13 Mitów o Marihuanie, które nauka obaliła, ale być może o tym nie wiesz i je nadal szerzysz

by Stonerchef

Legalizacja konopi w Europie — w tym w Polsce — to kwestia „prędzej czy później” ze wskazaniem na „prędzej”, jak donoszą najnowsze statystyki dotyczące rozwoju wschodzących rynków. Do tego czasu mamy jednak jeszcze chwilę, żeby się do tej legalizacji przygotować. A przygotowania wypadałoby zacząć od naświetlenia najpowszechniejszych mitów na temat marihuany, które zostały już obalone, ale nadal krążą w świadomości społecznej — i to jest główny problem.

Właściwie wszystkie mity krążące o marihuanie wyrządzają równą krzywdę wszystkim zainteresowanym grupom.

Użytkownikom rekreacyjnym — bo są postrzegani w oczach społeczeństwa jako narkomani i przestępcy, co wywołuje lawinę stygmatyzacji.

Pacjentom korzystającym z konopi w celach medycznych — bo często patrzy się na nie, jak na osoby chore psychiczne albo na cwaniaków, którzy znaleźli sobie sposób na łatwe „naćpanie się”.

Przeciwnikom legalizacji — bo przez tkwienie w polaryzacji nie mają szansy na zapoznanie się z faktami… i być może korektę błędnie wyciąganych wniosków.

A’propos faktów, to właśnie na nich powinna opierać się dyskusja na temat korzyści i skutków długotrwałego korzystania z marihuany.

Niestety mity na jej temat biorą się z opinii. Te, z kolei, wynikają z prawie stuletniej propagandy antykonopnej wycelowanej przez aspirującego szefa Federalnego Biura ds. Narkotyków Harry’ego J. Anslingera, dla którego konopie były trampoliną do kariery, a zarazem dużym kołem ratunkowym, żeby owa kariera nie utonęła.

Badania nad substancjami aktywnymi w konopiach rozpoczęto dopiero w latach 50. ubiegłego wieku. Do zmierzchu lat 80 nie wiedziano nawet o istnieniu receptorów kannabinoidowych, nie mówiąc już o całym układzie endokannabinoidowym.

Powiedzieć o konopiach, że to niezrozumiane rośliny, to jak nie powiedzieć nic. Dopiero dzisiaj udaje się im przywrócić należny szacunek, a świat nauki skutecznie obalił już większość mitów na temat marihuany.

My, z kolei, spięliśmy te mity w jedną całość, zestawiliśmy je z faktami — i pokusiliśmy się o wyjaśnienie, dlaczego dany mit w ogóle się zrodził.

*Ważne: jesteśmy świadomi tego, że niektóre z poruszonych zagadnień mogą wywołać u Was dyskomfort, zwłaszcza, jeśli w kierunku konopi wyznajecie zasadę „tak, ale…”. Dlatego prosimy Was, żebyście do poniższego artykułu podeszli z absolutnie czystą kartą i sokratejskim „wiem, że nic nie wiem”. W ten sposób będziecie mogli spojrzeć na te zagadnienia z bezstronnej perspektywy.

Mity o marihuanie: Top 13 absurdów

MIT # 1: marihuana prowadzi do korzystania z ciężkich narkotyków

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Palicie jointa — i po Was. Już jesteście w sidłach twardych substancji. W pewnym momencie stoicie z jointem na balkonie i myślicie „kurde, w ogóle mi to nie sprawia przyjemności, mało mi doznań. Ten crack to musi być w dechę”. Pomiędzy marihuaną a crackiem przechodzicie jeszcze przez silne stymulanty i eksperymentujecie z syropem na kaszel. Potem to już tylko most i igła. Ewentualnie odwyk.

Jakie są fakty?

Nie istnieją dowody na poparcie teorii o marihuanie jako furtce do twardych narkotyków. Według bardziej krytycznej interpretacji i ostatnich badań, osoby korzystające z twardych narkotyków są naturalnie predysponowane do nadużywania jakichkolwiek substancji psychoaktywnych, więc problem nie dotyczy w żaden sposób ich rodzaju.

Najnowsze badania dowodzą, że marihuana może być „substancją wyjściową”, mającą zastosowanie w leczeniu uzależnienia od alkoholu i opiatów oraz łagodzącą ich objawy odstawienne.

Kiedy spojrzymy na statystyki, substancją psychoaktywną pierwszego wyboru wśród młodzieży jest alkohol, czyli dobrze znana neurotoksyna i substancja z gatunku depresantów. Oczywiście wynika to z jego powszechnej dostępności i społecznego przyzwolenia na picie, natomiast jeśli zastosujemy tutaj zasadę, że korelacja oznacza przyczynowość, to tytuł narkotyku bramkowego należy się zdecydowanie alkoholowi — czy choćby papierosom.

Z czego wynika ten mit?

Jak wyżej — mylne łączenie korelacji z przyczynowością. Załóżmy, że mamy badanie epidemiologiczne na grupie osób, z których wychodzi, że 80% ludzi chorych na nowotwory regularnie piło alkohol, paliło papierosy, prowadziło stresujący tryb życia, a po mąkę nie jeździli do piekarni. Tak się złożyło, że wszyscy badani w grupie przyjmowali regularnie zakwas z buraka.

