Tłusty czwartek zbliża się do nas tłustymi krokami. Kumulacja karnawałowo-pączkowa jest nieunikniona, wobec czego wypada dać do pieca trochę tematu, który poruszy zmysły, zniszczy matrycę w monitorze i sprawi, że zamiast kół w samochodach będziecie widzieć pączki. Mało tego, jesteśmy pierwszymi gastroblogerami, którzy wstawiają taki przepis do polskich Internetów. Oto pączki szczęścia. Pączki satysfakcji. Pączki rozpoczynające przygotowania do tłustego czwartku 2017.  Uwaga: wdeeeeeech…. I wyyyyydech… Powitajcie pieczone pączki Crème brûlée.

Samo przygotowywanie i wypiekanie pączków jest sztuką, do której trzeba się uzbroić w odrobinę cierpliwości i odpowiedni oręż. Może to brzmi jak początek nie lada wyzwania (i faktycznie wypiekanie ciasta drożdżowego o takiej konsystencji się do takowych zalicza), ale efekt końcowy jest wart każdej minuty, którą poświęcimy na czekanie, aż masa na pączki wyrośnie. Będą one bowiem leciutkie, mięciusie i puszyste, zarówno w dotyku jak i w smaku.

Do tego dochodzi jeszcze przyrządzenie waniliowego kremu budyniowego, który w smaku przypomina właśnie ów niebiański krem, do którego ostatnimi czasy wzdychamy bardziej, niż chyba nawet swego czasu do Oreo – a to jest bardzo… BARDZO poważna deklaracja – tu akurat nie ma żadnych skomplikowanych manewrów, wystarczy jedynie porządne wyczucie czasu i wszystko będzie grało jak w zegarku.

Zwieńczenie i swego rodzaju koronę naszych pączków będzie stanowiła przypalana skorupka z cukru – ta sama, którą tworzymy w przypadku Crème brûlée. Tutaj w grę wchodzi mieszanka cukru i wody, a całość będzie polegała na wymieszaniu obu składników i posmarowaniu nimi naszych okrągłych drożdżowych pączusiów. Cóż, bułka z masłem! Albo raczej pączek.

Do przygotowania pączków Crème brûlée przydadzą się:

• Duża miska
• Mikser (z hakami do ciasta)
• Szpatułka
• Wałek
• Okrągła forma do ciasteczek
• Folia spożywcza
• Rondelek
• Piekarnik
• Trzepaczka
• Rękaw cukierniczy z tylką do nadziewania
• Pędzelek silikonowy/łyżeczka/nóż do masła
• Palnik gazowy (ew. można użyć funkcji grilla w piekarniku)

No dobra, to zaczynamy przygotowania do jednego z najbardziej wyczekiwanego przez nas dni w ciągu roku.

Składniki (na ok. 8 pączków):

Pączki Crème brûlée:

350g mąki pszennej luksusowej (typ 550) + więcej do podsypania blatu

125ml ciepłej wody

1 łyżeczka skórki z cytryny

1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego

1 opakowanie (7-8g) suszonych drożdży

4 żółtka z dużych jajek

65g białego cukru

1/4 łyżeczki soli

4 łyżki masła w temperaturze pokojowej

60g śmietany 36% (kremówki)

Nadzienie a’la Crème brûlée:

250ml mleka 3,2%

65g białego cukru

3 żółtka z dużych jajek

szczypta soli

2,5 łyżki mąki pszennej uniwersalnej (typ 480)

1 laska wanilii

Przypalana skorupka:

75g białego cukru

1 łyżka wody

Po pierwsze: puszyste ciasto

W dużej misce mieszamy wodę z drożdżami i cukrem. Czekamy, aż drożdże zaczną się pienić i dodajemy skórę z cytryny, ekstrakt waniliowy i żółtka. Następnie wsypujemy stopniowo mąkę i sól, pracując na średnich obrotach miksera, aż do uzyskania jednolitej masy. Kolejnym krokiem będzie dodanie masła wraz ze śmietaną – całość miksujemy ponownie na średnich obrotach, tym razem ok. 6-8 minut, aż masa będzie elastyczna, gładka i lepiąca.

Ciasto przenosimy do wysmarowanej olejem miski, którą owijamy folią spożywczą. Odstawiamy masę na pączki na ok. 1,5 godziny, aż ta podwoi swoją objętość.

Ciasto na pączki Crème brûlée przenosimy na posypany mąką blat i tam obtaczamy je w mące, zakładając na siebie jego warstwy, a na końcu spłaszczamy je dłońmi, posypujemy mąką ponownie z obu stron i rozwałkowujemy na placek o grubości ok. 1,5cm.

Z ciasta wycinamy okrągłe kształty przy pomocy foremek do wycinania. Powinno nam z tego wyjść ok. 8 pączków. Przenosimy je na blachę wyłożoną papierem do pieczenia posmarowanym olejem.

Blachę owijamy folią spożywczą i odstawiamy ją na bok na ok. 45 minut, aby pączki podwoiły swoją objętość.

Na 15 minut przed końcem wyrastania nagrzewamy piekarnik do 180 stopni (termoobieg). Wkładamy blachę z pączkami do środka i pieczemy je przez ok. 10 minut, aż będą zarumienione i puszyste. Pączki odstawiamy na bok do całkowitego wystudzenia.

Po drugie: nadzienie

W rondelku mieszamy mleko z połową porcji cukru, a naczynie kładziemy na średnim ogniu i doprowadzamy jego zawartość do zagotowania. Zanim jednak to nastąpi, mieszamy w małej misce żółtka z solą, ziarnami wanilii (które wykrawamy z laski) i pozostałym cukrem, a następnie wprowadzamy do mieszanki mąkę.

Kiedy mleko się zagotuje, zdejmujemy rondelek z ognia i przelewamy cienką strużką 1/3 mleka do miski z miesznką jajeczno-waniliową i energicznie mieszamy, aż oba składniki się połączą. Następnie przenosimy zawartość miski z powrotem do rondelka z mlekiem i mieszamy trzepaczką, aż krem odpowiednio zgęstnieje. Na koniec przenosimy go do żaroodpornej miski, którą pokrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki, aż nadzienie całkowicie wystygnie.

Jesteśmy już coraz bliżej końca, także jeszcze trochę i będziecie mogli się zajadać tymi eleganckimi, stonerskimi pączkami.

Po trzecie: Wykańczanie pączków

Nakładamy farsz do rękawa cukierniczego z tylką do nadziewania pączków, po czym wbijamy ją do środka i nadziewamy pąkale.

Jak już nadziejemy wszystkie pączki, to zajmiemy się przygotowaniem polewy cukrowej, która później zamieni się w przypalaną skorupkę. W tym celu mieszamy w miseczce wodę z cukrem i smarujemy tą mieszanką nasze pączki Crème brûlée. Dajemy polewie przyschnąć, a gdy to już się stanie, to przypalamy ją przy użyciu palnika gazowego – ewentualnie można to zrobić ustawiając funkcję grilla w piekarniku, jeśli akurat nie dysponujemy palnikiem.

Te pączki smakują jak niebo. Jak różowa, odrobinę cytrynowa chmurka, która jest nadziana waniliowym szczęściem i rozpływa się w ustach razem z wypełnieniem, a po drodze ślizga się po delikatnej gołoledzi z przypalonego cukru.

Jak na „pączątek”, to postawiliśmy sobie poprzeczkę dość wysoko. I weź tu teraz ją przeskocz! No nic, pożyjemy, podziałamy. A tymczasem rozrywamy pąkale i pożeramy je w milczeniu.

ZapiszZapisz