BLT to jest właśnie taka bezpieczna, spokojna przystań dla każdego orędownika burgerów, który z jakiegoś powodu po prostu chce się oddać sprawdzonej, konserwatywnej wizji średnio wysmażonej, soczystej wołowiny zamkniętej w dwie świeże, aromatyczne i puszyste bułki. Bekon, sałata, pomidor, a do tego duży plaster sera i ostry majonez chipotle. Kuchnio, nadchodzimy tam, gdzie nasze miejsce!
Eksperymentowanie z burgerami jest jak wielka gra z otwartym światem i bardzo bogatym inwentarzem. Bez dwóch zdań – zaraz po sprawdzaniu w internetowych quizach, kiedy nadejdzie koniec świata na podstawie wyboru sosu do frytek – to właśnie dłubanie w burgerowych połączeniach sprawia nam największą frajdę.
Mimo wszystko, tak samo, jak domowe jedzenie w odwiedziny u rodziców jest dla nas duchowo regenerujące po stężeniu grzechu, jaki pojawia się w naszych przepisach, tak i burger czasami musi usiąść na deskach w wydaniu konserwatywnym. Takim, którego mając czucie w rękach i trochę uwielbienia do przygotowywania żarcia (dosłownie taką kapkę z wąskiej szyjki butelki z sosem) zwyczajnie nie można zepsuć.
BLT, obok tzw. kanapki „club sandwich” to właśnie jedna z takich konserw, taki pyszny tradycjonalista, którego magia tkwi w najzwyklejszym połączeniu chrupiącego bekonu, sałaty i pomidorów. Od tychże składników wywodzi się skrót takiego zestawienia (Bacone Lettuce Tomato), a od Bostonu po Kalifornię kłócą się, czy kanapki BLT podaje się z grillowanym pieczywem, czy jednak z miękkim.
A można przecież pójść na kompromis i wepchnąć BLT tam, gdzie pieczywo jest z tradycji grillowane – do burgera.
Poziom mięsa zdublowany bekonem, a do tego poziom chrupkości i soczystości zapewnianych przez dodatki, którymi włada majonez chipotle. I tutaj prośba do wszystkich miłujących jedzenie – bawcie się z różnymi smakami sosów majonezowych i traktujcie ten składnik bardziej jako kochanego jedynaka, niż po macoszemu. Wystarczy skorzystać z uprzejmości meksykańskich wędzonych papryczek w sosie adobo i nadać późniejsze szlify sokiem z cytryny oraz lekko przepełnioną łyżeczką miodu.
Do przygotowania burgerów BLT przydadzą się:
- patelnia grillowa,
- szpatułka,
- trzepaczka,
- 1 duża miska + 1 mała,
- folia aluminiowa (opcjonalnie).
No to dalej, bo musimy zacumować w bezpiecznej przystani.
Składniki (na 3 burgery):
Burgery BLT:
600g mielonej wołowiny (u nas zmielona z antrykotu, po 200g na każdego burgera)
9 plasterków boczku (po 3 na każdego)
Kilka liści sałaty lodowych, drobno porwanych
1 pomidor pokrojony w plastry
3 plastry sera cheddar
majonez chipotle (składniki poniżej)
Majonez chipotle:
4 czubate łyżki majonezu
1 papryczka chipotle z 1 płaską łyżką sosu adobo
1 łyżeczka miodu
2 łyżeczki soku z cytryny
Od zera do burgera
Najpierw poradzimy sobie z tym, co przychodzi najłatwiej – czyli z majonezem chipotle. Umieszczamy w misce wszystkie składniki sosu i przy użyciu blendera miksujemy je do uzyskania jednolitej i gładkiej konsystencji.
W następnej kolejności smażymy boczek tak, żeby był chrupiący. Robimy to na suchej, rozgrzanej patelni, przewracając plastry co ok. 30 sekund, aby bekon usmażył się równomiernie. Smażenie odbywa sięna małym ogniu, a kiedy boczek odda swój tłuszcz i uzyska pożądaną chrupkość, odsączamy go na ręcznikach papierowych.
Przenosimy się na blat i z mięsa formujemy po 4 równe burgery o grubości mniej więcej 2 cm. Pamiętamy, żeby były nieco większe od bułek, bo wołowina się skurczy podczas smażenia, a nieśmiały burger wygląda, no cóż… niepociesznie.
W każdym razie rozgrzewamy mocno patelnię grillową, a burgery przyprawiamy obficie solą i pieprzem. Smażymy je na sporym ogniu ok. 2,5 minuty z jednej strony, po czym przerzucamy mięso, przyprawiamy raz jeszcze i kładziemy na wierzchu po plastrze cheddara. Kontynuujemy smażenie przez następne 2,5 minuty, po czym w razie potrzeby przenosimy mięso na folię aluminiową i zawijamy na ok. 2 minuty, aby odpoczęło.
Bułki przekrawamy na pół i grillujemy je również na suchej i rozgrzanej patelni, aż środek będzie delikatnie chrupiący i rumiany z wierzchu.
Budowanie burgerów zaczynamy od nałożenia bogatej warstwy majonezu chipotle, na którym układamy sałatę oraz bekon. Potem zapraszamy do paczki burgera, ponownie smarujemy majonezem, kładziemy plastry pomidora i zamykamy tę statuę gastro bezwstydności górą bułki posmarowanej ketchupem.
Zupełnie jak z wiele obiecującej reklamy, prawda? U nas to, co widzicie na zdjęciu pokrywa się z rzeczywistością. I tak nam się marzy, żeby – jak już w końcu otworzymy knajpkę pod naszym pięknym, miętowym szyldem – to będziecie doświadczać jedynie takich obrazów.
No i się znowu rozmarzyliśmy.