Wniosek? Zakwas z buraka powoduje raka. Oczywiste, prawda?

Jest zależność? Jest. No to o co chodzi?

Ano trudno jest wykazać przyczynowość, zważywszy na to, że alkohol, papierosy i stresujący tryb życia są powszechnie znanymi czynnikami obniżającymi jakość życia, a zakwas z buraków jest źródłem wielu cennych substancji odżywczych.

Podobną analogię możemy więc zastosować do marihuany względem innych względnie łatwo dostępnych substancji psychoaktywnych.

MIT # 2: Marihuana silnie uzależnia

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Marihuana — a dokładnie THC obecne w konopiach — uzależnia na tej samej zasadzie, co alkohol, papierosy, czy twarde narkotyki.

Jakie są fakty?

Temat uzależnienia w przypadku marihuany to dość grząski grunt pod dyskusję, ponieważ to zależy, do jakiego typu uzależnienia się odnosimy.

W nawiązaniu do naszego mitu nr 2, National Institute on Drug Abuse w Stanach Zjednoczonych podaje, że marihuana nie jest w stanie wywołać fizycznego uzależnienia w odróżnieniu do alkoholu czy tytoniu.

Dr Randall Brown, ekspert w leczeniu uzależnień i dyrektor Szpitalnego Centrum dla Osób Uzależnionych na Uniwersytecie w Wisconsin wyjaśnia:

Zdecydowana większość użytkowników konopi nie uzależnia się od nich. Owszem, ludzie korzystający z tej rośliny codziennie np. w celu leczenia stanów lękowych mogą wykazywać pewien poziom uzależnienia, ale wynika to z tego, że marihuana jest substancją sprawiającą przyjemność, a co za tym idzie, ludzie mogą w związku z tym tworzyć złe nawyki, tj. korzystać z konopi poza granicami rozsądku. Uzależnienie behawioralne dotyka jedynie 8–9% regularnych użytkowników. Objawy odstawienne mogą charakteryzować się zakłóceniami snu, irytacją, uczuciem niepokoju i krótkotrwałymi bólami głowy.

Jak podaje WHO, wyżej wymienione skutki abstynencji konopnej występują jedynie w przypadku chronicznego stosowania bardzo wysokich dawek, aczkolwiek ich istotność kliniczna jest kwestią dyskusyjną.

Dla porównania, alkohol wywołuje uzależnienie u 15% użytkowników, przy czym jest to uzależnienie zarówno behawioralne, jak i fizyczne. Objawy odstawienne obejmują m.in. delirię, drgawki, wysoką gorączkę, a w ekstremalnych przypadkach zgon.

Od tytoniu uzależnia się ok. 32% użytkowników.

Odbijając w nieco łagodniejszą stronę — do kawy — 94% dorosłych Amerykanów przyznaje się do nadużywania kofeiny mimo świadomości negatywnych skutków swojego nałogu. Kawa również prowadzi do uzależnienia fizycznego — od przedawkowania można umrzeć.

Dla odmiany od marihuany po dziś dzień nie odnotowano żadnego bezpośredniego zgonu lub śmierci wynikającej z nagłego odstawienia. Objawy, o których pisaliśmy trwają zazwyczaj do tygodnia nawet jeśli osoba przez kilkadziesiąt lat nie żałowała sobie codziennie dawki kannabinoidów.

Nie mówiąc już o tym, że można sobie z nimi radzić z powodzeniem przy użyciu oleju CBD.

Przypominamy tylko, że uzależnienie behawioralne występuje też w przypadku jedzenia, gier komputerowych, zakupów, sportu czy seksu. Jesteście gotowi na totalną prohibicję w imię bezpieczeństwa?

Z czego wynika ten mit?

Przede wszystkim z tego, że zdecydowana większość ludzi na świecie prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak długo ludzki gatunek korzystał z konopi (przypomnienie: ok. 12 000 lat), ani z istnienia układu endokannabinoidowego. Ludzie są niejako zaprogramowani na korzystanie z konopi, a układ endokannabinoidowy wykształcił się u nas na drodze ewolucji. Naturalnie występujące kannabinoidy mają niemalże identyczną strukturę do neuroprzekaźników produkowanych przez układ endokannabinoidowy, które dbają o zachowanie równowagi neurochemicznej w organizmie. Kannabinoidy, takie jak THC czy CBD to silne antyoksydanty o działaniu neuroochronnym w odróżnieniu od substancji wyskokowych, do których są porównywane w temacie uzależnień.

MIT #3: Ludzie korzystający z marihuany to mało ambitne lenie

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Jeden z największych stereotypów krążących na temat użytkowników konopi to rzekome rozleniwienie i zniszczenie ośrodka motywacji w mózgu. Większość z opowieści szerzących ów mit zaczyna się od „Mój znajomy palił regularnie zioło i…”, zakładając, że marihuana w jakiś magiczny sposób wysysa z człowieka ambicje i chęć do życia, sprowadzając marną egzystencję do przewlekłego bezrobocia przerywanego oglądaniem głupich filmów i graniu na konsoli.

Jakie są fakty?

Nie istnieją badania potwierdzające rzekomą sprawczość marihuany w kierunku rozleniwiania jednostki lub obniżania jej motywacji. Większość tego typu spostrzeżeń bierze się z uklepanego — i mało prawdziwego — obrazu użytkownika konopi jako głupka z przyklejonym uśmiechem i dłońmi przybitymi do pada od Playstation. Pomagała w tym zresztą cała popkultura aż do schyłku pierwszej dekady obecnego wieku.

