeszcze więcej argumentów za tym, żeby podarować sobie ziemniaki Hasselback, to powiemy tylko, że ich przygotowanie wcale nie zajmuje wiele więcej czasu, niż robienie tradycyjnego kartofla w piekarniku.
Do przygotowania ziemniaków hasselback przydadzą się:
- nóż szefa kuchni,
- duże naczynie żaroodporne,
- malakser z blenderem,
- pędzelek silikonowy.
A dla takich wrażeń organoleptycznych po prostu warto żyć.
Składniki:
Ziemniaki Hasselback:
6 sporych ziemniaków (najlepiej typ B – ogólnoużytkowe)
200g białego, półtwardego cheddara
3-5 papryczek jalapeno, pozbawionych środka, pestek i pokrojonych w półplasterki
2 łyżki oleju rzepakowego
Posiekany szczypiorek do posypania
Sól i pieprz do smaku
Kremowy sos z awokado:
Miąż z jednego dojrzałego awokado
2 łyżki serka śmietankowego
1 łyżka soku z limonki
2-3 łyżki mleka 3,2%
Sól i pieprz do smaku
Don’t hassle… the back!
Pierwszym i w zasadzie najistotniejszym elementem będzie nacinanie ziemniaków. Najpierw oczywiście dokładnie myjemy pyrki i odsączamy je na ręczniku papierowym. Następnie robimy w ziemniakach nacięcia co ok. 1cm, uważając przy tym, żeby nie przeciąć ich całkowicie.
Ziemniaki ponownie wkładamy na sekundę pod wodę delikatnie odchylając nacięcia, co pozwoli pozbyć się ze środka nadmiaru skrobii i pozwoli się otworom lepiej rozłożyć podcas zapiekania. Kartofle układamy w naczyniu żaroodpornym i smarujemy je z wierzchu połową oleju.
Ziemniaki lądują w nagrzanym do 220 stopni piekarniku z opcją termoobiegu. Tam trzymamy je przez godzinę.
Jak widać na załączonym obrazku, nasz hasselbacki się nieco rozwinęły. To bardzo dobrze, bo to jest właśnie ten moment, w którym będziemy je wyposażać w potęgę smaku. Mniej więcej co drugą warstwę wkładamy do ziemniaków pokrojone jalapeno, po czym polewamy je pozostałym olejem, a taką totalną resztę tłuszczu używamy do rozsmarowania go pędzelkiem po ich powierzchni. Na koniec doprawiamy całość solą i pieprzem.
Ponownie zapiekamy ziemniaki w tej samej temperaturze – tym razem przez 30 minut. Wysuwamy blachę i obsypujemy hojną ręką nasz zwiastun spełnienia cheddarem. Sypcie jak leci, bo ser i tak wejdzie do środka ziemniaków. Ostatnie zapiekanie będzie trwało od 3 do 5 minut.
W tym czasie przygotowujemy szybko kremowy sos z awokado – w tym celu umieszczamy wszystkie składniki w pojemniku malaksera, doprawiamy solą i pieprzem, a następnie miksujemy całość do uzyskania jednolitej konsystencji, w razie potrzeby dolewając więcej mleka, jeśli chcemy go jeszcze bardziej rozrzedzić.
Wyjmujemy ziemniaki hasselback z piekarnika, nakładamy na wierzch sos i pędzimy do pokoju pałaszować te cuda.
Oto ziemniaki hasselback w całej swojej krasie. Są dostojne, bezkresnie rozpustne i tak bogate w smaki, że po ich spożyciu nasza ukochana bulwa awansowała u nas z rangi honorowej do sakralnej. Wy też możecie (a nawet musicie!) zatopić w nich zęby i poczuć chrupiącą skórkę, delikatny środek, ciągnący się cheddar, a między wierszami ostrość jalapeno przełamanywaną kremowym sosem z awokado, któremu swoją melodię dogrywa drobno posiekany szczypiorek – bo wiadomo, że szczypior kocha się z serkiem śmietankowym.
Tak jak i my kochamy się z pyrami w tym wydaniu. Nad życie.