Kiedy nadchodzą święta, ręce nam się palą jak… słońce na Jamajce, bo zazwyczaj do obu rodzin bierzemy na barki kilka potraw. W Wielkanoc padło na ciasta i zupy, a to, co dzisiaj widzicie, jest przeuroczym mariażem polskiej wsi z wietnamskimi klimatami. Gotowi poznać tajemnicę przepisu na pho-sół wielkanocny?
W sumie żadna to tajemnica. Ot, bierzemy z połowę z jednego kraju, połowę z drugiego, dbamy tylko o to, by bulion gotował się długo i powoli, no i żeby – rzecz jasna – tłusty był. Oka same się nie zrobią, toteż, jak na prawilny polski rosół drobiowy przystało, nasz gotował się na udkach oraz skrzydełkach z kurczaka.
Do tego, wiadomo, nasza klasyczna włoszczyzna (por, marhchew, seler, korzeń wraz z natką pietruszki), opalana cebula i czosnek, a także suszone borowiki – takie tam dwa kapelusze dla nadania zupie głębszego charakteru.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o biało-czerwone orły tudzież kurczęta.
Z wywaru na zupę pho zaczerpnęliśmy lwią część przypraw. I tak oto, w garnku wylądował anyż gwiaździsty, laska cynamonu, ziarna kolendry, imbir, kruszone jalapeno, goździki i skórka z limonki.
Całość gotuje się tak, jak przyrządzamy zazwyczaj rosół; chociaż nam będzie w tym przypadku chodziło o wydobycie z bulionu całej esencji mięsnej, toteż czas gotowania dość znacznie się wydłuża.
Jeśli zaś chodzi o przystrojenie naszego pho-sołu, to tutaj akurat dominuje Wietnam, albowiem w miejsce natki pietruszki wsypaliśmy naszą ulubioną kolendrę, do tego skroiliśmy cienkie plastry czosnku, papryczki piri piri, a całość zwieńczyły płatki chili wraz z łódeczkami limonki.
Do przygotowania pho-sołu wielkanocnego z kurczakiem przydadzą się:
- duży garnek (ok. 4-litrowy) lub wolnowar,
- drewniana łyżka lub szpatułka,
- nóż szefa kuchni,
- sitko,
- durszlak.
To my pophosimy taką zupkię – razy dwa.
Składniki:
Pho-sół wielkanocny z kurczakiem (na ok. 4 litry wywaru):
3 ćwiartki kurczaka + 2 skrzydełka
2 marchewki pokrojone w grube słupki
Dwa korzenie pietruszki pokrojone w grube słupki
1/4 korzenia selera
1 średni por
1 cebula opalona na palniku
4 ząbki czosnku, również opalone na palniku
2 liście laurowe
Kilka ziaren ziela angielskiego
Kilka ziaren czarnego pieprzu
3 łyżki sosu rybnego
3 łyżki ciemnego sosu sojowego
1 łyżka oleju sezamowego
2 łyżki soku z limonki
ok. 5-cm kawałek skórki z limonki, obranej
1 laska cynamonu
1 gwiazdka anyżu
1 łyżeczka ziaren kolendry
2 łyżeczki kruszonego jalapeno
2 lub 3-cm kawałek korzenia imbiru, pokrojony w plastry
Do podania:
1 limonka podzielona na łódeczki
Garść świeżej kolendry
1 papryczka piri piri pokrojona w plastry
2 ząbki czosnku pokrojone w plastry
1/2 średniej cebuli pokrojonej w piórka
Płatki chili
Makaron ryżowy (wstążki)
Pho-sołek
Jeśli korzystamy z wolnowaru, to sytuacja przedstawia się w następujący sposób.
Wrzucamy do wolnowaru wszystkie składniki wraz z przyprawami (oprócz tych składników z sekcji „do podania”, ma się rozumieć), po czym ustawiamy moc na „NISKĄ” i trzymamy go tam 8 godzin. Jeśli nam się spieszy, robimy to przez 4 godziny w WYSOKIEJ.
Przy gotowaniu na kuchence, proces wygląda nieco inaczej. Najpierw trzeba zalać mięso wodą, po czym doprowadzić ją do zagotowania i zebrać z powierzchni tzw. szumowiny czyli białko ścięte z kurczaka. Pozwoli nam to uzyskać klarowny bulion. Kiedy „posprzątamy” w garnku, dorzucamy pozostałe składniki i gotujemy rosół na minimalnym ogniu pod przykryciem, aby nasz wywar tylko „pyrkał” powoli.
Więcej na temat przygotowania rosołu na kurczaku znajdziecie TUTAJ.
Rosół przecedzamy przez sitko, warzyw możemy się pozbyć lub zrobić z nich kostki rosołowe, a mięso oddzielić od skóry i kości, po czym wrzucić do zupy pho.
My akurat naszego kurczaka przemieliliśmy do krokietów w płonących cheetosach, dlatego do zupy pho użyliśmy jeszcze dodatkowego mięsa z połowy piersi.
Kurczaka kroimy w cienkie plastry, po czym rzucamy go na gorącą patelnię, na której wcześniej rozgrzewamy 1 łyżkę oleju sezamowego. Kiedy mięso zacznie się smażyć, wlewamy 2 łyżki sosu sojowego i smażymy kawałki kurczaka ok. 3-4 minuty, aż będzie gotowe do jedzenia.
Odcedzony bulion sprawdzamy jeszcze na wszelki wypadek, po czym doprawiamy do smaku solą i pieprzem, ewentualnie sosem rybnym dla zwiększenia intensywności smaku.
Makaron ryżowy zalewamy wrzątkiem i czekamy ok. 5 minut, aż namięknie. Bierzemy do ręki miskę, kładziemy do niego makaron i dodajemy kurczaka.
Zalewamy całość bulionem; nasz pho-sół wielkanocny wystarczy teraz dostroić dodatkami – i gotowe.
Właściwie to jest to drugi raz, kiedy robimy sami zupę pho. Wcześniej robiliśmy ją na wołowinie i – chociaż ludzie sobie mocno ją chwalą – to z perspektywy czasu wymaga według nas usprawnień. Zupa pho z kurczakiem była nam znana do tej pory głównie z wietnamskich barów, także jako taki punkt odniesienia sobie istniał.
A my ten punkt odniesienia wysłaliśmy daleko w kosmos, natomiast w święta żurek będzie miał poważną konkurencję. Te nasze zupki coś w sobie mają, że jak się zacznie wsysać makaron i zapijać go bulionem – uruchamiając po kolei poszczególne smaki przy zagryzaniu dodatków – to nie można skończyć. To znaczy, można, ale za Chiny Ludowe (albo Wietnam) nie mamy zamiaru.