Tymczasem istnieją raporty statystyczne (jak np. ten cytowany przez „The Independent” i przeprowadzony przez firmę BDS Analytics) pokazujące, że użytkownicy marihuany czują się bardziej spełnieni zawodowo i określają swój poziom szczęścia jako wyższy niż osoby praktykujące abstynencję.

W Kalifornii, na przykład, odsetek osób z dyplomami magisterskimi z uczelni wyższych (w 2017 roku) wynosił 20%, przy wśród osób stroniących od marihuany było to 12%.

Roczne przeciętne zarobki konsumentów marihuany wynosiły tam $93,800 rocznie, co również wypadło lepiej w porównaniu do przeciętnego abstynenta, który na rok 2017 zarabiał rocznie $70,000.

Z kolei w Kolorado osoby zatrudnione na pełen etat wśród użytkowników konopi wynosiła 64% w porównaniu do 54% wśród abstynentów.

Jeszcze lepiej, powyższe badania wykazały, że 64% z badanych użytkowników założyło już rodziny. Kolejna przewaga względem 55% stroniących.

Co ciekawe, 36% aktywnych konsumentów oceniło swoje życie społeczne jako „bardzo satysfakcjonujące” — po stronie abstynentów wynik wynosił 28%.

Teraz uwaga, bo oto przed Wami długa lista ludzi sukcesu, którzy regularnie korzystają z marihuany:

  • George Zimmer
  • Ted Turner
  • Richard Branson
  • Gary Johnson
  • Sergey Brin
  • Jay-Z
  • Oprah Winfrey
  • Whoopi Goldberg
  • Michael Bloomberg
  • Martha Stewart
  • Snoop Dogg
  • Wiz Khalifa
  • Willie Nelson
  • Bill Gates
  • Rick Steves
  • Phil Jackson
  • Michael Phelps
  • Paul McCartney
  • George Clooney
  • Lady Gaga
  • David Letterman
  • Morgan Freeman
  • Stephen King
  • Woody Harrelson
  • Jennifer Aniston
  • Arnold Schwarzenegger
  • Seth Rogen
  • Matthew McConaughey
  • Ricky Williams
  • Ben & Jerry
  • Bob Dylan
  • Nate Diaz
  • Nick Diaz

Nie mówiąc już o ludziach, których zabrał od nas czas. Shakespear, Herodot, Steve Jobs, Bob Marley, David Bowie — moglibyśmy tak jeszcze powymieniać, ale zaraz zgubimy meritum.

Jak pewnie zauważyliście, na naszej liście znaleźli się biznesmeni, artyści, politycy, dziennikarze, sportowcy; słowem — ludzie z tak różnych środowisk, a mimo wszystko odnoszący w swoich dziedzinach niesamowite sukcesy.

Sami współpracujemy z klientami, którzy żyją w Stanach i Kanadzie, prowadzą kilka spółek, regularnie podróżują, zatrudniają coraz więcej ludzi, a przede wszystkim rozwijają samych siebie — większość z nich zaczyna dzień od jointa.

My też raczej nie marnujemy czasu — chociaż na pracy zawodowej spędzamy max 4 godziny dziennie, to pozostałe 6-8 godzin zajmuje nam ogarnianie spraw okołoblogowych, tj. całej platformy + social mediów + współprac. Nie będziemy o sobie mówić jako o ludziach sukcesu, bo to jakby krzyczeć do ludzi „ej, zobaczcie! Ale mam charyzmę! Ale ja jestem charyzmatyczny!” — nie nam to oceniać — natomiast daleko nam do ludzi leniwych.

Skąd wynika ten mit?

Prawo małych liczb, czyli tendencja do wyciągania wniosków na podstawie bardzo małych „prób badawczych”. Im osoba bardziej związana z tematem w sposób negatywny, tym większa skłonność do przypisywania prawdziwości danego zjawiska korzystając z przykładu np. dwóch osób.

Zazwyczaj wygląda to tak, że ktoś ma znajomego albo dwóch, którzy często korzystają z marihuany, no i obaj są leniwi, można wręcz rzec, że minimalizm życiowy to w ich przypadku termin bardzo na wyrost.

Wniosek? To na pewno przez marihuanę. Palacze marihuany są leniwi!

No to teraz krzywe zwierciadło:

Spędzacie wakacje w Holandii, zostawiacie rower i kradnie Wam go Polak.

Jedziecie do Berlina na zakupy, zostawiacie auto na parkingu, Polak zostawia Wam samochód na cegłach.

Jaki z tego wniosek? NO PRZECIEŻ NIE GENERALIZUJMY, TO SĄ KRZYWDZĄCE STEREOTYPY, POLACY TO WYKSZTAŁCENI I AMBITNI LUDZIE, KTÓRZY CENIĄ SOBIE SZLACHETNE IDEAŁY, A ZŁODZIEJSTWEM SIĘ BRZYDZĄ! CO TO ZA PRZEJAW POLONOFOBII?

Zazwyczaj większość osób prezentujących negatywny stosunek do użytkowników konopi zareagowałoby takim życiowym CAPSLOCKIEM, gdyby ktoś powiedział, że Polacy to złodzieje.

A przecież oba przypadki kwalifikują się pod zdarzenia losowe.

MIT #4: Korzystanie z marihuany zabija komórki mózgowe

Co zakłada ten mit o marihuanie?

To, co większość zagorzałych przeciwników konopi uważa na temat korzystania z tej rośliny — to ogłupia! LUDZIE SĄ GŁUPI PO PALENIU MARIHUANY! MUSZĄ BYĆ GŁUPI, BO JA TAK MYŚLĘ I TAK MI MÓWILI NA ZAJĘCIACH Z NAWRÓCONYM WIĘŹNIEM W SZKOLE!

Jakie są fakty?

Wiele badań zdążyło już obalić ten mit, a wniosek płynął z nich następujący: jednostki regularnie przyjmujące konopie wcale nie osiągają gorszych wyników IQ na testach wraz z upływem czasu. Co więcej, zdjęcia z rezonansów magnetycznych nie wykazują różnic w strukturze mózgu w odniesieniu do osób niekorzystających z marihuany.

Kolejna ciekawa porcja informacji? Marihuana nie tylko nie uszkadza neuronów, ale, jak podaje National Institute of Health, wspiera ich regenerację.

Co więcej, kannabinoidy zwiększają nauroplastyczność hipokampu, czyli obszaru w mózgu odpowiedzialnego za zdolności poznawcze, tworzenie wspomnień i przetwarzanie emocji. U osób z depresją i przewlekłymi stanami lękowymi występuje zmniejszona plastyczność tego rejonu. Badania wykazały, że długotrwała terapia konopiami — szczególnie marihuaną z odpowiednią podażą CBD — przekłada się na redukcję myśli samobójczych, samookaleczeń oraz ostrych wahań nastroju.

Właśnie dlatego marihuana nigdy nie powinna być stawiana obok alkoholu. Alkohol jest depresantem i neurotoksyną, która upośledza komunikację między neuroprzekaźnikami w mózgu, tym samym — uwaga, idzie kometa! — OGŁUPIAJĄC jednostkę.

Skąd wynika ten mit?

Ponownie — stereotypizacja i stygmatyzacja użytkowników oraz samej substancji na podstawie zniekształconego obrazu wyrobionego w wyniku dezinformacji. Tego mitu nie sposób obronić, bo zakładałoby to błąd logiczny, że antyoksydanty i substancje neuroochronne mają jednocześnie działanie neurotoksyczne. Przy czym mówimy tu o kannabinoidach występujących naturalnie w marihuanie, nie pozyskiwanych w laboratoryjnych warunkach.

MIT #5: Palenie marihuany upośledza płuca i powoduje raka

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Palenie marihuany działa na płuca tak samo, jak papierosy. Prędzej czy później palacze zioła i tak spotkają się z nikotynowcami u onkologa.

Jakie są fakty?

Badanie przeprowadzone metodą próby kontrolowanej na przestrzeni 20 lat i obejmujące palaczy marihuany, palaczy tytoniu oraz osoby niepalące wcale, wykazało, że płuca palaczy zioła wcale nie są w gorszym stanie od osób palących tytoń, a co ciekawe, ich wyniki spirometrii są lepsze niż u ludzi niepalących.

Jeśli zaś chodzi o ryzyko zachorowania na raka płuc, to pomimo większego stężenia substancji smolistych w dymie, marihuana nie sprawia, że użytkownicy są w jakikolwiek sposób bardziej narażeni od palaczy tytoniu na nowotwór. Badanie wskazywało nawet na mniejsze ryzyko w „zielonej grupie”.

Naukowcy tłumaczą to tak, że prawdopodobnie właściwości przeciwnowotworowe kannabinoidów są na tyle silne, że zdają się niwelować kancerogenne właściwości dymu z marihuany — aczkolwiek jest to póki co jedynie teoria i zachęcenie do prowadzenia dalszych badań w tym temacie.

Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.

Z czego wynika ten mit?

Typowa pułapka analogii. Analogie często są stosowane jako argumenty w dyskusji, podczas gdy poziom ich relewantności jest bliski zeru.

Tutaj zakładamy, że nikotyna i kannabinoidy mają jakimś cudem identyczną strukturę molekularną, a co za tym idzie, dym z nich pochodzący jest tak samo szkodliwy. Na pierwszy rzut oka — oczywiście. Ale tylko na pozór.

MIT #6: Dzisiejsza marihuana ma za dużo THC w stosunku do CBD

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Kiedyś to było, a teraz to nie ma. Chociaż nie… Kiedyś to nie było — teraz to jest! Dzisiejsza marihuana ma rzekomo za dużo THC, a co za tym idzie, efekty psychoaktywne mogą być zbyt przytłaczające dla niektórych ludzi. Poza tym, dzisiaj w marihuanie jest za mało CBD.

Jakie są fakty?

Faktycznie dzisiejsza marihuana ma przeciętnie 3x więcej THC niż w 2004 roku (skok z 6 do 18%). Natomiast nie musi to oznaczać niczego złego. Wszak wysokie stężenie THC jest w niektórych przypadkach medycznych pożądane, np. w leczeniu przewlekłego bólu, chorób autoimmunologicznych i neurodegeneratywnych, ostrych zaburzeń odżywiania, a także nowotworów.

W przypadku niektórych schorzeń psychicznych, jak np. PTSD, użytkownik praktycznie nie odczuwa konopnego haju, ponieważ w miejsce tego THC oraz inne kannabinoidy wypełniają deficyty endokannabinoidowe i regulują pracę neuroprzekaźników, pozwalając takim osobom czuć się normalnie.

Poza tym, odmiany o zawartości THC rzędu 8% są dzisiaj jak najbardziej spotykane na regulowanych rynkach — to, że zawartość kannabinoidów ulega zmianie na drodze krzyżowania gatunków, jest normalnym procesem.

Oczywiście to działa również w drugą stronę. Coraz popularniejsze stają się szczepy marihuany o wysokim stężeniu CBD, często równym bądź przewyższającym zawartość THC. Za kilka lat odmiany o takich proporcjach będą czymś zupełnie zwyczajnym.

Nie zapominajmy też, że uwielbiany przez Arabów haszysz istnieje dużo dłużej niż najnowsze kreacje konopnego ogrodnictwa, a stężenie THC w haszyszu z czasów wielkich odkrywców mogło spokojnie przekraczać 30%.

To, że w kawiarni można dostać poczwórne espresso, nie oznacza, że jesteśmy do tego zobligowani. Możemy zawsze zamówić łagodny przelew z dripa albo pokusić się o latte.

Z czego wynika ten mit?

Nieznajomość rynku, ot co. Często też brak dostępu do wybranych odmian, jak np. w Polsce, gdzie póki co jedynym preparatem jest susz Lemon Skunk o zawartości THC 19%. Opieranie się na nieregulowanych rynkach, gdzie marihuana jest nielegalna i nierzadko chrzczona różnymi specyfikami, jest trochę krótkowzroczne.

MIT #7: Marihuana wywołuje psychozy

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Regularne korzystanie z marihuany prowadzi do psychozy i schizofrenii.

Jakie są fakty?

Tutaj wyjaśnienie należy zacząć od słów Boba Marleya: „Marijuana reveals you to yourself”.

Dlaczego? Ponieważ konopie nie są bezpośrednio odpowiedzialne za wywoływanie psychozy i schizofrenii u osób, które regularnie z nich korzystają.

Jak podają badacze z Uniwersytetu Harvarda:

Wyniki naszych badań wyraźnie wskazują na rodzinną historię schorzeń psychicznych jako główny czynnik determinujący pojawienie się schizofrenii u użytkowników konopi — nie sama roślina.

Badanie zostało przeprowadzone na grupie użytkowników marihuany z psychozami oraz na jednostkach zdrowych, zestawiając je z grupą kontrolną zachowującą abstynencję, aby było ono metodologicznie istotne.

Wyciągnięto następujące wnioski:

Po przeanalizowaniu wyników we wszystkich grupach, biorąc pod uwagę obciążenie chorobowe w rodzinie i częstotliwość występowania schizofrenii u potomstwa, to właśnie ów ciężar genetyczny jest podstawowym czynnikiem ją wywołującym — nie korzystanie z konopi.


Konopie mogą mieć wpływ na wiek, w którym ta schizofrenia się ujawni, ale jest mało prawdopodobne, że są w stanie ją wywołać.

Innymi słowy, jeśli ktoś ma zachorować na schizofrenię, to zachoruje prędzej czy później.

Dr Musa Sami, badacz i psychiatra z King’s College w Londynie twierdzi, że gdyby konopie wywoływały psychozę, to intensywność schizofrenii korelowałaby ze zwiększoną częstotliwością korzystania z zioła. Żadne dotychczasowe badanie dotykające tematu konopi i chorób psychicznych nie było w stanie znaleźć takiej zależności.

Skąd wziął się ten mit?

Plotki, plotki, plotki + ówczesne „programy edukacyjne w szkołach”. Niestety pokłosie dezinformacji na temat konopi w XX wieku ciągnie się za nami do dziś.

MIT #8: Legalna marihuana to proszenie się o większą przestępczość

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Legalizacja przyczyni się do wzrostu przestępczości w Polsce. Scenariusz ten zazwyczaj wygląda jak scena z filmu Batman: Mroczny Rycerz powraca, kiedy Baine uwalnia najgorszych zwyrodnialców z więzienia Gotham, żeby tamci dali upust swojej wyobraźni i braku moralności.

Jakie są fakty?

Jest zupełnie odwrotnie. Penalizacja posiadania konopi i cała wojna z marihuaną przysporzyła Stanom Zjednoczonym i całemu światu, który podążył za War on Drugs gigantyczne straty w budżecie, a dziesiątkom tysięcy ludzi zniszczyła życie z powodu „non-violent drug crime”.

Teraz, kiedy kolejne stany legalizują marihuanę lub dekryminalizują jej posiadanie, widać, że owe działania przynoszą więcej korzyści niż wyrywanie ludziom kilku lat z życiorysu.

Dla przykładu, badanie z 2014 roku wykazało, że wprowadzenie programów dla medycznej marihuany w stanach, które podjęły taki krok, częstotliwość przestępstw z użyciem przemocy, tj. gwałtów, kradzieży oraz napaści, spadała średnio o 2.4% z każdym rokiem od wprowadzenia nowych regulacji.

Z kolei depenalizacja posiadania marihuany w wybranych stanach przyniosła spadki w wyżej wymienionych przestępstwach rzędu 4–12%.

Gdy w Meksyku zalegalizowano medyczne użycie marihuany, przestępstwa z użyciem przemocy poleciały o 13% w dół.

W stanach graniczących z Kalifornią handel narkotykami spadł o 40% w latach 1994–2012.

Nie tak dawno, jak tydzień temu, gubernator stanu Illinois ogłosił, że każdy, kto został w przeszłości skazany za posiadanie marihuany, będzie miał to wymazane z kartoteki.

Pozostaje nam jeszcze czekać na raporty z Kanady po roku od legalizacji, ale powtarzalność zjawiska redukcji przestępstw w miejscach, gdzie przynajmniej doszło do depenalizacji marihuany, pokazuje, że Liść Klonowy może pójść jeszcze szerzej.

Skąd wziął się ten mit?

Błędne przekonanie o tym, że skoro nielegalna marihuana prowadzi do takiego wzrostu przestępczości, to przecież jej uregulowanie może jeszcze bardziej poszerzyć ten problem. Niestety często zapominamy o tym, że lwia część przestępstw związanych z marihuaną dotyczy posiadania niewielkiej ilości suszu na własny użytek.

MIT #9: Marihuana sprawia, że jesteś agresywny

Co zakłada ten mit o marihuanie?

W dużym uproszczeniu to, że pod wpływem marihuany ludzie dają sobie w mordę równie często, jak po alkoholu.

Jakie są fakty?

Marihuana ma działanie uspokajające. Nie tylko rozluźnia napięcie mięśniowe, ale także moduluje pracę neuroprzekaźników odpowiedzialnych za utrzymanie stabilności emocjonalnej. Działanie kannabinoidów jest w dużym stopniu podobne do antydepresantów z gatunku Selektywnych Inhibitorów Wychwytu Zwrotnego Serotoniny (SSRI). Redukują więc wahania nastrojów, wzmacniają reakcję na stres, a przy tym wyciszają.

W 2003 roku kanadyjski magazyn naukowy Addictive Behaviors opublikował raport, w którym dowiedziono, że

Przyjmowanie marihuany bardziej wzmaga zachowania uległe aniżeli agresywne. Odurzenie THC nie przekłada się na wzrost agresywnych zachowań.

W odróżnieniu od alkoholu, który jest bezpośrednim czynnikiem wywołującym agresję.

Skąd wziął się ten mit?

Błędne przeświadczenie o tym, że konopie są używką tej samej klasy co alkohol czy stymulanty, co wynika z tego, że dla wielu osób konopie to nadal „narkotyk”. Ponownie należy wrócić do układu endokannabinoidowego i zapoznać się z tym, jak kannabinoidy z konopi wpływają na jego pracę, a co za tym idzie, na nasz dobrostan.

MIT #10: Nieletni będą sięgać po marihuanę częściej, gdy będzie legalna

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Z dniem legalizacji nastolatki rzucą się do dyspensariów niczym łowcy promocji na wyprzedaż smartfonów. Na rozpoczęcie roku szkolnego wiele placówek pójdzie z dymem, a biologia jeszcze bardziej będzie przedmiotem niewybrednych żartów na temat wiader i ameb umysłowych. W urzędzie nic nie załatwicie, bo wszyscy będą spizgani do nieprzytomności — jedynie Fast Foody wyjdą na tym wszystkim na plusie.

Jakie są fakty?

Na przestrzeni lat 1993–2017, w ramach Narodowego Programu Prewencyjnego prowadzonego przez Amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, przeprowadzano roczne badanie ankietowe wśród uczniów liceum, które dotyczyło korzystania z substancji psychoaktywnych.

Okazało się, że wprowadzenie legalnego rynku marihuany mogło spowodować 8% spadek liczby uczniów korzystających z marihuany przynajmniej raz w miesiącu a także 9% spadek wśród uczniów, którzy robili to średnio 10 razy w miesiącu.

Warto odnotować, że badanie dotyczyło stanów z legalnym programem rekreacyjnym lub miejsc ze zdepenalizowanym posiadaniem, a nie tych, w których obowiązuje wyłącznie regulacja medyczna.

I chociaż wyniki w skali krajowej pokazują wyraźny trend spadkowy, to patrząc na dane w poszczególnych stanach nie uległy drastycznej zmianie — no ale przynajmniej legalizacja póki co nie sprawiła, że na ulicach ląduje coraz więcej młodych ludzi bez ambicji, którym jeden skręt zniszczył życie.

Z czego wynika ten mit?

Z przeświadczenia, że legalizacja konopi polega na wpisaniu w ustawie, że są legalne — a potem róbta co chceta, zioło w warzywniaku obok jarmużu, dzieci w przedszkolu jedzące żelki z THC, nastolatki wychodzące z torbami zioła cięższymi od siebie. Prawda jest taka, że legalizacja (przynajmniej tam, gdzie ją do tej pory wprowadzono) wymaga poważnego zaplecza merytorycznego ze strony ustawodawców, konsultacji z ekspertami, a przede wszystkim stworzenia wyraźnych ram regulacyjnych dla rynku. To dlatego w Kanadzie, pomimo, że legalizacja była rok temu, nadal w większości prowincji nie można zakupić produktów spożywczych z THC — rządy jeszcze pracują nad tym, jak je odpowiedzialnie wprowadzić na rynek, żeby właśnie nie były atrakcyjną formą przyjmowania kannabinoidów dla nieletnich.

MIT #11: Marihuana, owszem, ale tylko dla dorosłych — nieletnim uszkadza mózgi

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Dorosłym marihuana pomaga, ale nastolatki mogą skończyć jako leniwe warzywa, kiedy w młodym wieku będą regularnie korzystać z zioła.

Jakie są fakty?

Aby faktycznie doszło do upośledzenia poszczególnych obszarów mózgowych na drodze korzystania z marihuany, kannabinoidy musiałyby mieć zdolność do wprowadzania zmian w mózgu na poziomie strukturalnym — a żadne badania do tej pory nie wykazały takich zdolności.

Istnieją dwa badania w temacie wpływu konopi na mózg osób dojrzewających, przy czym wnioski z nich płynące przeczyły sobie nawzajem a do tego były wyciągane bez przeanalizowania czynników środowiskowych, wcześniejszej styczności z innymi substancjami psychoaktywnymi, czy choćby statusu socjoekonomicznego badanych.

Jeżeli zestawimy ze sobą wszystkie dane, może okazać się, że potencjalne zmiany w strukturze mózgu u nieletnich użytkowników marihuany wynikają z wcześniejszego korzystania z alkoholu, nikotyny, przeżycia ostrego stresu, lub częstego praktykowania zachowań ryzykownych, które mogą mieć wpływ na w/w zmiany.

Poza tym, jak wytłumaczyć fakt, że dziś z powodzeniem leczy się padaczkę czy choroby autoagresywne pokroju autyzmu przy użyciu olejków o stężeniu nierzadko przekraczającym  udział procentowy THC w wielu suszonych kwiatostanach? I nikt wtedy nie martwi się o wspomniane konsekwencje? No jak to tak?

Z czego wynika ten mit?

Większość ludzi prezentuje bardzo uproszczone myślenie w tej kwestii. Skoro użytkownicy konopi są leniwi i mało ambitni, to raczej nie w głowie im wyższa edukacja i samorozwój, a co za tym idzie, widocznie inteligencja kuleje od ziółka — no widocznie nie. Może to te kilka imprez z urwanym filmem za dużo.

MIT #12: Ludzie nie są gotowi na legalizację — marihuana to używka XXI wieku

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Mniej więcej to, że ktoś na początku XX wieku wyhodował w laboratorium niebezpieczną roślinę zwaną marihuaną. Wcześniej to jedynie tylko papieroski i wódeczka były praktykowane.

Jakie są fakty?

Marihuana jest przede wszystkim bardzo wszechstronnym lekarstwem, a konopny haj to jedynie miły skutek uboczny.

Może inaczej: konopie są bardzo wszechstronnym lekarstwem, bo marihuana nie jestnieje.

Zgadza się. Nie ma czegoś takiego, jak marihuana.

„Marihuana” to termin zaczerpnięty przez FBN (Federal Bureau of Narcotics) od meksykańskich imigrantów, którzy właśnie tak pieszczotliwie nazywali skręty z żeńskich kwiatów konopi.

Do 1910 roku słowo „marihuana” było obce dla Amerykanów. Wszyscy wiedzieli, że w aptekach większość leków bazuje na konopiach, głównie w formie nalewek o różnym stężeniu. Awangarda miejska, farmerzy, rzemieślnicy, artyści — każdy w jakiś sposób czerpał z konopi.

Dopiero w latach 20. FDA, w ramach podbijania zaczęło rozprzestrzeniać w mediach informację o niebezpiecznej substancji o nazwie „marijuana”, nazywając ją pieszczotliwie „reefer” albo „devil’s lettuce”. Przecież nikt by nie uwierzył, że roślina, którą popalał nawet Thomas Jefferson i George Washington nagle zmieniła się w coś pokroju krokodyla.

Tak naprawdę korzystanie z konopi to jedna z najstarszych tradycji każdej cywilizacji na tym świecie. Począwszy od Starożytnych Chin, przez Indie, Arabię Saudyjską i Egipt, aż po Europę i w końcu obie Ameryki.

Pierwsze bongo wykopano ok. 2000 lat p.n.e. na terenie dzisiejszej Rosji, a na pomysł, żeby do szklanej dużej fajki nalać wody, wpadli Chińczycy z Jedwabnego Szlaku.

Ramzes II — nota bene żyjący 96 lat w swoich czasach — został pochowany z kiefem (pyłem z żywicy pochodzącej z kwiatów konopi), podobnie jak wielu starożytnych władców, którym towarzyszyły nie tylko same konopie, ale również akcesorie pokroju fajek czy nasion.

Herbatkę konopną zawdzięczamy chińskiemu cesarzowi Shen-Nungowi, któremu top z zioła przez przypadek wpadł do gorącej wody, a przy okazji złagodził magnatowi niestrawność.

A jeśli ktoś ma problem z konopiami, bo jest wierzący, to polecamy sprawdzić znaczenie hebrajskiego słowa „kanneh bosm”, który tłumaczy się mniej więcej na „mirra z kwiatu wonnego”, a przy okazji zapoznać się z pierwszym na świecie olejkiem konopnym, przy użyciu którego Chrystus dokonywał rzekomych uzdrowień. A co najciekawsze, odkrycia te zawdzięczamy polskiej badaczce — Sarze Benetowej (znanej również jako Sula Benet).

Haszysz ma swoje zaszczytne miejsce w literaturze z epoki romantyzmu i modernizmu.

W Polsce marihuana nie podlegała regulacji do 1997 roku, kiedy ją zdelegalizowano. W latach 70. była bardzo popularna wśród studentów. Jeżeli kojarzycie utwór zespołu Oddział Zamknięty pt. „Andzia”, to po odświeżeniu sobie jego treści zastanówcie się, czy komuś cenzura czasem nie zjadła „G” na początku.

Poza tym, w samej Warszawie przepala się w weekend ok. 1,5 tony marihuany.

Wniosek? Kannabinoidy są z ludźmi bliżej i dłużej niż jakiekolwiek inne substancje psychoaktywne.

Skąd się wziął ten mit?

Czy na lekcjach historii słyszeliście o praktykowaniu rytuału Bhang przez Hindusów ku czci boga Shivy? Jakieś przebłyski opowiadań o ajurwedach i ich legendarnym ziołolecznictwie? Dzwoni gdzieś na informację o dużych karach finansowych za nieuprawianie konopi w czasach Henryka VIII?

No cóż, czego oczy nie widzą, tego w pamięci nie ma — czy jakoś tak.

MIT # 13: Gdyby marihuana była taka dobra, to byłaby też legalna

Co zakłada ten mit o marihuanie?

Wszystkie badania naukowe, próby kliniczne, raporty od pacjentów i obserwacje lekarskie można włożyć między bajki — gdyby to było takie dobre i bezpieczniejsze od innych rzeczy, to już dawno by to zalegalizowali.

Jakie są fakty?

Kryminalizację marihuany można określić jako reakcję łańcuchową wynikającą z kilku niefortunnych zdarzeń — i wymieszaną z konfliktem interesów kilku stron lobbującym.

Niestety wszechstronność konopi stanowi oczywistą konkurencję dla wielu przemysłów, w tym farmaceutycznego, papierniczego, tekstylnego, paliwowego, a nawet budowlanego. Odbijając jak się tylko da od teorii spiskowych — biznes jest biznes, a lobbyści istnieli od zawsze.

Sam przemysł konopny w Ameryce powoli rośnie do rangi lobby i w momencie federalnej legalizacji w USA, ludzkość przekona się, że interesy — podobnie jak natura — nie cierpią próżni.

Konopie zostały zdelegalizowane bez żadnych dowodów naukowych stojących za ich rzekomą szkodliwością. W 1971 roku Komisja Shafera dała rekomendację, aby rząd USA skreślił marihuanę z listy substancji kontrolowanych ze względu na brak sensownego wytłumaczenia dla tego, jakim cudem ona się tam znalazła, ale prezydent Nixon to zignorował.

Trudno jest bowiem, w sytuacji posiadania tak dużego autorytetu, jaki mają rządy, wyjść do ludzi i powiedzieć „Dobra, słuchajcie, w sumie to ten Anslinger się pomylił, my też… Zioło jest w porządku, a te kilkadziesiąt tysięcy inkarcerowanych ludzi przepraszamy, no i dostaniecie bony do Walmartu”.

Teraz więc, kiedy badania mnożą się jak grzyby po deszczu, i wiemy na temat konopi coraz więcej, proces legalizacji może znacznie przyspieszyć, a włodarze mają przy okazji tarczę w postaci argumentu „no, wiecie, nie wiedzieliśmy, czy to jest szkodliwe, czy nie, więc na wszelki wypadek zrobiliśmy z tego niebezpieczny narkotyk. Teraz mamy badania, więc dajemy zielone światło”.

Skąd się wziął ten mit?

Ponownie, pokłosie stygmatyzacji marihuany. W momencie, gdy coś jest nielegalne, a co za tym idzie stanowi przestępstwo, mamy tendencję do przypisywania temu czemuś statusu „niemoralnego”, a co za tym idzie, naznaczania i nadawania łatek ludziom, którzy taki „niemoralny czyn” popełniają. Dlatego tak łatwo ludzie rzucają określeniami „przestępca” czy „narkoman” w odniesieniu do osób korzystających z tej rośliny. W momencie uzyskania społecznego przyzwolenia na użytkowanie konopi cała bańka niemoralnych przestępców pryska, aż miło.

Jeśli chcecie przyczynić się do zmiany wizerunku konopi i mieć swoją cegiełkę w obalaniu krzywdzących mitów o marihuanie, podajcie ten artykuł dalej u siebie w mediach społecznościowych; pokazujcie go znajomym; używajcie śmiało w dyskusji z ludźmi, którzy z powodu w/w mitów są uprzedzeni w kierunku konopi. Wszystkie opisane badania znajdziecie w linkach zaznaczonych przy kontrze do każdego mitu, tak że cały arsenał jest po Waszej stronie. Mamy nadzieję, że udało nam się bez emocji — choć z niepowstrzymanym przymrużeniem oka — naświetlić problem kłamliwych opinii krążących wokół zioła, a sam artykuł będzie dla Was przydatny!

Podobał Ci się nasz artykuł na temat mitów o marihuanie? Zobacz pozostałe wpisy:

Zobacz również inne artykuły